104. Wyrzuty sumienia

23 4 0
                                    

Ami spojrzała ciepło na Mikę. Nie wiedziała dlaczego, ale polubiła tą zamkniętą w sobie i nieufną dziewczynę, która milcząca dla niej, rozkwitała niczym kwiat dla dzieci.

- Dziękuję, że zaoferowałaś się pomóc w opiece – odezwała się z sympatią. – Królowa chciała nam pomóc, ale potrzebujemy kogoś na stałe. Dzieci wiele przeszły, a do tego zmiana otoczenia. Chcieliśmy, aby choć otaczający ich ludzie były stali a nie przejściowi.

- Też straciłam młodo oboje rodziców – odparła po chwili dziewczyna. Ami nie rozumiała poniekąd, dlaczego szczególnie jej było trudno przebić się przez postawiony przez Mikę mur. Nie wyczuwała w niej niechęci, jakiejś antypatii czy uprzedzenia, ale jakiś dziwny dystans. – Rozumiem, kiedy trzęsie się cały świat, a ty stoisz bezradnie po środku, nie mogąc przeciwstawić się tej sile. Zwłaszcza taka niespodziewana śmierć, kiedy w jednej chwili się jest, w drugiej przestaje istnieć. Niespodziewana śmierć jest gorsza od planowanej. To tsunami, które zabiera ze sobą wszystko. Zostają tylko wspomnienia, ale te otulają serca dopiero po latach, w pierwszej chwili raniąc i wydobywając łzy z oczu. Przy chorobie człowiek może coś zaplanować, przygotować bliskich na swoje odejście, pożegnać się. W niespodziewanej ból straty jest niewspółmierny od tej przewidywanej.

- Wiem, że sobie poradzisz, ale jeśliby tylko byś potrzebowała czegoś... nie wiem... pomocy przy dzieciach albo dla siebie... wiesz, gdzie pracuję. Taiki też będzie często wpadał pomiędzy swoimi zajęciami.

- Spokojnie. Rozumiem, że macie wiele obowiązków. Naprawdę podziwiam was oboje. Każde z was jest dla innych, nie myśląc w ogóle o sobie, a przecież jesteście w sobie... zakochani. Mając tak zajmujące czas zajęcia, teraz adopcja czwórki dzieci, a gdzie chwile dla was? Jesteście piękną parą, proszę dbajcie o swój związek.

Ami spojrzała uważnie na dziewczynę.

- Dziękuję za słowa otuchy. Faktycznie ostatnio trochę zaniedbaliśmy nasz związek. Tyle się wydarzyło, tyle spraw na głowie.

- To ja dziękuję za zaufanie, ale przede wszystkim za uratowanie życia.

- Patrzcie! Patrzcie, jak wysoko frunę! – wykrzyknęła Tanku, podczas kiedy reszta rodzeństwa jej kibicowało. Ami o wiele mniej, kiedy biegła do przodu, ale momentalnie poczuła gwiazdy, kiedy huśtawka uderzyła ją w czoło. Prawie zemdlała ze strachu, kiedy w tej chwili Tanku wyleciała z huśtawki, ale odetchnęła z ulgi, kiedy Mika ją niczym superwomen złapała dziewczynkę w ramiona, lekko się chwiejąc.

- Przepraszamy – mówiły chwilę potem dzieci, rycząc przy tym głośno.

- Spokojnie, dzieci – powiedziała z trudem, bo w głowie jej wirowało. – Czuję się dobrze, ale trzeba zrobić tomograf.

- Ale... ale... nie umrzesz... jak rodzice? – spytał się tkliwie najmłodszy.

- To moja wina! – wykrzyknęła z rozpaczą Tanku, marząc się.

- To niczyja wina – odparła Ami. – Wypadki się zdarzają, ale proszę o rozwagę. Wiem, że jesteście dziećmi, ale proszę bądźcie ostrożne. Głowa się zagoi bardzo szybko, ale co by się stało, gdyby Mika ciebie nie złapała?

- Obiecuję, że nie będę się już huśtać! – odparła Tanku z zawziętą miną.

- Możesz się huśtać a nawet powinnaś – odparła Ami, puszczając oczko. – Tylko z mniejszym rozmachem, ponieważ nie mamy skrzydeł. Choć ciocia Usagi obiecała w wolnej chwili pokazać wam Kinmoku z lotu ptaka.

- Wooow! – wykrzyknęła cała czwórka.

~~~~

Setsuna nie marnowała czasu. Owszem Usagi mówiła, że powinna odpocząć, ale odkąd przybyła na Kinmoku, nie zwalniała. W swojej misji zawsze była profesjonalistką i dbała o bezpieczeństwo korytarzy Czasoprzestrzennych. To jak ciężka była praca na jedną osobę, świadczyło to, jak wielu Strażników wysłał teraz do nich Radża. To co ona czyniła w pojedynkę, teraz zajmowało się tym dziesięcioro ludzi, a i tak podobno narzekali.

Wirujące serca 回転するハートWhere stories live. Discover now