45. List Mamoru Cz. 1

23 5 0
                                    

Endymion ją ocalił. Wciąż do niej to nie docierało.

Zasłonił ją własnym ciałem. Oddał za nią życie. Poświęcił się.

A teraz przekazał jej list, w którym zapewne zawarte były odpowiedzi.

Nieświadoma podobnych dylematów co Ami sama bała się otworzyć kopertę i poznać jej zawartość.

Tak naprawdę nie wiedziała, czego mocniej się obawia... czy nieznanej prawdy, czy kolejnych kłamstw.

Kiedy wreszcie pogodziła się ze zmianą charakteru Endymiona, uświadomiła sobie jego okrucieństwo i tyranię, kiedy zrozumiała, że ma do czynienia z zupełnie obcym człowiekiem... on przeciął tor śmiertelnego ataku.

Nikt przecież nie zasłania własnym ciałem kogoś przypadkiem. Endymion musiał wiedzieć. Ten list był tego dowodem.

Może powinna go po prostu podrzeć. Może powinna z kimś się skonsultować.

Tak naprawdę nie zdążyła się jeszcze zastanowić nad jego niespodziewanym aktem heroizmu. Szok był tak wielki po słowach Kakyuu i śmierci dwóch ważnych dla niej osób w tym dniu, że nie skonfrontowała się z nową twarzą Endymiona.

Zawsze pragnęła prostego życia, a nie Armagedonu w którym będzie się bała otworzyć piekielny list.

Z westchnieniem rozerwała fakturę koperty, powoli przekraczając granicę, po której jej świat być może znowu się zatrzęsie, znowu stanie się niewiadomą, znowu stanie na głowie.

Rozwinęła plik kartek, rozpoznając od razu proste pismo Endymiona. Zawsze z niego kpiła, że pomimo kształcenia się na lekarza, zabrakło mu ku temu nieczytelnego pisma.

Ona zawsze bazgrała. Jej gryzmoły były tak ciężkie do rozczytania, że każdy błagał ją, aby ograniczyła się do pisania emaili.

Gdyby charakter Endymiona był tak czytelny jak jego pismo, może w końcu doszliby do porozumienia.

Tymczasem zaczęła czytać.

Droga Usako

Tak naprawdę nie wiem, jak powinienem się zwrócić do Ciebie. Zakochałem się w prostej, zwykłej dziewczynie, która rozczulała swoim roztrzepaniem. Nie raz potrafiła doprowadzić mnie do szewskiej pasji, choć niegdyś byłem naprawdę cierpliwym człowiekiem.

Nie wiesz, jak bardzo chciałbym wrócić do tamtych prostych czasów, kiedy trzymaliśmy się za dłonie i spędzaliśmy wspólnie czas w moim apartamencie. Wszyscy byliśmy tacy szczęśliwi. Byłem zakochany i czułem Twoje uczucie. Wydawało się, że to będzie trwać wiecznie. Wydawało mi się, że trzymam swoją teraźniejszość i przyszłość w garści. Jednak cisza jest zwiastunem klęski.

Nie wiesz, jak mocno boli mnie każdy krok, który musiałem podjąć. Każde raniące słowo, każdy raniący czyn, rozczarowanie jakie musiałaś odczuwać.

Miałem być Twoim wybawieniem, bramą do spokojnego, szczęśliwego życia.

Jednak wszystko się rozpadło wraz z pokonaniem Galaxii, a my powoli stawaliśmy się innymi ludźmi z różnymi spojrzeniami na siebie i otaczający nas świat. Staliśmy się dla siebie obcy.

Byłaś całym moim światem, a on rozsypywał się na moich oczach, kiedy zauważyłem Twój wzrok pełen uczucia i rozpaczy, kiedy żegnałaś Seiyę Kou. Byłem mu wdzięczny za ochronę Twojej osoby, ale pasja w jego wzroku prawie mnie powaliła na łopatki. Nie potrafiłem, tego zignorować.

W pierwszych chwilach oszukiwałem siebie, że to była tylko moja zła interpretacja Waszych gestów. W końcu przez długi czas nie było mnie przy Tobie, kiedy mnie potrzebowałaś, tęskniłaś. Nie myśl, że każde Twoje słowo umykało wraz z eterem. Nawet będąc gwiezdnym ziarnem ukradzionym przez Galaxię, słyszałem Twoją tęsknotę. Była szeptem, które docierało przez ciemność. A ja mogłem tylko słuchać ich z całym swoim bólem bezsilności.

Wirujące serca 回転するハートWhere stories live. Discover now