37. Rozłąka

42 6 5
                                    

Ludzie obierają różne drogi w poszukiwaniu szczęścia i spełnienia.

Fakt, że nie idą twoją drogą, nie oznacza, że się zgubili

Jackson Brown


- Pakujecie się? Wyjeżdżacie? Dlaczego? – obsypała Taikiego i Yatena pytaniami Serenity, nie wiedząc nawet, co doprowadziło ich do tego momentu. Nadała im obywatelstwo nie tylko, aby jej pomogli. Tak naprawdę to był pretekst. Przed laty Taiki i Yaten wybrali wygnanie, aby móc szukać Seiyę. Wybrali życie bez planety, bez domu, bo nie mogli zapomnieć Seiyi. Serenity pragnęła, aby mieli swój dom, aby mieli gdzie wrócić, aby mieli swoją przystań. Chciała dać im jakieś miejsce we Wszechświecie.

- Wiemy, kiedy stajemy się piątym kołem u wozu – mruknął Taiki. – Nasza misja tutaj dobiegła końca. Właściwie zakończyła się fiaskiem. Wiemy, kiedy trzeba powiedzieć „pas".

- Ale ja was potrzebuję! – wykrzyknęła spanikowana Serenity. Teraz kiedy Seiya wrócił, oni zamierzali go opuścić, bo nie potrafili dostrzec w nim swojego brata. Stał się dla nich obcym człowiekiem, złodziejem, który ukradł należne miejsce Seiyi. Co za koszmarna ironia sytuacji. – Seiya pragnąłby, abyście byli przy mnie, abyście wspierali mój wybór.

- Naprawdę? – mruknął wątpiąco Taiki i pokręcił głową. – Przykro nam, ale tym razem nie możemy być przy tobie.

- Dlaczego każdy mój wybór jest zły?! – wykrztusiła z zapadłych od emocji płuc. Oddech na chwilę w niej zamarł, aby spowodować palenie w klatce piersiowej. W końcu wypuściła powietrze na wolność, ale nie poczuła ulgę, tylko palącą niesprawiedliwość. – Dlaczego wciąż jestem piętnowana za moje wybory?! Czy każdy chce mnie ubezwłasnowolnić i zabrać mi prawo wyboru?

Taiki westchnął cicho, jakby ta cała rozmowa była naprawdę męcząca. Może tak naprawdę była. Przed laty również stali po przeciwnej stronie, uważając, że wojna na Ziemi nie jest ich sprawą, to zakochany Seiya wciąż chronił Sailor Moon za wszelką cenę i wbrew nim. I teraz znów byli po przeciwnych stronach, mającym podobne cele, ale jednak ich drogi się rozdzielały.

- Po prostu jesteśmy rozczarowani – odparł zmęczonym głosem Taiki. – Nie chcemy, aby nasze rozczarowanie przeszło w pogardę albo nienawiść. Chcemy odejść, póki jeszcze czujemy szacunek do twojej osoby.

- Rozczarowani? - wyjęczała Serenity, czując wzbierające w niej łzy. Jej życie nie mogło być większą katastrofą, wciąż wzbierało swoje wysokie fale i raz za razem zalewało to, co udało się jej odbudować.

- Zapomniałaś o Seiyi! – wrzasnął zapalczywie Yaten. Jak to on. – Znów dokonałaś wyboru i ominęłaś w swoim życiu Seiyę! Przed laty wybrałaś Mamoru Chibę, a teraz zupełnie obcego Akumę Hoshi! Wciąż Seiya jest odpadem, który ma być twoim tłem. Nie możesz oczekiwać, że o nim zapomnimy, że będziemy całować stopy kolejnego obcego bałwana, który nie jest wart Seiyi!

- Ale... - zaprotestowała Serenity, ale zatrzymała ją dłoń Fighter na jej ramieniu.

- Dlaczego krzyczycie na moją żonę? – spytał lodowatym głosem. – Ostatni raz daruję wasz atak, następnym razem wyzwę was na pojedynek na śmierć i życie. Nikt nie będzie obrażać, źle traktować czy krzyczeć na nią. Nie dlatego że jest królową, ale dlatego że jest moją żoną.

- Jakim prawem przyjąłeś jego imię?! – wrzasnął Yaten, chwytając Akumę za poły jego płaszcza. – Seiya, Fighter to dla nas świętość, a ty postanowiłeś ukraść nie tylko jego miejsce ale i imię! Ty pewnie nawet nie wiesz, kim był dla Serenity, dla Chibiusy, dla nas, dla dziewczyn! Dla ciebie to imię jest niec niewarte, nie ma znaczenia, ale dla nas Seiya jest wszystkim!

Wirujące serca 回転するハートWhere stories live. Discover now