Zdarte złudzenia

46 7 0
                                    

Tymczasem zamyślona Makoto zatrzymała się przed sławetną Akademią tańca. Nie żałowała, że nie zapisała się na żaden kurs. Jej największą pasją było gotowanie i mimo że w pałacu mieli nadwornego kucharza, czasem udało się przemycić do menu swoje autorskie danie.

Nie przyszła tu bez przyczyny. Obeszła wszystkie znane miejsca i nigdzie nie spotkała przyjaciółki. To było ostatnie miejsce, jakie przyszło jej na myśl.

Musiała przyznać, że Akademia tańca robiła wrażenie. Rozglądała się zaciekawiona, zachwycając się cudowną elegancją wnętrza, które otulało ją swoją poetycką atmosferą. Ściany zdobiły realistyczne malowidła z parą tancerzy w różnych pozycjach, których podsumowaniem były różne cytaty oczywiście o tematyce tańca, która również wplatała się w zwykłe życie.

Nie przyszła jednak tutaj podziwiać budynku, a znaleźć Usagi. Recepcja była tymczasem pusta, choć może ktoś był na zapleczu, więc przechyliła się przez ladę, jednak z takim zamachem, że omal nie poleciała głową w dół. Starała się asekurować machając nogami, ale wyglądało na to, że posmakuje smak podłogi, kiedy poczuła czyjeś dłonie na swojej talii, które ją powoli sprowadziły do pionu.

Widok mężczyzny wprawił ją w osłupienie. Tyle lat... Dlaczego nic Usagi im nie powiedziała. Czy to też przed nimi ukryła?

- S-Seiya? – wyjąkała oszołomiona. Na jej pytanie mężczyzna parsknął śmiechem.

- Dla takiej piękności mogę być i Seiyą – odparł uwodzicielskim głosem, uśmiechając się zalotnie. – Choć uwielbiam swoje prawdziwe imię Akihito. A ty, ślicznotko, jak masz na imię? Choć jeśli mam zgadywać... nazwałbym cię Rozalią, bo rumienisz się niczym różyczka.

Makoto zamrugała oczyma, dostrzegając w jego twarzy minimalne różnice, które odróżniały go od Seiyi, jednak podobieństwo było powalające. Choć Seiya nie był aż takim podrywaczem. Żeby oddać mu prawdę to on czarował jedynie Usagi, choć obiła się jej o uszy wizyta w garderobie Michiru.

- Nazywam się Makoto Kino. Właściwie... - zaczęła mówić, ale przerwał Akihito przerwał jej słowami:

- Co za piękne i silne imię! Mógłbym wymawiać je tysiące razy i nigdy by mi się nie znudziło. Twoje oczy są tak przeszywające. Trafiły mnie prosto w serce.

- Ja... właściwie... - próbowała się przebić Makoto przez uwodzicielską ofensywę mężczyzny, ale ten się chyba nakręcił niczym kołowrotek na uwodzenie.

- Nic nie mów! – wykrzyknął, przykładając dłoń do swego serca. – Wiem, że nie jestem godzien... żebyś zechciała choć spojrzeć na moją brzydką twarz... ale czy mogłabyś się ulitować nad losem biednego człowieka, który upadł na kolana przed twoją urodą... i umówiła z nim na randkę? Jestem oszołomiony twoją urodą!

- Przestań wygadywać głupoty! – zirytowała się Makoto. – Nie zbajerujesz mnie tanimi frazesami, które są tak żenujące i oklepane, że... nikt by nie uwierzył w te banialuki. Tracisz tylko mój czas, a tymczasem...

W tym momencie drzwi otwarły się z hukiem, przez które wybiegła zapłakana Usagi. Nie zauważyła Makoto, znikając na zewnątrz akademii.

- Złamałaś moje serce! – histerycznie oświadczył Akihito.

Makoto prychnęła w odpowiedzi i wyszła za przyjaciółką. Nie miała najmniejszej chęci tracić więcej czasu na tego don Juana od siedmiu boleści.

Kiedy dogoniła Usagi, dogoniła również jej zapłakaną twarz. Łzy lały się strumieniami, a Makoto nie potrafiła ich powstrzymać. Ranę udałoby się opatrzyć, ale trudno wysuszyć łzy. Wobec nich silna Makoto wymiękła. Nie potrafiła leczyć duszy. Objęła przyjaciółkę ze smutkiem, ponieważ cierpienie Usagi było też jej cierpieniem.

Wirujące serca 回転するハートOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz