11. Powrót

75 6 1
                                    

Czasem brak jednej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony.

Alphonse de Lamartine


Przeszłość

Poczucie samotności i obcości towarzyszyło jej od dłuższego czasu. Wyciągała przed siebie ramiona, ale napotykała jedynie pustkę. Świat stał się bezdźwięczną nierozumiejącą ją bańką. W końcu coraz częściej zaczęła milknąć. Coraz częściej zamykać w czterech ścianach własnych myśli. W końcu przestała słuchać otaczających ją ludzi. Cząsteczka po cząsteczce pochłaniała ją ciemność. Początkowo starała się walczyć z tą mroczną krainą umysłu, jednak z czasem odkryła w ciemności wybawicielkę, przyjaciółkę, która wysłuchiwała jej ukrytych tęsknot, pragnień, lęków, uczuć, którymi nie mogła się z nikim podzielić w obawie, że tylko go zrani. Coraz częściej ciemność wyciągała do niej swoje ramiona, aż w końcu otoczyła ją całą. Wchłonęła w całości. Serenity stała się ciemnością.

Długo błądziła, nie widząc nic, nie słysząc niczego poza własnym głosem.

Tak było dobrze. Nie czuła się tak źle jak w jasności. Tam musiała słuchać, odpowiadać, tu mogła po prostu milczeć i żyć w zgodzie z samą sobą. Przede wszystkim mogła się dzielić swoimi uczuciami, które chowała skrzętnie w swoim sercu, ukrytym zakamarku przed całym światem. Teraz mogła nawet wykrzykiwać swoje myśli. Tak długo milczała, aż w końcu przestała w ogóle się odzywać. Przestała zawracać sobie głowę innymi ludźmi, którzy po prostu ją zawiedli. Teraz w ciemności mogła być po prostu szczera. Nie musiała siebie tłamsić.

- Kocham cię, Seiya – szepnęła w ciemność, chcąc się podzielić swoją tajemnicą z przyjaciółką. – Kochałam cię wtedy i kocham cię teraz. Tęsknię za tobą. Za twoim zapachem, dotykiem, za twoim aroganckim głosem! Tęsknię za twoimi dłońmi, które teraz ścierałyby moje łzy z policzków. Tak bardzo chciałabym się wreszcie do ciebie przytulić i przestać udawać kogoś, kim nie jestem. Wszyscy nazywają mnie Serenity, ale w środku się nią nie czuję. Jestem wciąż tą roztrzepaną dziewczyną co kiedyś. Dlatego mój świat stał się celą, od której został wyrzucony klucz. Stał się torturą, bo nie mogę być sobą, wciąż muszę się pilnować, aby postępować jak na Królową przystało.

Mówiła tak wiele i długo wędrowała przez tereny pokryte ciemnością. W tym świecie nie przemykał się nawet jeden promyk. W tym świecie nie było gwiazd. Nie widziała więc celu drogi. Czuła pod bosymi stopami jedynie gładką powierzchnię. Wyciągała wciąż przed siebie ramiona i mówiła, mówiła, mówiła bez końca, aż u końcu drogi napotkała czyjeś dłonie.

Zapłakała. Nie wiedziała, od jakiego czasu już wędruje w tej ciemności, od jakiego czasu nie czuła dotyku ludzkiej skóry, nie czuła czyjegoś zapachu. Teraz bez strachu wtuliła się w te ramiona, nie dowierzając, że mogła czuć to samo ciepło jak przed laty.

- Tak bardzo tęskniłam, Seiya – wybuchła szlochem w znajome objęcia, bojąc się, że są one tylko wytworem jej umysłu. A jednak trzymała się ich mocno, jakby stały się jej przystanią na bezkresnym oceanie mroku. – Tyle lat cię szukałam... aż straciłam nadzieję.

- To naprawdę ty? – usłyszała napływające dźwięki spazmatycznego płaczu. Poczuła jego dłonie, które podjęły wędrówkę po jej ciele, kończąc na jej twarzy. Jego czułe palce obrysowały jej mokre od łez oczy, obrysowywały nos, usta, głaskały policzki, aby później się przesunąć na jej włosy upięte w tradycyjne odanga. – Wciąż się tak czeszesz. Nie mogę uwierzyć... To jest jak sen... Tyle czasu spędziłem w tej czeluści... Omal nie zwariowałem... Przy zdrowych zmysłach trzymały mnie jedynie wspomnienia. Jednak tu najbardziej zabija samotność. Bez ludzkiego głosu, człowiek głuchnie, bez czyjegoś widoku, ślepnie... ale bez ukochanej osoby, przestaje żyć. Ja już dawno temu umarłem, rozumiesz?

Wirujące serca 回転するハートМесто, где живут истории. Откройте их для себя