[04] Chapter Four (Third Season)

Zacznij od początku
                                    

— Przepraszam, Sam — westchnęła mimowolnie do słuchawki. Jej serce biło ciężko sprawiając wrażenie jakby obrosło kamieniem i stało się cięższe przynajmniej o kilka kilogramów. — Odezwę się za jakiś czas, obiecuję — dodała jeszcze i zerwała połączenie, nie słysząc już przez to wściekłego ryku, jaki wydał z siebie mężczyzna po drugiej stronie połączenia.

Oddech kobiety z każdą kolejną chwilą stawał się coraz cięższy, a gonitwa myśli jaka rozpętała się w jej głowie stawała się wręcz nie do zniesienia. Wsunęła drżące dłonie do kieszeni. Złośliwy głos w jej głowie zastanawiał się, gdzie podziała się ta odważna kobieta, która potrafiła postawić się komuś, kto mierzył do niej bronią, będąc gotowym zabić ją w każdym momencie. Przez tych kilka lat zdążyła przyzwyczaić się już do spokoju i monotonii, jakie zaoferowało jej nowe życie.

Odsunęła od siebie wszystkie, niechciane myśli i zmierzyła badawczym spojrzeniem mężczyznę, który wyłonił się zza zakrętu. Dzięki światłu z kilku sufitowych lamp mogła przyjrzeć mu się dokładniej zanim podszedł do niej bliżej.

Na pierwszy rzut oka wyglądał jej na około trzydzieści kilka lat. Był niewysoki i dość krępy. Miał na sobie za długie, szare dresy i bluzę, która opinała się nieprzyjemnie na jego torsie i brzuchu. Szedł dość dziarskim krokiem, a na jego twarzy błąkał się nieprzyjemny, wręcz odrzucający smirk. Włosy schował pod czarną czapką z daszkiem, którego cień zakrywał mu oczy.

Cassandra starała się odrzucić od siebie myśl o nieprzyjemnym pierwszym wrażeniu, jakie na niej zrobił i zmusiła się do skupienia tylko i wyłącznie na tym, po co chciała się z nim spotkać. Nie zamierzali się przecież zaprzyjaźniać – a co za tym idzie – wcale nie musiał wzbudzać w niej nie wiadomo jakiego zachwytu. Uniosła nieznacznie podbródek, starając się nie skrzywić za mocno na odrażający smród palonego zioła, wymieszanego z kilkudniowym potem, jakie poczuła w momencie, w którym mężczyzna zbliżył się do niej na odległość zaledwie kilku kroków.

— Cześć laleczko — niski, lekko zniekształcony glos mężczyzny wzbudził w niej jeszcze większe obrzydzenie. — To ty zadzwoniłaś do mnie z telefonu Malika? — zapytał na co skinęła lekko głową. Podeszła do niego bliżej, dławiąc w gardle odruch wymiotny.

— Ze mną — powiedziała cicho, jakby poprzednie potwierdzenie miała być niewystarczające. Z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjęła podłużny, prostokątny pakunek owinięty dokładnie szarym papierem. — To twoja zapłata — wskazała brodą na worek kokainy, który zwinęła z komisariatu.

Miała ogromne wyrzuty sumienia z powodu hipokryzji jaką się w tamtym momencie wykazała. Sama zawsze rozpętywała awanturę, kiedy jakieś dowody, albo inne, zarekwirowane fanty ginęły ze schowków. Wciąż jednak starała się wytłumaczyć przed samą sobą, że nie miała innego wyjścia. Ratowała przecież najważniejszą osobę w swoim życiu. Musiała zrobić wszystko, żeby mógł w jednym kawałku wrócić do własnego domu.

Cofnęła rękę, kiedy mężczyzna, z szerokim uśmiechem w jakim rozciągnęły się jego popękane usta, sięgnął po trzymany przez nią pakunek. Pokręciła przecząco głową i mimowolnie cofnęła się o krok.

— Najpierw to co dla mnie przyniosłeś, a potem zapłata — zażądała twardo, na co jej towarzysz zaśmiał się gardło, odchylając lekko głowę do tyłu jakby ruch kobiety naprawdę bardzo go rozbawił.

— Skoro mi nie ufasz, księżniczko — wymamrotał tak, że ledwo dane jej było go zrozumieć. Mężczyzna pomacał się najpierw po kieszeniach, a potem wsunął w nie dłonie, wygrzebując z nich kilka pomiętych kartek. Wyciągnął je przed siebie pozwalając na to, aby odebrała swoje „zamówienie", a kiedy tylko podała mu kokainę, natychmiast rozsunął bluzę i schował za nią otrzymany pakunek. — Wiesz, lalka — napięła mięśnie, podnosząc wzrok znad niezgrabnie zapisanych kartek, kiedy jej towarzysz przerwał ciszę panującą między nimi. — Dużo mówi się o tym, że Malik tak nagle zniknął. Jego ludziom nie podoba się, że przestał odpowiadać na ich wiadomości i nie pokazuje im się na oczy. Mnie to tam za bardzo nie interesuje, ale mam ogromny dług wdzięczności wobec tego chłopa. Dlatego dobrze mu radzę. Niech się w końcu pojawi, bo może tego bardzo gorzko pożałować.

The Queen Wears Black | Zayn Malik FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz