[04] Chapter Four (Third Season)

977 63 18
                                    



Gdy już znajdziesz swoją drogę, nie lękaj się. Miej odwagę popełniać błędy. Rozczarowania, porażki, zwątpienia to narzędzia, którymi posługuje się Bóg, by wskazać nam właściwą drogę.
~ Paulo Coelho
"Brida"

— Willson, masz nie po kolei w głowie. Masz natychmiast zawrócić, albo zadzwonię do Kespera! — skrzywiła się mocno, słysząc w słuchawce krzyk Samuela. Od kilku minut robił jej nieustannie wyrzuty i wymyślał coraz to nowsze groźby. — Rozumiesz mnie? Ja nie żartuję. Robisz głupotę, a co gorsza zdajesz sobie z tego sprawę!

Zaczęła żałować, że postanowiła z nim porozmawiać. Po kolejnej nieprzespanej nocy chciała po prostu znaleźć u kogoś odrobinę zrozumienia. I chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że Samuel prędzej obciąłby sobie rękę, niż przyznał, że dobrze robi narażając swoje życie, zadzwoniła do niego. Uśmiechnęła się do siebie blado, zerkając na telefon, na wyświetlaczu którego widniało zdjęcie szeroko uśmiechającego się blondyna. Bardzo chciała, aby był teraz przy niej, ale jego życie w Los Angeles biegło dalej, nie pozwalając mu na opuszczenie słonecznego miasta.

Nie miała mu za złe, że postanowił przenieść się do Kalifornii, odrzucając propozycję objęcia funkcji jej asystenta, kiedy ona sama została mianowana detektywem po przejściu Fernandeza na zasłużoną emeryturę. Chociaż na początku nie do końca potrafiła się pogodzić z faktem, że od tamtej pory Samuel nie mógł już osobiście ratować jej z każdej opresji, w końcu zrozumiała że tak egoistycznym podejściem nie mogła niczego zdziałać. W końcu pragnęła szczęścia przyjaciela bardziej niż swojego. Nawet, jeżeli to szczęście mieściło się kilka tysięcy kilometrów na zachód.

— Zaraz będę na miejscu — wymamrotała cicho, przerywając tym tyradę Samuela na temat jej nieodpowiedzialności i głupoty, które miały doprowadzić ją do zguby. — Powstrzymaj się z dzwonieniem do kogokolwiek do jutra. Z resztą mówiłam ci już, możesz wydzwaniać do Tomlinsona ile tylko chcesz, jego i tak nic nie obejdzie — dodała, zatrzymując swój samochód na podziemnym parkingu jednej z galerii handlowych nieopodal centrum miasta. Zabrała telefon z siedzenia pasażera i wysiadła z pojazdu, zamykając za sobą drzwi z głuchym trzaskiem.

W słuchawce przez chwilę zapanowała kompletna cisza, której tym razem nie miała odwagi przerwać. Rossi co chwilę wydawał z siebie dziwne stęki, jakby chciał coś powiedzieć, jednak za każdym razem urywał słowo w pół i klął pod nosem na tyle cicho, że ledwo była w stanie zrozumieć co miał na myśli. Uśmiechnęła się do siebie lekko. Wiedziała, że martwił się o nią dokładnie tak samo jak ona o niego. Była mu za to niezmiernie wdzięczna, bo świadomość tego niejednokrotnie w przeszłości podnosiła ją na duchu.

— Nie możesz poczekać z robieniem jakichkolwiek głupot przez miesiąc? Przysięgam, że do tego czasu skończę wszystkie swoje sprawy i wezmę urlop specjalnie, żeby ci z tym pomóc.

— Miesiąc to za dużo, Sam — westchnęła ciężko, zatrzymując samochód. Zerknęła na wyświetlacz, uśmiechając się lekko do zdjęcia przyjaciela. — Wiesz przecież, że liczy się każda sekunda, nie mówiąc o dniach. Nie powstrzymasz mnie, Samuelu. Możesz jedynie życzyć mi szczęścia — dodała twardo, słysząc ciężkie kroki, które echem odbijały się od ścian pustego parkingu. Jej serce zabiło mocniej, jednak starała się zachować kamienną twarz. Nie był to najodpowiedniejszy moment na okazywanie emocji.

— Cassandra — ostrzegawczy ton głosu przyjaciela zbił ją nieco z pantałyku. Poczuła się jak w czasach dzieciństwa, kiedy to tata karcił ją prawie za każdą rzecz, którą zrobiła. — Skończ na reszcie z tymi żartami i wracaj do domu. Szczęścia? Mam ci życzyć szczęścia?

Była przekonana, że głos przyjaciela z każdą chwilą stawał się coraz mniej nieustępliwy i jakby bardziej spanikowany. Czuła się okropnie ze świadomością, że tak bardzo nadwyrężała jego nerwy i że musiał się przez nią martwić. W tamtym momencie bardzo pożałowała, że jednak zdecydowała się wykonać do niego telefon. Nie chciała jednak, aby jej ciało zgniło zapomniane na wysypisku śmieci i zapobiegawczo wolała poinformować kogoś o tym, gdzie ewentualnie można było go szukać. A Samuel był jedyną osobą, która mogła się tego dowiedzieć. Był na tyle daleko, że nie zdołałby przyjechać i jej powstrzymać, a zadzwoniła do niego na tyle późno, że jakiekolwiek wzywanie przez niego pomocy było już bezcelowe.

The Queen Wears Black | Zayn Malik FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz