[14] Chapter Fourteenth (Second Season)

Zacznij od początku
                                    

Zayn zaklął szpetnie pod nosem, nie zwracając uwagi na fakt, że kilka osób, przechodzących obok mierzy go uważnym spojrzeniem. Owszem, był w połowie zadowolony, że Styles jednak pomoże mu z dokończeniem akcji, jednak nie odzyskał go, czego cholernie mocno żałował. Owszem, Liam był jednym z najlepszych informatyków z jakimi miał do czynienia, jednak drugim i ostatnim, któremu ufał na tyle, żeby dopuścić blisko swoich dokumentów. Payne zaczynał powoli z tym wszystkim nie wyrabiać, a co za tym idzie oczekiwał od Zayna, że ściągnie mu jakąś pomoc.

Zdenerwowany mężczyzna podniósł się z ławki i trącając ramieniem jakiegoś młodego faceta, ruszył szybkim krokiem do hotelu. Musiał się napić, najlepiej czegoś mocnego. Koniec pracy na dziś, teraz czas zająć się sobą.

~*~

-- Odsuwam cię od sprawy Malika, Cassandro. Bardzo mi przykro z tego powodu, jednak nie dałaś mi innego wyboru – detektyw Fernandez siedział za biurkiem w swoim tymczasowym gabinecie, podpisując kilka ostatnich dokumentów, które miały zakończyć pobyt Willson w Berlinie. Ona sama siedziała po drugiej stronie mebla, pochylając się do przodu z łokciami opartymi o kolana. Patrzyła przed siebie pustym wzrokiem, nerwowo bawiąc się palcami swoich dłoni. – Za kilka dni będziesz miała samolot powrotny do Los Angeles. Jeżeli do tego czasu będziesz starała się jakkolwiek interweniować w dochodzenie, będę musiał odebrać ci prawo do wykonywania zawodu. To koniec z mojej strony. Możesz opuścić gabinet i wrócić do hotelu. Potraktuj te kilka dni jako urlop – skinął lekko. Cassie wiedziała, że dalsze rozmowy są bezsensowne. Musi pogodzić się z tym, że właśnie przegrała i nie dopełni zemsty, która od tak dawna zatruwała jej codzienność.

Żegnając się krótkim 'do zobaczenia w LA', podniosła się z miękkiego, czarnego krzesła i wyszła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Poczuła kilka przenikliwych spojrzeń na swoich plecach, kiedy stojąc tyłem do innych policjantów, uderzyła otwartą dłonią w ścianę. Była na siebie wściekła. Głowa cholernie mocno ją bolała z powodu kaca, który męczył ją od kiedy tylko wstała z łóżka. Nie pomógł nawet zimny prysznic i cała masa leków bólowych, które brała do momentu, kiedy mdłości zaczęły ją męczyć.

Odwróciła się powoli i ignorując ludzi, w dalszym ciągu przyglądających jej się uważnie, ruszyła w kierunku wyjścia. Przez chwilę w głowie ciemnowłosej pojawiła się myśl, że może jednak dobrze się stało. Była już tym wszystkim zmęczona. Przez ostatni czas mało jadła, prawie nie spała i zaniedbała siebie oraz swoich przyjaciół. Praktycznie nie wychodziła z domu, nie licząc chodzenia do pracy, której w całości się poświęciła. Może to najwyższa pora, żeby powrócić do normalności? Wziąć urlop, wyjechać na krótkie wakacje, a później wrócić i zając się tym, co do niej należy – łapaniem przestępców, których da się złapać.

Zmrużyła oczy, wychodząc z budynku posterunku. Słońce świeciło dzisiaj od rana na berlińskim niebie i nie zapowiadało się na deszcz. Kobieta prychnęła pod nosem. Akurat wtedy, kiedy pogodziła się ze swoją porażką i prawie doprowadziła do śmierci z powodu przedawkowania alkoholu, pogoda postanowiła się poprawić. Podeszła do samochodu i wsiadła na miejsce pasażera. Musiała poczekać na Samuela, który odbierał właśnie ostatnie instrukcje. Zajął jej miejsce w tej sprawie. Nie była zdziwiona, w końcu kilka ostatnich lat pomagał jej zbierać informacje na temat Zayna i ganiał za nią, kiedy ona jak ostatnia idiotka starała się złapać go i zamknąć. Nie miała nic za złe przyjacielowi. W głębi duszy cieszyła się, że mimo wszystko mogła posiadać informacje z pierwszej ręki właśnie od niego. Przynajmniej mogła być pewna, że nie będzie kręcił. Eric, który również dalej pozostał przy sprawie, mógł nieco naginać rzeczywistość, albo w ogóle nic nie mówić. Zakochany, przesadnie martwił się o nią i starał się, żeby nie musiała się niczym denerwować. Niestety, w większości przypadków to nie skutkowało.

-- Jeżeli odezwiesz się chociażby jednym słowem, wysiadam i wracam do hotelu na piechotę w nadziei, że potrąci mnie jakiś samochód, dokańczając dzieła, które zaczęłam wczoraj w tym cholernym barze – zastrzegła zaraz po tym, jak blondyn zajął miejsce za kierownicą. Rossi otworzył szeroko oczy, unosząc dłonie w obronnym geście. Spodziewał się gróźb, jednak był bardziej przygotowany na obietnice kastracji.

Odpalił silnik, dla pewności zamykając wszystkie drzwi, żeby przyjaciółka w żaden durny sposób nie mogła sobie zaszkodzić. Martwił się o nią i żałował, że nie może wrócić razem z nią do Ameryki dla pewności, że nie zrobi sobie na miejscu nic głupiego. Wiedział jednak, że Cassandra nie wybaczyłaby mu, gdyby nie poprowadził tej sprawy do końca.

~*~

Liam i Amanda leżeli razem na podwójnym łóżku w pokoju hotelowym mężczyzny. Ona na jego nagiej klatce piersiowej, przykryta jedynie cienkim materiałem bladego prześcieradła, a on obejmujący ją ramieniem w pasie. Delikatnie pocierał kciukiem skórę na pośladku Blake, powodując gęsią skórkę na całym jej ciele. Ciemnowłosa uniosła dłoń, zaczynając powoli kreślić palcem wzroki na jego piersi.

-- Jak dużo czasu zostało do tego, co chce zrobić Malik? – zapytała cicho, przyciskając lekko paznokieć do skóry Payne'a, zostawiając na niej białe serduszko. Nie podejrzewała, że kiedykolwiek znajdą się w takiej sytuacji, jednak nie żałowała. Cieszyła się, że w końcu mogła być blisko niego. Dziwiła się sama sobie, ale miała poczucie, że tak właśnie powinno być, że to wszystko, co teraz się dzieje poprowadzi w końcu do spokoju w życiu jej i kilku innych osób.

-- Dwa, jeżeli Harry zgodzi się pomóc – Liam uśmiechnął się pod nosem przyglądając się temu, co robi Amanda. – Jeden dla Harry'ego i jeden dla Zayna. Ten pierwszy musi wymyślić jakąś strategię, a drugi ją zrozumieć – zaśmiał się cicho. Odetchnął, przyciągając kobietę bliżej siebie. Jej piersi potarły o jego żebra, powodując przyjemne mrowienie w tamtym miejscu.

-- On specjalnie ściągnął mnie do Los Angeles, w tym liście nie było nic ciekawego, prawda? – zapytała po chwili milczenia. Poczuła wibracje pod sobą, kiedy Liam po raz kolejny zaczął się śmiać.

-- Było coś ciekawego, ale nie mogę ci powiedzieć, bo uciekniesz mi stąd, żeby go dopaść i zabić – ucałował delikatnie czubek głowy Mandy, bardziej nakrywając ich prześcieradłem. – Śpij Blake, w przeciwieństwie do Malika ja nie mam dwóch dni, a dwanaście godzin – zamknął oczy. Nie musiał długo czekać na sen. Brunetka wiedziała, o co chodzi, dlatego powstrzymała się nawet od kąśliwej odpowiedzi na to, że nazwał ją po nazwisku. A list i tak przeczyta. Ze zgodą Liama czy bez niej.

~*~

Najwyższa pora poprowadzić wszystko do końca.

Zabrać kogoś na wycieczkę do Paryża? Albo do Nowego Yorku? Najlepiej tak dwa lata wstecz, do początku tego wszystkiego. ;)

Pozdrawiam, Jesica xx

The Queen Wears Black | Zayn Malik FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz