[12] Chapter Twelfth (First Season)

Zacznij od początku
                                    

-- Powiedz mi Aniołku. Czy nawet, jeśli nie dam ci żadnego zadania, to i tak będziesz wpadała w kłopoty? Bo wiesz, mógłbym się przygotować na przyszłość – westchnął teatralnie, chowając z powrotem broń. Zareagował zdecydowanie zbyt impulsywnie.

-- Zayn, to on wtedy pod klubem – wyszeptała cicho, a jej oczy zaszkliły się nieznacznie. Pozbyła się jednak szybko świeczek, mrugając kilkukrotnie powiekami. Cholerna słabość. Dlaczego musi pojawiać się akurat w momentach, kiedy z krwi ulatnia się adrenalina?

-- Spokojnie Aniołku. Louis i Liam się nim zajmą, a my jedziemy, bo wyglądasz, jakbyś właśnie przebiegła jakiś maraton – zażartował, podnosząc ją na rękach i niosąc w kierunku motoru.

-- Przebiegłam – powiedziała słabym głosem, a czarne plamy, których wcześniej udało jej się pozbyć wróciły, całkowicie przysłaniając pole widzenie.

 

~*~

-- Hej, Aniołku. Nie rób mi tego. Nie, kiedy Liama, albo Nialla nie ma w pobliżu – jęknął spanikowany Mulat, siadając za kobietą, która posadził sobie ówcześnie na motorze i jak najszybciej chcąc znaleźć się w domu, ruszył z miejsca.

         Nigdy wcześniej nie zależało mu aż tak bardzo, żeby uratować kogokolwiek ze swoich ludzi. Zauważył już dawno, że ona zaczynała stawać się dla niego coraz ważniejsza i w stu procentach zdawał sobie sprawę z tego, że idąc do niej i rozmawiając z nią bez żadnych szczególnych powodów w cale nie opóźnia tego procesu. Nie wiedział, jak może być na tyle głupi, albo co w niej jest tak fascynującego, że nie jest w stanie oprzeć się Cassie. Żadna kobieta wcześniej nie zrobiła na nim aż takiego wrażenia i to było w tym wszystkim najbardziej przerażające.

         Po kilku minutach zjechał na podjazd i biorąc Willson z powrotem na ręce, skierował się prosto do pokoju Horana. Miał nadzieję, że blondyn odpuścił sobie dzisiaj wszystkie imprezy, pomimo tego, że jest sobota i jednak zastanie go na miejscu. Co prawda w całym domu mają jeszcze dwóch mężczyzn, zajmujących się ratowaniem innych, ale jakoś nie mógł się przemóc i zaufać im na tyle, żeby dotykali szatynki, która właśnie zaczęła nieznacznie poruszać się w jego ramionach.

         Panika narastała w nim coraz bardziej i nie mógł tego znieść. Przecież on nie mógł panikować. Nazywa się Zayn Malik i do jasnej cholery nie boi się niczego! A już tym bardziej nie zależy mu na nikim aż tak bardzo, żeby bać się o niego, kiedy zemdleje. Przecież to nie tragedia. Chociaż… Od każdej reguły znajdą się jakieś wyjątki.

-- Niall, musisz mi pomóc – warknął, otwierając kopniakiem drzwi, nawet nie bawiąc się w pukanie.

-- A tej co znowu się stało? – mruknął blondyn, podrywając się ze swojego łóżka i robiąc miejsce Malikowi, żeby mógł na nim ułożyć kobietę.

-- Chciałbym to wiedzieć, ale jak na razie musisz ją obudzić – stęknął Mulat, ostrożnie kładąc ciemnowłosą na posłaniu.

-- Musimy poczekać – Niall wzruszył ramionami, wchodząc na chwilę do łazienki, żeby namoczyć ręcznik zimną wodą i zacząć delikatnie dotykać nim czoła kobiety. Dobrze wiedział, że gdyby tylko zrobił cokolwiek Cass, to Malik pokusiłby się o oberżnięcie jego łap. – Mógłbyś przynieść lodu – zaśmiał się, widząc jak jego szef 

The Queen Wears Black | Zayn Malik FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz