Epilog

1.6K 161 56
                                    

*3 lata później*

Naruto siedział na klifie, z którego był ładny widok na miejsce, gdzie przybywają dusze z Bliskiego Brzegu. Chłopak spędzał wiele czasu ze zmarłymi, ale również na polu bitwy. Kto by pomyślał, że wojna nie jest ciągłą bitwą, a raczej jest złożona z ciężkich potyczek. 

Namikaze głównie musiał siedzieć obserwować czy ktoś nie zjawił się i nie ma zostać osądzonym....jednak jego praca polegała nie tylko na sądzeniu ludzi, ale i na trzymaniu porządku w Bezkresnym Oceanie, czy na Dalekim Brzegu, ale mimo zapracowania, potyczek, miał czas na jedno....na obserwowanie swojej rodzinnej Wioski.

Jego wygląd zmienił się....a raczej on sam postarzał się o kilka lat. Jako Śmierć mógł robić ze swoim wiekiem co mu się żywnie podoba, a nie chciał by ludzie czuli się urażeni widząc nastolatka, który stwierdza, że jest wszechobecną śmiercią i przyszedł ich "oceniać". Teraz raczej wyglądał na dwadzieścia pięć lat i raczej nie zamierzał tego zmieniać. Był wysoki, a włosy pozwolił sobie odrobinę zapuścić.Jednak nie to było dla niego najważniejsze.

Od czasu pamiętnego Święta Klanów, Liść, Chmura i Piasek zebrały się w sobie, i zjednoczyły ze Skałą oraz Mgłą. Po tym wydarzyła się wojna, która była zasługą bezecnych i ich manipulacji ludźmi, ale musieli szybko się wycofać, bo ani Naruto, ani jego przyjaciele nie mieli zamiaru oddać im ludzkości. 

Mimo, że trochę się wydarzyło od ich odejścia, Uzumaki po cichu odrobinę bardziej opiekował się właśnie nimi, własną rodziną. Bolało go to, że mimo upływu czasu nadal mają trudności w otrząśnięciu się po jego zniknięciu. Jego rodzice mocno cierpieli.....ale tylko do czasu wojny, potem oboje poświęcili się niszcząc statuę dziesięcioogoniastego. Teraz w centrum Wioski postawiono pomnik na cześć jego rodziny....umieszczono tam jego maskę, symbol wiru oraz kunai taty, dzięki czemu nigdy nie zostaną zapomniani. Jednak nadal było wielu ludzi, którzy pałętali się po ulicach i okazując cierpienie z ich powodu. 

Był to jeden z tych bardziej leniwych dni, gdy Naruto mógł sobie pozwolić na chwilę odpoczynku i poobserwowania dawnych przyjaciół. Czarny kot, towarzysz który teraz praktycznie nie odstępował jego boku pojawił się na jego nodze. Kocur spojrzał bystrymi oczami na chłopaka.

-Coś wymyśliłeś....-stwierdził widząc szaleńcze iskierki w oczach następcy Raishina.

-Heh...widzisz....ci ludzie nadal nie potrafią oswoić się ze śmiercią...

-Ty też wcześniej tego nie potrafiłeś i ja musiałem cię nauczyć-przerwał mu.

-Wiem...ale....zastanawiam się....nie jestem w stanie obserwować każdy zakamarek świata, a nie chcę by kolejna wojna zapukała do naszych drzwi w najbliższym czasie. Musiałbym dokładniej obserwować Daleki Brzeg by uniemożliwić jakiekolwiek ruchy Bezecnym, ale i tak mam sporo obowiązków....nie wiem jakim cudem Raishin wcześniej to opanował....

-Nigdy tego nie opanował...ponad trzy wojny, stworzenie dziesięcioogoniastego, walka z klanem Otsutsuki.....gdy tak na to patrzysz to nie masz, aż takiego złego startu dzieciaku....

-Tak...ale....chcę być lepszy, chcę by ludzie byli bezpieczniejsi i mieli wolną wolę, by nie byli zmuszani przez Jashina i innych do wojen....Dlatego.....

-Wymyśliłeś coś.....tak......co dokładnie?

-...Co jeśli....stworzyłbym więcej bakeneko? Mam na myśli.....więcej twoich pobratymców, którzy by rozpierzchli się po świecie i pilnowali za mnie?

Kot spojrzał na niego.

-I jak masz zamiar niby to zrobić?....Od razu uprzedzam cię, nie wiem jak stworzył mnie Raishin, nie wiem jakim cudem stworzył moją duszę, więc.....

SześciuWhere stories live. Discover now