Rozdział 54

1.1K 115 4
                                    

Shinobi wrócili do Wioski Liścia po kilku dniach. Gdy tylko przekroczyli bramę wokół nich zjawili się ANBU. Skłonili głowy i zaprowadzili od razu do gabinetu Hokage. Przez tłum znajdujący się w tym pokoju Anioły czuły się nieswojo. Nie podobało im się to, że zaraz za plecami mają byłych przyjaciół Naruto. Jednak próbowali zignorować niepewność i skupić się na zdaniu raportu.

-Co się wydarzyło?-zapytał Namikaze, po przywitaniu się z synem.

Obito wyszedł przed szereg i zaczął mówić.

-Gdy próbowaliśmy namierzyć sanbiego, pojawiło się dziwne uczucie, jakby osaczenia i obserwowania. Nie byliśmy jednak w stanie znaleźć przyczyny tego 'zjawiska', więc posłaliśmy po pomoc-mruknął.-Nic więcej nie zrobiliśmy....nie byliśmy w stanie nawet odpoczywać, to było tak tłamszące, że z trudnością oddychaliśmy.

-Rozumiem...A co z ciałami?

Kakashi podszedł do biurka Kage i podał mu zielony zwój.

-Nie jesteśmy w stanie rozpoznać ich, ale znaleźliśmy strzępki zwojów oraz ochraniaczy...to wszystko co z nich pozostało-powiedział wskazując na zwój.

-Dziwne symbole na drzewach wyglądały jak okrąg, a w środku można było dojrzeć trójkąt, nie wiemy kto je malował, ani czemu służyły-mruknął Asuma.

Hokage kiwnął głową i spojrzał na Anioły. Przymrużył delikatnie oczy, wiedział że jego byli uczniowie i Sarutobi powiedzieli tylko o sytuacji sprzed przybycia jego syna i drużyny specjalnej, więc najpewniej coś się wydarzyło i to właśnie oni mieli o tym mówić.

-Więc...?-zapytał. 

Jego syn podrapał się po głowie, a Minato mógł przysiąc, że zobaczył strach w oczach syna.

-Gdy przybyliśmy, emmmm chcieliśmy zabrać ich jak najszybciej stamtąd więc poszliśmy po sanbiego.....no a potem zaatakowało na Akatsuki-powiedział niepewnie jinchiuriki kyuubiego.

Hokage patrzył na chwilę na nich, zamrugał kilka razy i skrył twarz w ręce.

-Naruto.....-jęknął.

-Oni zaatakowali pierwsi-zapewnił go szybko syn.

Chunini stali lekko niepewnie. Czy to na pewno ten sam Naruto? Nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Tak nie poważnie, tak....swobodnie? Czwarty spojrzał na syna i czekał na cały raport. Ten westchnął i zaczął mówić.

-Zaatakowali nas dwaj mężczyźni. Zająłem się jednym z nich, był....fanatykiem religijnym, jak mniemam. Chciał złożyć mnie w ofierze dla Jashina....-zastopował widząc jak brew ojca drgnęła, ale zaraz mówił dalej.- To on malował te dziwne symbole. Potrzebował ich do odprawiania swojego rytuału.....Zabierał krew ofiary, a potem rysował symbol, nie wiem co dalej miał zrobić, ale wyglądało to tak jakby sam chciał się zabić, nie jestem pewien.

-Drugi nazwał się Kakuzu. Jego technika polegała na wyrywaniu serc z przeciwników i tworzenie z nich coś na wzór podwładnych. Żeby go zabić musieliśmy zniszczyć trzy serca oraz jedno jego , które było ukryte w jego ciele-powiedział spokojnie Midori.-Potrafił posługiwać się wszystkimi żywiołami, był świetny w taijutsu, ale nie miał szans przeciw naszej piątce. 

-Rozumiem....-rzekł Minato mocno zamyślony.

-Przepraszamy sensei, że nie wypełniliśmy misji-mruknął Kakashi lekko skłaniając głowę. Zaraz za jego przykładem poszła cała grupa, która miała za zadanie złapanie sanbiego.

-Nic nie szkodzi, ważniejsze jest wasze zdrowie....

-Pff! -prychnęła Hikari, a zaraz po tym Anioły mocniej się wyprostowały. Wyglądało to tak jakby się chełpiły tym, że wykonali swoją misje poprawnie, w przeciwieństwie do chuninów, przez co niżsi rangą, skuli się odrobinę bardziej, na ten akt brutalności z ich strony.

Jednak Kage zauważył coś innego w nich, raczej rozbawienie.

-Coś nie tak?-zapytał się.

-My wykonaliśmy za nich robotę-powiedział Naruto. Przez co większość poruszyła się niespokojnie.

-To znaczy?

-Sanbi, jest bezpiecznie zapieczętowany we mnie-powiedziała Hikari, a mistrzowie i uczniowe spojrzeli na nich w nie małym szoku.

-J-jak?-zapytał się Obito.-Nie było ciebie i Naruto, z nami zaledwie półgodziny!

-Nasz sekret jak, ale ważne jest to, że misja została wykonana-powiedział blondyn.

Hokage nadal patrzył zdziwiony na syna, ale zaraz przywrócił się do zmysłów.

-Dobrze....jutro chcę na papierze pełny raport, a teraz możecie już odejść-powiedział. Widząc, że Anioły się nie zbierają, zapytał ich.-Chcecie jeszcze coś powiedzieć.

-Na osobności, chcemy z tobą porozmawiać-powiedział spokojnie jego syn. Starszy Namikaze uśmiechnął się ciepło i poczekał, aż wszyscy oprócz drużyny specjalnej opuszczą budynek.

*************************************************************************

Wygląda na to, że zostanie mi kilka rozdziałów w zapasie

SześciuOnde histórias criam vida. Descubra agora