Rozdział 29

1.3K 113 6
                                    

To co pochyłą czcionką nie jest w opowiadaniu Midori i reszty. Enjoy!

Minęły dwa tygodnie. 01 codziennie zjawiał się u dzieci, żeby po kilku godzinach zostać wywleczonym z pokoju. Wszyscy go poznali. Na swój sposób stał się ważną dla nich osobą, a w szczególności, dlatego że buntował się.....każde jego słowo było splunięciem w twarz Orochimaru i Danzo. Każdy śmiech i spojrzenie dawało nadzieję dzieciom. Dlaczego więc siepacze, jeszcze go nie zabili? Dlaczego wracał jedynie z siniakami i krwią na ubraniach? Zawsze spokojny i uśmiechnięty, jakby nigdy nic się nie stało! Teraz aktualnie siedział z resztą i drażnił się z 56. Siedział za nią marudząc jej nad ramieniem.

-Ale jesteś mała.....na pewno masz osiem lat?

-Ty też olbrzymem nie jesteś!-mruknęła po godzinie nieangażowania się w kłótnie. Na ustach chłopaka pojawił się chytry uśmiech.

-Przy mnie jesteś niczym krasnal!

-Jaki ty masz problem człowieku?-zapytała się. Czuła się rozluźniona. Obecność tego dziwaka......jej....przyjaciela sprawiała, że czuła się swobodniej.

-Ja? Żaden.....oprócz tego, że jesteś niska-powiedział przeciągając słowa. 

Pozostała trójka przyglądała się temu w rozbawieniu, a inne dzieciaki miło odpoczywały, czując się bezpiecznie z chłopakiem.

-...nudzi mi się....-mruknął z żalem w głosie chłopak, zwracając na siebie uwagę i wywołując nikłe uśmiechy wśród reszty towarzyszy.-....nie podoba mi się....

-Co?-zapytał 23. Czasami nie mogli nadążyć za tokiem myślenia blondyna.

-To, że traktują nas jak nieludzkich więźniów!-warknął i wstał ze zdenerwowania całkowicie zmieniając charakter z figlarnego dzieciaka, na małego furiata.-....to oni powinni zostać pozbawieni imion, nie my! Takie potwory jak oni nie mają prawa, żyć, a tym bardziej być traktowani jako ludzie! Słyszycie mnie ANBU?-krzyknął w stronę drzwi, przerażając dzieci.

-Siadaj, zaraz ściągniesz na nas kłopoty-wystraszyła się jakaś dziewczyna, tamten jednak nie słuchał.

-Jak tak bardzo chcieliście przeprowadzać eksperymenty na dzieciach, trzeba było oddać swoje! Nikt wam nie wybaczy! Zobaczycie....Śmierć nie zna litości i poderżnie wam gardła prędzej czy później!

-01!-krzyknął 45 i posadził przyjaciela na podłodze.

-Nie wejdą....nie odezwą się....bo wiedzą, że mam rację-powiedział.

-Eh....skoro tak bardzo nie chcesz grać w ich grze to co masz zamiar zrobić?-zapytał się 78.-Nie mamy jak się im buntować, tobie może nic nie zrobią, ale my zostaniemy ukarani o wiele gorzej.

-Zacznijmy małymi kroczkami-powiedział 01 i zastanowił się.-Nadajmy sobie imiona!-powiedział dumnie.

45 zaśmiał się.

-Znowu to samo?-zapytał się.

-To będzie przynajmniej taki mały promyczek słońca w tej dziurze! Każdy ma z nas własną osobowość, czemu mamy mieć jakieś głupie cyferki, jako imiona?

-Heh....znowu chcesz ponadawać wszystkim imiona?-zapytał się 45.

-Tym razem będą lepsze!-powiedział i uśmiechnął się.-Co wy na to?

Dzieciaki wydawały się sceptycznie nastawione, chociaż 23 wydawał się zafascynowany tym pomysłem.

-Dawaj!-powiedział, szczerze zaczął się interesować nowym przyjacielem. Był inny.

-W takim razie.....-wskazał na niego palcem.-Kumo! I co?

-Eeeee.....mógłbyś coś bardziej odjazdowego? Na przykład Hayato?-zapytał się z rezygnacją szarooki.

-Nie! Twoje oczy przypominają szarą chmurę!-powiedział dumny ze swojego pomysłu.

-Hmmmm....pasuje ci-powiedział 78.

-Yep-zgodził się 45.

-A ty!-powiedział do zielonowłosego.-Ty będziesz Midori!

-Serio!? To już przesada!-powiedział 78.

-Ha! Pasuje ci!-zaczął się naśmiewać z niego Kumo.

-A ty....?-zapytał się blondyn.

-Ja zostanę przy poprzednim, które mi nadałeś....-chciał już je powiedzieć, gdy zobaczył jak 01 uśmiecha się i przerywa mu.

-Okej....Hikaru....a ty co? Mam cię nazwać Shita (w dół) bo w górę już rosnąć nie będziesz, mikrusie!

-Zamknij się! Nie chcę twojego imienia! Sama sobie coś wymyślę!

-A proszę cię bardzo! Ale, żadne nie będzie tak dobre jak to wybrane przeze mnie!

-Ha! Bardzo śmieszne.

Cały dzień śmiania i naigrywania się z wymyślonych imion, minął, a dzieciaki zaczęły lubić te proste czasami zabawne nazwy...po tygodniu jednak, chłopak...blondyn nie wrócił.

To było dziwne....

-Nie przyjdzie przez długi czas- mruknął Hikaru, po dniu.-Za pierwszym razem też tak było....zabrali go...nie wiadomo gdzie, na parę miesięcy. Wróci, ale do tego czasu my będziemy znowu mieli morderczy trening...-powiedział.

Miał rację. Z samego rana 01 został siłą wyciągnięty z kryjówki Sanina i zmuszony do powrotu.....powrotu do Korzenia. Nie cieszył się. W przeciwieństwie do tamtego miejsca, w kryjówce ANBU nie było innych dzieci....ba! Nikt nie miał prawa z niewtajemniczonych się do niego odzywać....jedynie Danzo....i tylko on....widział jego zakuty łeb dwadzieścia cztery godziny na dobę! Miał go dość. Dlatego wolał spędzać czas z dziećmi. Kiedyś chciał uciec....uciec do Wioski, która jest w pobliżu, ale.....czy Hokage, przywódca przyjmie go? Przecież pewnie wie o działalności swojego podwładnego? Przecież....to jest jawne....on wykonywał misje....zabijał....przecież nie przeszło by to niezauważone prawda? A może to Danzo go chroni, przed potworem jakim jest Hokage? Może gdyby go zobaczył splunąłby mu w twarz, a potem zabił? Za zdradę? Za nieposłuszeństwo? A może dzieci, które są przetrzymywane w lochach Orochimaru, są planem tego człowieka...przywódcy Wioski Ukrytej w Liściach. Może to on zlecił to tym dwóm.....

-Naruto....-zaczął głos w głowie.-Hokage, nie jest potworem! Nigdy nie zrobiłby czegoś takiego....nie wątp w niego, ani w moje słowa!

Dziewięć rudych ogonów zafalowało, a czerwone oczy wydawały się smutne, pełne bólu...

SześciuWhere stories live. Discover now