Rozdział 42

1.2K 121 14
                                    

Uzumaki wpadł do pomieszczenia, skąd dobiegał krzyk. Zaraz za nim pojawiła się Hikari, a potem Midori i Tsuka. Pokój był ogromny. Wszędzie oprócz zwłok leżało szkło oraz szklane tuby. Shig stała wmurowana, jej dłonie przywarły do ust, nie pozwalając zawodzeniu ujść z gardła. Kumo stał obok niej. Nie był w stanie nawet się ruszyć... Naruto nakazał reszcie gestem dłoni by zostali na miejscach, a sam podszedł do przerażonych. Gdy tylko spojrzał im nad ramionami, od razu odwrócił wzrok. Połać krwi, którą ujrzał....nie dało się ich określić słowami. Dziękował za to, że ma pusty żołądek oraz potrafił przynajmniej w jakimś stopniu odrzucić emocje od siebie. Wiedział, że dopiero po misji świadomość tych widoków uderzy go ze zdwojoną siłą. Chwycił przerażoną dwójkę za ramiona i obrócił ich w swoją stronę. Spojrzał błękitnymi oczami lekko otrzeźwiając ich i przywracając do ciał. Chwilę drżeli, jednak gdy Uzumaki stwierdził, że są przytomni powiedział.

-Mamy większość dokumentów, które tu były....wyjdźcie na zewnątrz. Nie ma tu żywej duszy, a ja sprawdzę jeszcze tylko te pomieszczenie....zaraz do was dołączę...

-T-to idiotyczne....nie powinniśmy....-zająknęła się Hikari.

-Idźcie....nie ma tu czego szukać-głos Naruto był stanowczy, a że jego przyjaciele właśnie byli rozbici....musieli go posłuchać. 

Powoli wyszli zostawiając blondyna samego. Chłopak podniósł głowę by nie patrzeć na podłogę, jednak i to nie było dobrym pomysłem....sufit....wyglądał równie przerażająco. Zmusił się do rozglądania po pomieszczeniu, przemierzył już połowę, gdy nagle poczuł ciężar na ramionach, strach uderzył w jego serce, jednak zaraz poczuł dwa miękkie ogony.

-Użyj hyouketsugana...

Uzumaki odetchnął. Zamknął na chwilę oczy. Łatwiej przyszło mu aktywowanie techniki. Rozejrzał się. Złoty blask rozświetlił mu pomieszczenie. Ręka opadła wzdłuż ciała, bo nie potrzebował już świecącego zwoju. Widział. Wszystko idealnie widział.

-C-c-c-co.....d-d-d-d-o.....ch....ch...-nie umiał nic powiedzieć. Uczucie strachu od razu wzmogło się i związało mu gardło. Ciała....korpusy, wszystko było skąpane w krwi, ale dzięki hyouketsuganowi, dało zobaczyć się coś więcej....o wiele więcej. 

Ciała dzieci miały na sobie jakby białą farbę. Wyglądało to jakby na tym makabrycznym obrazku, jakieś dziecka zaczęło bawić się i malować po trupach. Oczy trupów były przekreślone literą X, a na ustach wymalowany uśmiech z kreskami.  Na klatkach piersiowych namalowane były jakieś dziwne symbole, które co kilka ciał się powtarzały. Ściany, sufit i podłoga, również były upstrzone symbolami....ale kanji. Uzumaki zauważył sześć różnych. One również były wymalowane białą "farbą".

Wiedział że nie zapamięta tego i mimo ogromnego strachu oraz obrzydzenia, wyciągnął zwój i bezmyślnie nakreślił je na papierze, schował do kieszenie i nadal się rozglądał. Chłopak poczuł zimno....wiatr. Nieprzyjemne uczucie obserwowania wbiło mu się w plecy. Odwrócił się, tylko po to by stanąć twarzą w twarz z cieniami. Nie dało się tego inaczej opisać. Ciemne kształty kołysały się na boki i mimo, że miały ludzkie kształty można było przejrzeć przez nie. Puste białe oczy i uśmiechy wpatrywały się w podłogę, tuż przed butami Namikaze. Wtem przed szeregiem pojawił się jakaś inna postać. Miała biały płaszcz i mogła mieć co najwyżej trzydzieści lat. W dłoniach trzymał kosę. Miał bladą, praktycznie białą twarz i włosy, oczy zasłonięte były kawałkiem materiału. Stał pewnie obdarowując chłopaka szaleńczym uśmiechem.

Ten strach.....to uczucie, które towarzyszyło Naruto przez cały czas, to właśnie ten mężczyzna był jego źródłem. Namikaze nie był w stanie nawet drgnąć lub upaść na kolana. Strach obezwładnił go i dusił. Przeciwnik uderzył dwa razy swoją bronią o podłogę, jakby chwaląc się jak wielkie spustoszenie potrafi za sobą nieść.

Uzumaki poczuł podmuch wiatru, a przeciwnik nagle zjawił się za nim. Zamaskowany spojrzał na przeciwnika. Uśmiech mordercy wdarł się do serca Naruto i pozostawił skazę. Kosa przeszła przez brzuch chłopaka. Naruto złapała się za miejsce ataku.

-Nie może ci nic zrobić-powiedział bakaneko, siedzące na jego ramieniu.-Oni nie należą do tego świata....

-Zamknij się dz***o na usługach!-krzyknął przeciwnik i zaśmiał się w niebo głosy ze swojego żartu.

Szaleniec zaczął ciacha cienie za sobą, które chyba były jego towarzyszami, ale nie cofały się przed ostrzem i same umierały.

-TY!-biały nagle wskazał Uzumakiego palcem.- Należysz do niego....co nie?! CO NIE?! Jesteś kolejną zabawką braciszka...-mężczyzna teleportował się za chłopca-CO NIE?!

Nagle dłoń wystrzeliła w kierunku szyi chłopca. Złapała go i podniosła. Druga oderwała głowę kotu, a ciało zwierzaka spadło z ramienia chłopca. Z przerażenia jinchiuriki nie wierzgał, gdy poczuł, że zaczyna mu brakować tlenu.

-Przekaż mu...pozdrowienia.....aż nie mogę się doczekać by zobaczyć go na kolanach!-szaleniec zaśmiał się opętanie i rzucił ofiarą o ścianę. Spokojnym krokiem podszedł do leżącego nastolatka i wbił jego głowę w kałużę krwi, a zaraz potem podniósł nogę i uderzył, łamiąc mu żebra. 

-RAZ!DWA! TRZY!...-mężczyzna liczył kopnięcia śmiejąc się opętanie.-No dalej broń się!

Wtem ciosy ustały. Namikaze spojrzał w miejsce gdzie przed chwilą stał Jashin, jak wywnioskował ze słów psychola.

Dzieciak dojrzał, znajomy, czarny płaszcz i laskę.

-Wynoś się stąd!-głos Raishina wprawił powietrze w drganie.- Złamałeś prawo....

-A w dupie mam twoje prawo! Była to zajebista zabawa!

Jeden ruch laski, a bóg chaosu zniknął.

-Nic ci nie jest, dzieciaku?-zapytała się Śmierć. Podszedł do niego i spojrzał na leżącego prawie trupa.-Dość brutalny sposób sobie wybrałeś, by dowiedzieć się czego od ciebie chcę.....a chcę byś kiedyś zabił mojego brata....

-A...le....

-Nie dziś nie teraz....

Bóstwo zniknęło. Chłopiec chwilę patrzył w przestrzeń. Już nie widział białej farby, czy cieni. Został sam, a strach mimo odejścia nieprzyjaciela nadal nie pozwalał mu zemdleć z bólu.

Wtem usłyszał kroki....

-N-Naruto?-głos Kumo, był niczym kropelki deszczu, na jego rany.

Powoli zaczął tracić rozum, poczuł jak jego ciało zostaje podniesione, potem poczuł coś zimnego....aż w końcu zdał sobie sprawę, że praktycznie nie zauważył jak znalazł się na dworze. Rzeczywiście...z nieba padał deszcz....zimny i kojący. 

SześciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz