Rozdział 69

1K 103 2
                                    

Obudził się wcześniej od Kushiny, co było nie małym osiągnięciem. Jednak nie wstawał z łóżka. Leżał zastanawiając się co zrobić. Co powiedzieć swoim przyjaciołom? Leżał próbując dobrać odpowiednie słowa i ułożyć ją w dobre przemówienie, ale za każdym razem czuł zażenowanie, gdy jakieś zdanie wpadało mu do głowy. Kurama spał w najlepsze, a rodzice chłopaka zaczęli się krzątać po kuchni. Nie mógł już usiedzieć w jednym miejscu więc wstał i dołączył do reszty rodziny. Gdy tylko rodzice go zobaczyli, Minato zacisnął mocniej palce na gazecie, a Kushina wypuściła talerz z dłoni. Szybko jednak się ogarnęli i kobieta po posprzątaniu bałaganu podeszła do syna.

-Co się stało? Źle się czujesz?-zapytała.

-Wyglądasz okropnie-zawtórował jej mąż, ale zaraz dostał chochlą w nos.

-Tylko ciężka noc-zapewnił ich i rzucił się na krzesło. 

Minato chwile przyglądał się chłopcu, aż w końcu starając się jak najdelikatniej ubrać pytanie w słowa powiedział.

-Masz zamiar iść dzisiaj porozmawiać z Aniołami?

Spojrzał na syna, który teraz wydawał się martwy na zewnątrz i w środku, jednak lekkie kiwnięcie głową potwierdziło myśli Hokage. Położył dłoń na głowie syna i zmusił do spojrzenia sobie w twarz. Uśmiechnął się szczerze do niego.

-Czego tu się bać? Ludzie popełniają błędy-powiedział.

-Możesz popełniać błędy oni również, ale ważne jest to by się do tego przyznać i ruszyć dalej, by nie pozwolić im cię zatrzymać-powiedziała czerwonowłosa. 

Podała śniadanie i złapała Naruto w mocnym niedźwiedzim uścisku.

-Jedz i idź, im dłużej zwlekasz tym trudniej będzie ci spojrzeć im w twarz.

***

Naruto stał przed drzwiami domu Aniołów. Był wczesny ranek, więc tylko nieliczne osoby krzątały się po ulicach, a w tej części miasta nie zauważył nawet jednej żywej osoby. Czuł jak jego ciało samo nie wie jak zareagować na tak ogromny stres, czuł zimno, ciepło oraz jak jego twarz zmieniała co chwilę kolory z białego na zielony, a potem na czerwony. Ściągnął maskę z ust i zbierając całą siłę woli zapukał do drzwi. Sekundy zdawały się dla niego wydłużać i trwać niczym godziny. Setki myśli przewijały się mu przez umysł, a każda o ucieczce jak najdalej. Czuł się jakby wrócił do siebie sprzed czterech lat, przerażone, wystraszone dziecko. Skrzypnięcie drzwi obudziło go z zamyślenia. Podniósł delikatnie wzrok, kryjąc wszystkie emocje za idealną, chłodną maską. Spojrzał idealnie w oczy zdziwionej i spanikowanej Hikari. Jej dłonie drżały na klamce, a usta zacisnęły, dławiąc strach w gardle. 

-J-ja...-zająknął się Naruto. Jednak od razu zamilkł, gdy zobaczył ulatujące łzy dziewczyny. Czuł jak właśnie złupiła go z ostatniej obrony, maska obojętności pękła. Jego głowa wylądowała na jej ramieniu, co zszokowało czarnowłosą jeszcze bardziej. -Przepraszam-szepnął. Nie wytrzymał i złapał się za jej nadgarstki. 

Stali tak chwilę, aż dziewczyna, prawie bezmyślnie pociągnęła go do środka.

***

Wszyscy siedzieli w ciszy. Uzumaki nie mógł nie zauważyć, że jego przyjaciele są bladzi i mają podkrążone oczy, najwyraźniej nie tylko on miał złą noc. Teraz w jego głowie pojawiło się inne pytanie. Czy może im w końcu powiedzieć?

Miał gdzieś zachcianki Raishina, ale tak długo ukrywał prawdę, że nie wiedział czy jest w stanie o tym powiedzieć. Jego przyjaciele przyjęli go spokojnie, jakby bali się zrobić zły ruch przy nim, przez co czuł się jeszcze bardziej winny, musiał dać im wyjaśnienie, ale czy mu uwierzą, czy nie są zbyt odległe nawet jak na własne realia. 

Kumo drgnął. Nie czuł się swobodnie w tak gęstej i przytłaczającej sytuacji, więc sam zaczął mówić, widząc, że ich przyjaciel ma problem nawet ze spojrzeniem na nich.

-Z więzienia uciekła poważna ilość przestępców. Większość ninja była na innych misjach, bądź nie dawno wyruszyła na egzamin na jounina do Kraju Wiatru, więc zostaliśmy przydzieleni do wybicia ich, zanim uciekną do innych krajów. Misja poszła łatwo, szybko uporaliśmy się z nimi....jednak gdy wracaliśmy natrafiliśmy na grupę dziwacznych ludzi. Zaczepili nas i zaczęli wypytywać o jakiegoś Raishina....o jego wyznawcę.....chcieliśmy ich zignorować, ale zanim się obejrzeliśmy leżeliśmy we krwi na zimnej glebie....Potem zjawili się jacyś inni dziwni goście i zaczęli z nimi walczyć. Gdy odgonili naszych przeciwników, jeden, ten w biało czarnej szacie, podszedł do nas i powiedział, że nie może nic zrobić....reszta z nich zapytała się nas, czy chcemy żyć.....powiedzieli, że jest ktoś kto, na nas czeka na tym świecie. Zapytali się czy chcemy go opuszczać....na samym początku powiedzieliśmy tak, ale...gdy zapewnili nas, że będziemy mieli w końcu cel...zaufaliśmy im. Potem obudziliśmy się na tej samej polanie kilka godzin później, bez ran, bez zmęczenia, ale z nowymi osobami w głowach. Ci bogowie, pozwolili nam żyć by cię spotkać....wybacz, że ci nie powiedzieliśmy, ale.....

Nie odezwał się, nie wiedział jak opisać ten strach, który nawet teraz owijał się wokół ich serc.

-Tak, z grubsza to wyglądało...-mruknął Midori. Wlepili spojrzenia w przyjaciela, który nadal miał spojrzenie wlepione w dłonie położone na stole.

Za oknem hulał dzień. Było ciepło i słonecznie. Na ulicach dzieci biegały bawiąc się, a dorośli uwijali się z pracą i obowiązkami. Nikt jednak nie dostrzegł, że mimo tego pogodnego dnia, ciemna chmura spowiła dom Aniołów. Naruto westchnął głęboko w duszy i podniósł zmęczone spojrzenie. Teraz jego kolej by opowiedzieć jak poznał Raishina.

SześciuWhere stories live. Discover now