Rozdział 47

1.1K 117 10
                                    

Po dwóch morderczych tygodniach, Naruto w końcu dał swojej drużynie dwa dni odpoczynku, co przyjęli z niemałą ulgą. Jednak sam Namikaze nie pozwolił sobie na spoczynek. Z samego rana wybrał się na zwyczajowe pole treningowe i bez przerwy trenował w umyśle, wraz z Raishinem.

-D-Dlaczego....nie.....-zipał próbując zadać pytanie.

-Mojej energii tak łatwo nie da się ukryć jak chakry. To co czułeś u Orochimaru, to właśnie mój brat. Teraz wyobraź sobie gdybym nagle pojawił się przed tobą? Może cywile by nie zauważyli, ale co silniejsi jounini już tak i z pewnością ty. Czulibyście o wiele większy ból, niż kiedykolwiek indziej.....wolę tego uniknąć. Tutaj jesteśmy pomiędzy moim i twoim światem, więc nie odczuwasz żadnych skutków ubocznych, w tym jesteśmy nie wykrywalni na zewnątrz....

Śmierć wyprostował się i rozejrzał. 

-Zbliża się wieczór.....twoje ciało dziś dostało większy wycisk niż zazwyczaj. Dlatego dziś w nocy masz wolne.

-Nie!-wyrwało się chłopcu. Od razu przystawił dłoń do ust przerażony, że właśnie krzyknął na jedną z najpotężniejszych istot na świecie. Bóg jednak się nie upomniał o należny mu szacunek i ruchem brwi nakazał wytłumaczyć się.-Nie chcę przerywać treningu. Jestem za słaby.....muszę trenować by być lepszym, by chronić moich towarzyszy i rodzinę....by móc wypełnić twoje zadanie-dodał już ciszej.

Mężczyzna w czarno białym płaszczu odwrócił się do niego plecami i uśmiechnął półgębkiem.

-Niech więc ci będzie....-powiedział i rozpłynął się w mroku.

Uzumaki otworzył oczy. Nie było bardzo późno, raczej dopiero co zapadł zmierzch, więc nie śpiesząc się wrócił do Wioski i powolnym krokiem szedł przez ulice. Zwracał ogromną uwagę. Wszyscy rozpoznawali jego styl ubrania, ale coś im nie pasowało....czegoś brakowało. No tak! Maski. Biała drewniana maska zasłaniająca całą twarz, została zastąpiona, materiałową, w kolorze czerni. Jedynie oczy i czoło były odkryte, jednak je chronił głęboki ciemny kaptur. Mimo tak małej różnicy, wszyscy od razu zauważyli ją. Chłopak szedł zmęczonym krokiem od razu kierując się do domu, jednak raptownie zatrzymał go krzyk.

-Naruto!-Uchiha Sasuke złapał go na drodze i zdecydowanym krokiem podszedł. Wyprostował się i spojrzał, a przynajmniej próbował spojrzeć w oczy byłego przyjaciela. Jednak po chwili opuścił głowę. Cała Kohona własnie wbijała w niego swoje spojrzenia.-Czy możemy pogadać na osobności?

Co dziwne w jego tonie nie było ani krzty dawnej dumy. Namikaze mocno zszokowany kiwnął głową i poszedł za nim w jedną z mniej uczęszczanych uliczek. Uchiha oparł się o ścianę i wpatrywał w buty. Naruto nie miał zamiaru pójść w jego ślady, chociaż wyglądało to jakby był zdenerwowany lub niechętny to tak naprawdę wycisk od Raishina pozostawił mu ogromny, jeszcze nie wyleczony siniak na plecach. Nie chciał krzyczeć z bólu, gdy oprze się o ścianę.

-Przepraszam-odezwał się czarnowłosy.-Wiem, że to mało, ale....nie jestem w tym dobry. Nie obwiniaj reszty. My....my nie wierzyliśmy w plotki, ale gdy zastałem Sachiko zapłakaną....nie była w stanie nic powiedzieć, oprócz kilku słów....a ja wyłapałem twoje imię, źle połączyłem fakty i.....wybacz. To co się stało to było jedno wielkie nieporozumienie z mojej winy....

-Nie obwiniaj jedynie siebie-mruknął Naruto, czując się dziwnie. Nie czuł już wściekłości za wcześniejsze wydarzenia, to było dawno.-Poza tym zostawmy to w tyle....

-Czyli.....chcesz by wszystko wróciło do normy?-zapytał się Uchiha.

-Tak...ale ja wam tego nie ułatwię....niestety teraz tak łatwo mnie do siebie nie przekonacie...-powiedział. Uznał rozmowę za zakończoną więc zaczął wychodzić z uliczki. 

Sasuke chciał jeszcze coś dodać, podejść, ale się powstrzymał.

"Rzeczywiście, jesteś zbyt litościwy....."-pomyślał.

Naruto ponownie wrócił na swoją drogę do domu. Ziewnął, mocno, aż zakręciły mu się łzy w oczach.

-Powinieneś przystać na propozycję Raishina....też potrzebujesz odpoczynku-powiedział Kurama.

"Daj spokój....to tylko ciało jest zmęczone...."

-Umysł również można przemęczyć...-burknął lis.

Naruto wszedł do pokoju. Ku jego zdziwieniu zastał tam nie tylko swoich rodziców ale i Kakashiego oraz Obito. Jounini przyszyli głównie by sprawdzić jak miewa się chłopak, jak i posiedzieć z rodziną Namikaze, jak za starych dobrych czasów. Jednak miła sielanka się skończyła.

Minato odchrząknął i lekko spięty, z delikatnie fałszywym uśmiechem, zapytał.

-Jak idzie ci nauka hyouketsugana?

Wszyscy umilkli. Naruto lekko zszokowany tym pytaniem, musiał zastanowić się nad odpowiedzią, jednak po chwili zebrał myśli.

-Dobrze....ale nie wystarczająco dobrze-mruknął.  Dorośli spojrzeli na nastolatka.

-Co masz na myśli?-zapytał się Kakashi.

-To nie wygląda tak jak powinno....myślałem, że będzie łatwiej, ale za wolno idą postępy....

-Ostatnio jak go użyłeś przy nas, wyglądało jakbyś opanował to w całości....-powiedział Obito.-Tak jakby smuga światła owijała się wokół twojej dłoni....czy to nie wystarczy?

-Nie do końca, skoro wiem, że mogę zajść z tym dalej-odpowiedział Naruto.

-Czyli?-zapytała się Kushina. Spojrzała pytającym wzrokiem na syna.

Namikaze odrobinę się odsunął. Skupił na ręce i uaktywnił hyouketsugana, teraz dla niego było to jak poruszanie dłonią. Nie trudne lecz trzeba do tego używać woli.

"Powinno być jak oddychanie.....bezmyślne."

Jego cała ręka po ramię, stała w białych płomieniach.

-T-to.....niesamowite-wyrwało się Kakashiemu.

-Czyli myślisz, że dałbyś radę otoczyć tym ciało?-zapytał się Minato. Odpowiedziało mu jedynie kiwnięcie głowy.-A nie sądzisz, że byłby to niebezpieczne?

-Nie jeśli uda mi się tym posługiwać w stu procentach-powiedział Naruto i wyłączył swoją umiejętność.- A nadal mam problem z tym.

Dłoń delikatnie mu zdrętwiała, jednak szybko niezauważalnie nią poruszył by nie miłe uczucie minęło.

*****************************************
Yo! A więc zaczynamy nasz kochany maraton! Za 20 gwiazdek kolejny rozdział :P

SześciuWhere stories live. Discover now