Rozdział 81

1K 98 40
                                    

-C-co? Przecież on jest bogiem śmierci...-zaczął Naruto.

-Jashin również-wtrąciła się blondynka.- Nie mamy za wiele, czasu.....

-...-szarowłosy podniósł głowę.- Chcemy wam oddać nasze błogosławieństwo, moc i prosić byście już teraz nam pomogli....błagamy...skoro Raishin nie żyje, świat polegnie w chaosie. Ludzie i zwierzęta zaczną wracać do swoich martwych ciał....świat popadnie w ciemność...

-Tak od razu?-zapytał się Kumo.- Nie mogliście nas poinformować przynajmniej kilka dni wcześniej? 

-Nikt nie planuje zagłady z wyprzedzeniem-warknęła granatowowłosa. 

Czerwonowłosa kobieta wyjęła coś zza swojej peleryny. Świecąca kulka zamigotała i zawisła w powietrzu przed Naruto. Była biała, delikatna i cicho gwizdała wprawiając powietrze w drgania.

-To łaska Raishina....zdołaliśmy odebrać ją Bezecnym. Musisz ją przyjąć i iść do walki-powiedziała kobieta.

Wszyscy uciszyli się. Anioły były świadome, że mogłyby iść od razu. Nikt ich tutaj nie trzymał oprócz Naruto, ale w przeciwieństwie do nich, Namikaze miał tu rodzinę, znajomych. Ludzi, którzy mu pomagali...poza tym musieli coś zrobić z biju zamkniętym w Hikari i nim. Uzumaki musiałby mimo wszystko rozstać się ze starszym bratem. Jak mógł to zrobić w parę sekund? To było nie fair. 

-A jeśli my tylko pójdziemy?-zapytała się Hikari.- Naruto dołączy do nas później....

-Wy nie rozumiecie!-warknęła czarnowłosa.- My straciliśmy Raishina! Potrzebujemy teraz głównie jego! Naruto wiem, że nie daliśmy ci czasu na pożegnanie się z rodziną i bliskimi, ale tu chodzi o świat....nam też nie dano czasu pożegnać się z naszym przyjacielem!-powiedziała pełna złości.

Palce Naruto zwinęły się w pięści. Nie chciał tak po prostu bez wyjaśnień zniknąć....jakby uciec. Zbyt kochał tą Wioskę....tych ludzi.

-Pół dnia-powiedział w końcu.-czy jesteście w stanie wytrzymać jeszcze pół dnia? O północy was wyręczymy...

-Chyba sobie żart....-zaczęła kobieta o granatowych włosach.

-Yorokobini!-krzyknął na nią brązowowłosy. Spojrzał smutnym wzrokiem na Namikaze i uśmiechnął się słabo.- Tak...wytrzymamy....i jeszcze raz przepraszamy was, że tak wyszło....

Bogowie uspokoili się. Kobieta, która przed chwilą była tak zdenerwowana, zaczęła płakać i zniknęła jako pierwsza.

-Jednak...-odezwała się blondynka.- Mimo wszystko przyjmijcie już teraz nasze łaski. Może i będziemy osłabieni, jednak nie będziemy musieli myśleć o powrocie do was byście je otrzymali....Wiem dobrze, że każdy z was otrzymał szkolenie od własnego boga jak ich używać.

Świecące kulki wychynęły z piersi bogów i wbiły się w serca przyjaciół Uzumakiego, jedynie on musiał wyciągnąć dłoń po łaskę boga Śmierci. Wiedział, że pewnie dlatego, że Raishin mimo wszystko chciał dać mu wybór, ale....nie było innego DOBREGO wyboru. Biała kulka zniknęła w nim, blondyn poczuł uderzenie ciepła, a potem zimno.

-Wybacz nam...-powiedział mężczyzna o szarych włosach.- Jednak strata przyjaciela jest bolesna i może zasłonić rzeczywistość, i empatię....nawet nam bogom...

Nie żegnając się z tymi słowami zniknęli.

Anioły chwilę stały na arenie, świat jeszcze nie ruszał, ale teraz dla niech ważniejszy był przyjaciel.

-Naruto...-zaczęła Hikari.

-Wracajcie na swoje miejsca-powiedział. Dostrzegli pojedynczą łzę spadającą po policzku chłopaka. Otarł ją i spojrzał przed siebie jakby rzucając wyzwanie światu.-Pokażmy im najlepszy spektakl, jaki jesteśmy w stanie.

Kumo i reszta opuścili głowy. Chcieli krzyczeć. Przecież zasługiwali na szczęście, więc czemu musieli je poświęcić, mimo że otrzymali je stosunkowo nie dawno? To było tak niesprawiedliwe!

Jednak bez słów wrócili na swoje miejsca i gdy tylko zdołali przywrócić lekki uśmiech na twarzach świat ponownie ożył i nabrał kolorów....

Wszyscy czekali na werdykt Obito.

-Zwycięża Namikaze-Uzumaki Naruto!

Syn Hokage wyszedł z areny widząc jak medyczni ninja zabierają Sasuke z pola walki. Sam wszedł do tunelu i skrył się kilka metrów od cienia.

Miał chwilę czasu. Zaraz ogłoszą koniec rundy i zacznie się kolejna, ale on teraz myślami był daleko.

"Kurama...."

-Co jest dzieciaku?-ziewnął lis.

"Będę cię musiał zostawić...." Przeniósł się do podświadomości i stanął przed lisem.

Chłopak poczuł jak biju niebezpiecznie zafalował ogonami. Jego głowa podniosła się z łap i spojrzała na jinchiurikiego. Naruto miał spuszczoną głowę i zaciśnięte pięści. Był wściekły i jednocześnie zrozpaczony. Chciał mieć więcej czasu....więcej chwil do zapamiętania, ale co mógł zrobić? Raishin nie żyje....jakkolwiek głupio i beznadziejnie by to brzmiało. Chwilę czekali w ciszy. Uzumaki nie wiedział jak powiedzieć przyjacielowi złą prawdę, a lis czekał, chociaż nie był na tyle cierpliwy by po prostu siedzieć w ciszy, czekając na wyjaśnienia.

Kyuubi przejrzał szybko wspomnienia przyjaciela, a jego wzrok stał się w kilka sekund mętny i smutny. Nie powinien okazywać emocji, był przecież demonem, biju, ale dla tego smarka był w stanie zrobić praktycznie wszystko, nawet okazać ból.

-Nie chcę cię zostawić....ani mamy, ani taty...-jęknął żałośnie blondyn. Wtem poczuł łeb przy swoim boku. Lis nie patrzył w oczy chłopca. Dzieciak uczepił się jego policzka, jakby to mogło uchronić go przed bogami i przysięgą. 

-Naruto....-mruknął Kurama.- Jinchiuriki dziewięcioogoniastego demona nie powinien się mazgaić....-lis przycisnął mocniej do policzka chłopca jednym ze swych ogonów.- Wiem, że to trudne, ale wiedziałeś czego się spodziewać po zgodzie na wypełnienie woli Raishina...

-...m-myślałem, że ....to poczeka...że to przyjdzie później.....

-Świat jest pełen zła i bólu....Naruto...obiecaj mi, że nie zginiesz tam jak tamten bóg śmierci....a ja będę opiekować się twoją rodziną...wiem, że świat lubi różnie drogi plątać oraz ,że na pewno się jeszcze spotkamy...-powiedział. 

-....-chłopak zaśmiał się przez łzy.- Obiecuję, że znajdę sposób by zabrać cię na Daleki Brzeg-powiedział uśmiechając się delikatnie. To wyznanie zbiło z tropu lisa.- Ty też jesteś zmęczony siedzeniem ciągle tu i patrzeniem jak ludzie odchodzą....więc może jakimś cudem uda mi się cię tam zabrać....co ty na to przyjacielu?

Lis patrzył chwilę na blondyna, a później jego pysk ukazał zęby.

-Pfff... będę czekać....przyjacielu.

-Kolejna walka pomiędzy Kumo z Wioski Ukrytej w Chmurach oraz Midori  Wioski Ukrytej w Chmurach!-głos byłego nauczyciela przedarł się do głowy Namikaze. Uzumaki spojrzał na pole walki.  

Brazowowłosy i zielonowłosy stali naprzeciw siebie. Obito-san już znalazł się za barierą i wyciągnął dłoń do góry.

Naruto był ciekawy co zaplanowali jego przyjaciele, chciał się oderwać na chwilę od nie miłych myśli, więc skupił się na arenie. Zobaczył jak Kumo lekko, prawie niezauważalnie kiwnął głową do Midori, co jeszcze bardziej go zaczęło zastanawiać. Zobaczył jak fiołkowooki wzdycha jakby zrezygnowany.

-Zaczynajcie!-krzyk Uchiha rozdarł powietrze i wtedy dłoń Midori wystrzeliła w powietrze.

-Poddaję się!-powiedział szokując całą widownię.

SześciuWhere stories live. Discover now