Rozdział 46

1.2K 124 31
                                    

Był bardzo późny wieczór. Spora część świateł zgasła pozostawiając uliczki zaciemnione. Hokage oraz jego żona już wrócili do domu i czekali siedząc przy stole. Przed nimi rozciągał się wachlarz kanapek, ale żadna nienaruszona. Czekali na swojego syna, którego nie widzieli od kilku godzin. Wiedzieli, że jest w domu shinobi Kirigakure, Kushina wyczuła lekki zarys jego chakry, ale najwyraźniej ich syn nie miał zamiaru dzisiaj wracać do domu. Kobieta westchnęła i przetarła oczy.

-Zjedzmy i chodźmy spać....to by za ciężki dzień-powiedziała. Za każdym razem gdy zamykała oczy widziała te ohydne truchło Shimury. 

Ani ona, ani jej mąż nie ruszyli się by cokolwiek zjeść, więc po kilkunastu minutach schowali wszystko do lodówki i  poszli do pokoju. 

Całą noc nie zmrużyli oka. Oboje byli przerażeni wizją, co ich syn musiał zobaczyć. 

W przeciwieństwie do nich, Naruto oraz Anioły leżały sobie cały dzień na podłodze, odpoczywając po męczącej misji. Czuli się dziwnie zmęczeni, jednocześnie ukojeni? Mimo, że minęło kilka lat każdy z nich czuł strach przed ponownym zmierzeniem się z Dazno, a skoro zginął i to w dość nie przyjemny sposób to czuli się dziwnie usatysfakcjonowani. 

Przez to, że przespali cały dzień, obudzili się w środku nocy, pierwszy, o dziwo, Kumo. Przeciągnął się i głośno ziewną wybudzając Midori i Tsukę. Zaraz potem pozostała trójka otworzyła oczy. 

-Jestem głodny...-mruknął szarooki. 

Naruto prychnął jakby jeszcze śpiąc.

-Nawet nie myśl sobie, ja nie wstaję....-powiedział.

-No dobra, dobra....idę coś zrobić-powiedział Kumo udając naburmuszonego. 

Shig poszła za nim nadal przecierając oczy. Tsuka zapaliła jedną lampkę i ciężko usiadła na podłodze, zaraz obok niej siedział Midori. Reszta nocy minęła im na spokojnej rozmowie i popijaniu herbaty.

Gdy więc zbliżała się siódma, wszyscy gotowi byli na ciężki trening. Kilka minut i znajdywali się na swoim polu treningowym. Już zaczęli się rozgrzewać, a Namikaze usiadł na trawie i wszedł do umysłu. Rozejrzał się.

-Kogo szukasz?-Raishin zjawił się za nim.

Chłopak drgnął, ale zaraz się uspokoił i spojrzał na Śmierć.

-Sosei'a.....nie wierzę by umarł....

-To prawda....chociaż, przez mojego brata został wygnany na pewien czas z twojego świata, dlatego teraz ja zajmę się twoim treningiem, nie masz za wiele czasu, dlatego w dzień trenujesz w umyśle, a w nocy w moim wymiarze. Zrozumiałeś?

-T-tak....

-Dobrze więc zaczynajmy.....najpierw przyjemniejsza część-mruknął i machnął dłonią.

Woda się wzburzyła, a zaraz spod niej wychynęły bronie ustawione w pion. Mężczyzna spojrzał na chłopaka i pokazał mu dłonią ostrza.

-Co wybierasz?

Naruto od razu pojął co ma zrobić. Podszedł do broni i niepewnie się im przyjrzał. Były tam katana, miecz dwuręczny, jakiś dziwny sierp oraz kilka innych ostrzy, który chłopak nie umiał nawet zbyt dobrze opisać. Były dziwne powyginane, ale coś innego przykuło jego uwagę. Był to czarny długi kij. Miał może z dwa metry, a wokół końcówek widać było dwa, złote pierścienie. Blondyn podniósł go i zaczął nim obracać wokół siebie. Mimo, że wcześniej uczył się kataną, nie czuł do niej przywiązania, a ta broń była....prawie idealna, gdyby tylko....

Chłopak ją w dwóch rękach i uderzył nim o własne kolano, łamiąc ją na dwie równe połowy.

Śmierć przyglądała się chłopakowi. Myślał, że wybierze jak każdy normalny człowiek jakąś broń, ale ten chwycił bo i złamał je na pół. Zdziwiło go to na tyle, że aż uniósł minimalnie jedną brew. Jednak nie odezwał się. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust.

"Najwyraźniej dobrze wybrałem...."

-Zacznijmy więc, skoro znalazłeś dla siebie broń, to nie ma sensu zaczynać od podstaw. Twoim zadaniem na najbliższy czas, jest mnie uderzyć, chociaż raz...-powiedział. 

Stanęli naprzeciw siebie i rozpoczął się pojedynek.

***

Naruto otworzył oczy. Czuł jak każda część jego ciała krzyczy z bólu. Wiedział, że najpewniej jego ciało jest upstrzone siniakami. Dostał porządny wycisk. Nie zdołał nawet wyprowadzić jednego ciosu w stronę Raishina. Był niczym kukła do zabawy.

-Uzdrowić cię?-zapytał Kurama. Oglądał starania chłopca i mógł stwierdzić, że jego jinchiuriki na tle boga śmierci, wyglądał żałośnie.

-Mam z dwie może trzy godziny odpoczynku, a potem....kolejna tura. Dlatego proszę, mógłbyś to zrobić?-zapytał się Namikaze.

-Ta....ta...-mruknął kyuubi.-Jeśli chcesz jak najszybciej wzrosnąć w siłę, możesz spróbować używać mojej chakry, uleczać się na bieżąco i używać jej jako tarczę lub przyśpieszając swoje ruchy.

-Jesteś pewny? To ciebie również męczy....

-Nie pytaj się, bo się rozmyślę! Jak zdołasz go uderzyć z moją chakrą, to wtedy możesz spróbować bez niej.

-Tak, tak. Dziękuję, przyjacielu.

-Pff!

Lis odwrócił się tyłem, do chłopaka. Naruto zebrał swoją drużynę i odprowadził ją z powrotem do ich domu, sam siląc się na lekki uśmiech i spokój, postanowił wrócić do rodziców. 

Czy będą na niego wściekli? A może poczują się zawiedzeni? Przecież powiedział o tym widoku z taką obojętnością! Może czują do niego obrzydzenie?

Chłopak wszedł do domu.

-W...-nie zdołał więcej powiedzieć.

Jego matka chwyciła go w objęcia. Była zła na siebie, że dzień wcześniej naciskali z Minato by powiedział co widzieli, bała się, że syn ma jej to za złe.

-Witaj, w domu Naruto-powiedziała mocno tuląc go do piersi.

*****************************************
Yo! Widzę wasze komentarze i zainteresowanie względem maratonu hmmm?

Ahhhh.... Chciałabym fanart z jakimś OC, ale no.... W sumie mogę zrobić wam maraton za darmo,ale jeśli ktoś zrobi dla mnie fanart z chęcią go przgarnę i wstawię do rozdziału i dodam dedykację!

Maraton będzie jutro od 14 do 24. Tak jak kiedyś co 20 gwiazdek kolejny rozdział a do rozdania mam ich 15!

SześciuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz