Rozdział 70

1.1K 100 4
                                    

Ręce dzieciaka były związane żelaznym, ciężkim łańcuchem, który obciążał mu ramiona. Krew na pierścieniach była świeża....równie świeża co ta na twarz małego blondynka. Opuchnięte oko i warga wydawały się niszczyć uroczą buźkę malca. Stał pomiędzy dwoma szalonymi, opętanymi ludźmi, Orochimaru oraz Danzo.  Na przeciwko nich stały dzieci...a raczej klęczały. Fioletowe plamy, skazy po eksperymencie mieszały się z siniakami na ich ciałach. Niektóre zostały pozbawione oka inne wydawały się kuleć. Z ich ust wydobywały się ciche jęki bólu i strachu. 

01 z grupy alfa stał w niedalekiej odległości, tylko po to by mógł to oglądać, by mógł patrzeć na te dzieciaki. 

-Wstawać!-krzyknął ANBU uderzając płazem miecza o jedną z dziewczynek słaniających się na nogach. Chwilę im to zajęło, ale dzieci podniosły się, wsparte nawzajem o siebie. Wtedy spojrzały po raz pierwszy na swojego przywódcę, 01, po raz pierwszy od złapania. Widziały ból, strach i przerażenie. Jednak on nie prosił ich o wybaczenie, on go nie chciał. Hikaru przyjrzał się Sorze. Na policzkach jego przyjaciela widać było ślady brutalnego traktowania, krwi i łez, oczy były wypełnione oceanem bólu. Wiedział, że żałuje, wciągnięcia ich w bunt, ale....nikt, a szczególnie on nie miał do niego żalu. Uśmiechnął się i złapał wzrok przyjaciela, by zaraz spojrzeć na tych, którzy ich krzywdzą. Spojrzał na sanina i Shimurę, dumnie wyprostował się, a reszta dzieciaków postąpiła tak jak on.

-Wierzę, że na świecie są ludzie dobrzy, którzy będą przerażeni tym co przeszliśmy....wiem, że każdy z nas chce wolności i wiem, że każdy z nas na nią zasługuje, dlatego chciałeś nam ją dać. Wiem, że nie chciałeś tego oglądać, Sora....ale nie dołączaj do nas zbyt szybko. To niebo będziemy oglądać z góry-uśmiechnął się, a reszta dzieci poszła w jego ślady.

Danzo zbulwersował się tym wystąpieniem i kazał wepchać dzieci do tub.

Krzyki, płacz obijały się o ściany.....ale nie padła ani jedna prośba o przestanie, ani jednak prośba o litość. Dzieci przyjęły ten wyrok, jak ulgę, ucieczkę przed tym okrutnym życiem. Jednak wtem, fioletowa pieczęć rozbłysnęła na ścianach. Dusze dzieci zostały związane z martwymi ciałami.

Sora stał przerażony. Tak bardzo bolał go ten widok, najpierw krzyczał, błagał potem, gdy ostatnie dziecko spowiło się do końca w fioletowej barwie przestał. Upadł na kolana i oglądał jak ciała dzieci stają się Upadłymi. Głowa opadła mu z rezygnacji. Danzo złapał go za jego przydługie włosy i kazał patrzeć na potwory, które właśnie stworzył. Chłopak nawet już nie słuchał co się wokół niego mówi, czuł złość, ból.... Nagle zabłyszczało mu przed oczami. Biało-czarna postać pokazała się przed nim.

-Chcesz im pomóc?-zapytał się.

***

-Raishin dał mi możliwość, zabicia Upadłych, by dusze, które zostały uwięzione w tych martwych ciałach mogły spocząć w spokoju.....a zaraz potem zrobił z was, praktycznie to samo-powiedział Uzumaki kończąc swą opowieść.

Anioły zwiesiły głowy. Teraz wiedziały czemu ich przyjaciel był wściekły. Ratował dusze innych, uwalniał je od cierpienia w martwych ciałach, które były pod kontrolą innej osoby bał się że to samo jest z nimi.

-Ale my chcemy tutaj być-powiedziała Tsuka.

-Chcemy zostać z tobą i cię chronić to nasz wybór i nikogo innego-powiedział Midori.- Dlatego zaufaj nam.

Naruto nie odzywał się chwilę. Co miał powiedzieć? Nie mógł tak po prostu mruknąć tego jednego słowa, bo sam nie wiedział czy tak naprawdę jest.

-Taa....może to za szybko-powiedział Kumo widząc twarz przyjaciela.-Obiecujemy, że zasłużymy na twoje...

-Nie-odezwał się Namikaze.-To ja przepraszam was za to co powiedziałem.....nie ważne co złego byście zrobili, nie powinien tak reagować, ani mówić takich rzeczy....Przepraszam was....ale nadal.....

-Czy możemy już o tym zapomnieć?-zapytała się Hikari.-Jesteśmy przyjaciółmi, Aniołami, ale i ludźmi.....popełniamy błędy, tylko teraz wyciągnijmy z tego wnioski-powiedziała smutno się uśmiechając. 

Wszyscy jednogłośnie się zgodzili, chociaż Naruto czuł jak w sercu płacze. Chciał by jego przyjaciele byli wolni, byli żywi.

***

Starsza kobieta przechodziła pomiędzy regałami z książkami, które były bardzo oddalone od najbardziej uczęszczanej części biblioteki. Wpatrywała się w kanji, które trzymała w dłoni, aż nagle zaświtał jej pomysł.

-Ten napis-mówiła do siebie. odwróciła kartkę w palcach.-On nie brzmi Shunisu....a Fuitchi....WIEM! Księga błędnych bogów! 

Staruszka weszła do zapomnianej i zakurzonej części biblioteki. Były tam odstawione książki, które nie miały już pokrycia w rzeczywistości, lub po prostu zostały wyparte, przez nowe, bardziej rozchwytywane egzemplarze. Podeszła do pokaźnego stosu w kącie pomieszczenia i wyciągnęła kilka książek, które mogły się przydać młodemu Namikaze.

-Ale czemu je chciał, to stara i nudna historia....-Kobieta miała złe przeczucia, chwyciła stosik przygotowany przez nią i zagłębiła się w te lektury. Przez trzy dni analizowała i zaznaczała w książce karteczkami, gdzie pojawiali się wymienieni bogowie oraz związani z nimi przeciwnicy, czy legendy. Jedna historia, szczególnie przyciągnęła jej uwagę. Może i była stara, ale kiedyś była silną shinobi....jedną z ocalałych Uzumaki, której udało się na czas dostać do Konohagakure. Plotki, są czasami opłacalne do podsłuchania, a młody Namikaze miał coś co bardzo przypominało moc z książki. 

Jakiś shinobi przechodził obok jej biurka, kobieta spojrzała na niego i zawołała go.

-O,Ko-kun...mógłbyś tu podejść-zapytała. Młody ninja z szacunkiem i zdziwieniem podszedł do kobiety, którą widział tu od zawsze, od kiedy był małym dzieckiem, ona była bibliotekarką.-Chciałabym, żebyś poszedł do Naruto Namikaze-Uzumaki i poprosił by do mnie zawitał, to ważne. Powiedz mu, że chodzi o te imiona bogów, które mi przekazał.

-Oczywiście-powiedział perłowooki. Pokłonił się i zniknął. 

SześciuOù les histoires vivent. Découvrez maintenant