Rozdział 25

1.4K 130 19
                                    

***Trzy tygodnie później***

Naruto w końcu sobie przypomniał o czym zapominał przez ostatnie dwa miesiące....RAPORT! Nie wysłał ani jednego do Konohy! Ani jednej wiadomości, świadczącej o tym, że żyje! Ale co z tego, że już wiedział co pominął, skoro byli praktycznie przed bramą.

-Jesteś już praktycznie martwy-zaśmiał się demon.-Kushina złoi ci skórę za to hahahahhaha.....

-Naruto? Coś się stało?-zapytała Hikari widząc przybicie przyjaciela.

-Emm....ja już nie chcę wracać....-mruknął żałośnie.

-Cz-czemu?-zapytała się Shig, wystraszona słowami przyjaciela.

-Z-zapomniałem wysyłać raporty do Hokage.....-ciemna chmura otoczyła jego głowę.-Jestem skończony!

-...Jaki on jest?-zapytał się Kumo.-Ten....Żółta Iskierka tak?-zapytał się.

-Błysk!-poprawił go Midori.- Szczerze też się zastanawiałem....nie wiele o nim mówiłeś...

-Em....jest....spokojny?-zapytał się sam siebie. Szczerze nigdy nie myślał nad tym jaki jest jego ojciec.-Wylewny....nie.....dziecinny.....też ale nie do końca.....emmm......szczerze trudno to określić, ale bardzo się o wszystkich troszczy. Nie podejmuje pochopnych decyzji i zawsze stara się by innym było jak najlepiej!

-Cóż....trochę brzmi jak ty....-mruknął Kumo.

-Taaa.....Naruto no nie mów mi!-zakrzyknęła nagle Shig.

-Co?

-Zostałeś Hokage?

Chłopak zaczął dławić się powietrzem.

-N-nie!

Jego przyjaciele wybuchli śmiechem, ale zaraz się uciszyli, bo oto....przybyli pod bramę Konohagakure. Na przeciw nim wyszli strażnicy. Zapatrzeni w dokumenty i z cieniami pod oczami, nawet nie patrząc na przybyłych zapytali.

-Proszę podać imię, nazwisko, kraj, wioskę oraz powód swojego przybycia do Wioski Liścia-powiedział półśpiący ninja.

-Eh....Naruto....-chłopakowi nawet nie dane było dokończyć, gdy shinobi poderwali się i spojrzeli na niego zdziwieni.

-Naruto-san!-krzyknął jeden.-Wrócił pan z misji!

Oboje ukłonili się.

-Hokage-sama bardzo się martwił...-zaczął drugi, ale jemu również przerwano.

-NARUTO!-z końca ulicy nadbiegł białowłosy Sanin i uderzył chłopaka w głowę, wtem stojący z tyłu przyjaciele drgnęli chcąc ruszyć na starca, jednak wyciągnięta dłoń przyjaciela uspokoiła ich.-Czy ty wiesz.....

-Tak, tak-powiedział zamaskowany.-Przepraszam! Wiele się wydarzyło i zapomniałem. Dlatego pozwól że już pójdę złożyć ten raport....-mruknął.-I tak zostanę złojony, nie musisz się dodatkowo ty się nade mną znęcać.

-Ehh...-mężczyzna westchnął.- A ci?-pokazał na zamaskowane i uzbrojone Anioły.

-Są nie groźni....-zaczął Uzumaki, jednak, Kumo mu przerwał.

-Zależy dla kogo....-burknął.

Namikaze wysłał mu wrogie spojrzenie, nakazując ciszę.

-Musimy iść....ale możesz nas odprowadzić. Chętnie posłucham co się działo podczas mojej nieobecności...-powiedział spokojnie.

Powolnym krokiem zaczęli iść. Na samym początku chłopak bojąc się wrogich spojrzeń unikał kontaktu wzrokowego z cywilami, ale....gdy nie wyczuł nawet jednego złego nastawienia, zaczął wypatrywać innych ludzi. Ci jednak gdy tylko zauważali go spuszczali głowy i odwracali się w inną stronę, czasami lekko dygając, na powitanie.

-Większość wyjaśni ci Minato-mruknął Jirayia.- Ale mogę ci powiedzieć, że twoje zniknięcie i brak odzewu z misji zrzuciła wszystkich z piedestału....

-Co masz na myśli?

-Kakashi i Obito.....

-Znowu się pokłócili?-zapytał Naruto. Wiedział, że gdy chłopaka nie było za długo w pobliżu, z dwa tygodnie, to zaczynali skakać sobie do gardeł. Pełnił on teraz taką przysłowiową Rin dla nich. Jedno spojrzenie i oboje podawali sobie rękę na zgodę.

-O dziwo...nie, a raczej chyba nie...-powiedział. Ściszył mocno głos i nachylił się do chłopca, a towarzysze Uzumakiego lekko się przybliżyli z ciekawości.-Uciekli z Wioski...

-Co?!-wyrwało się chłopcu.

-Najpewniej, by cię znaleźć na własną rękę, wysłaliśmy nawet trzy inne drużyny za tobą, ale gdy wróciły z pustymi rękami...nie wytrzymali....Minato utrzymuje, że dostali misję od niego, by rada nie zaczęła się wtrącać, ale wciąż....

-Czyli już znam swoją następną misję...-mruknął zamaskowany.

-O reszcie dowiesz się za chwilę. Ja cię zostawiam...wolę nie być w pobliżu, gdy Kushina cię zobaczy...-powiedział lekko się śmiejąc.

Odszedł pozostawiając ich praktycznie pod budynkiem administracji.

-Miły dziadeczek-mruknęła Tsuka.

-Lepiej trzymaj się od niego z daleka-mruknął Naruto.-Może i jest dobrym shinobi, mistrzem i dziadkiem, ale przy tym jest zboczonym pustelnikiem.

-Fuj!-powiedziała Shig.

"Czekaj....czyli oni wiedzą co to znaczy zboczeniec?"

-Wiecie co to znaczy?-zapytał się Uzumaki.

-No, tak....osoba która podgląda inną płeć i ma nie morale myśli....-powiedziała Tsuka.

-Czemu się pytasz?-odezwał się Midori.

-N-nie ważne-jęknął Namikaze.

Stanęli pod drzwiami gabinetu Hokage. Zamaskowany już wyczuł swoich rodziców oraz Shikaku Narę w pokoju. Wiedział, że będzie to ciężka i nie miła rozmowa...dla niego.

-Zostańcie tutaj, bo również w przypływie adrenaliny oberwiecie...-mruknął. Wziął ostatni spokojny oddech i chwycił za klamkę. 

Pochylone nad biurkiem stało małżeństwo Namikaze-Uzumaki. Hokage, jak zwykle w białym haori i swoim mundurze shinobi sprawdzał raporty. Zaraz obok stała jego żona, o dziwo również w kamizelce ninja i ze spiętymi, czerwonymi włosami.Oboje wyglądali na zmęczonych, ale gdy tylko usłyszeli otwieranie drzwi ich wzrok podniósł się znad stosu papierów i spojrzał na gości.

Anioły stanęły zamurowane, gdy zobaczyły blondyna i kobietę. Mężczyzna miał włosy koloru dojrzałej pszenicy, a kobieta ciepłej krwi. Oczy mężczyzny były niczym koloru, którego niebo pewnie mu zazdrościło, a twarz kobiety była delikatna lekko okrągła. Zebrani przełknęli ślinę. Ich głowy krzyczały w amoku. Ten widok był....dziwny. Widzieli.....idealnie widzieli podobieństwo między tą dwójką, a ich przyjacielem.

Gdy spojrzenia trójki skrzyżowały się Hikari zauważyła ruch po swojej prawej stronie. Czarnowłosy mężczyzna z bródką, blady, praktycznie wycofał się w tył i oparł się plecami o ścianę.

Najpierw czerwonowłosa kobieta wystąpiła przed biurko i stanęła przed chłopakiem. Jej dłonie zadrżały, a na jej twarzy raz gościł grymas wściekłości, raz bólu, aż w końcu nie wytrzymała i rzuciła się na Naruto. Złapała go w ramiona i uściskała. Anioły dały radę usłyszeć ciche łzy, zaraz potem dołączył do nich Kage z lekkim uśmiechem i również ze łzami w oczach.

Jednak przyjemna chwila ciszy nie trwała długo, zaraz silne uderzenie zrzuciło na parter szesnastolatka, a  czerwone ogony wściekłości unosiły się za kobietą.

**************************************************************

Nah....mam tyle rozdziałów w zapasie, że mogę wam dać jeszcze jeden dziś, a jutro wejdą dwa kolejne, tak w prezencie :)

SześciuWhere stories live. Discover now