***Trzy tygodnie później***
Naruto w końcu sobie przypomniał o czym zapominał przez ostatnie dwa miesiące....RAPORT! Nie wysłał ani jednego do Konohy! Ani jednej wiadomości, świadczącej o tym, że żyje! Ale co z tego, że już wiedział co pominął, skoro byli praktycznie przed bramą.
-Jesteś już praktycznie martwy-zaśmiał się demon.-Kushina złoi ci skórę za to hahahahhaha.....
-Naruto? Coś się stało?-zapytała Hikari widząc przybicie przyjaciela.
-Emm....ja już nie chcę wracać....-mruknął żałośnie.
-Cz-czemu?-zapytała się Shig, wystraszona słowami przyjaciela.
-Z-zapomniałem wysyłać raporty do Hokage.....-ciemna chmura otoczyła jego głowę.-Jestem skończony!
-...Jaki on jest?-zapytał się Kumo.-Ten....Żółta Iskierka tak?-zapytał się.
-Błysk!-poprawił go Midori.- Szczerze też się zastanawiałem....nie wiele o nim mówiłeś...
-Em....jest....spokojny?-zapytał się sam siebie. Szczerze nigdy nie myślał nad tym jaki jest jego ojciec.-Wylewny....nie.....dziecinny.....też ale nie do końca.....emmm......szczerze trudno to określić, ale bardzo się o wszystkich troszczy. Nie podejmuje pochopnych decyzji i zawsze stara się by innym było jak najlepiej!
-Cóż....trochę brzmi jak ty....-mruknął Kumo.
-Taaa.....Naruto no nie mów mi!-zakrzyknęła nagle Shig.
-Co?
-Zostałeś Hokage?
Chłopak zaczął dławić się powietrzem.
-N-nie!
Jego przyjaciele wybuchli śmiechem, ale zaraz się uciszyli, bo oto....przybyli pod bramę Konohagakure. Na przeciw nim wyszli strażnicy. Zapatrzeni w dokumenty i z cieniami pod oczami, nawet nie patrząc na przybyłych zapytali.
-Proszę podać imię, nazwisko, kraj, wioskę oraz powód swojego przybycia do Wioski Liścia-powiedział półśpiący ninja.
-Eh....Naruto....-chłopakowi nawet nie dane było dokończyć, gdy shinobi poderwali się i spojrzeli na niego zdziwieni.
-Naruto-san!-krzyknął jeden.-Wrócił pan z misji!
Oboje ukłonili się.
-Hokage-sama bardzo się martwił...-zaczął drugi, ale jemu również przerwano.
-NARUTO!-z końca ulicy nadbiegł białowłosy Sanin i uderzył chłopaka w głowę, wtem stojący z tyłu przyjaciele drgnęli chcąc ruszyć na starca, jednak wyciągnięta dłoń przyjaciela uspokoiła ich.-Czy ty wiesz.....
-Tak, tak-powiedział zamaskowany.-Przepraszam! Wiele się wydarzyło i zapomniałem. Dlatego pozwól że już pójdę złożyć ten raport....-mruknął.-I tak zostanę złojony, nie musisz się dodatkowo ty się nade mną znęcać.
-Ehh...-mężczyzna westchnął.- A ci?-pokazał na zamaskowane i uzbrojone Anioły.
-Są nie groźni....-zaczął Uzumaki, jednak, Kumo mu przerwał.
-Zależy dla kogo....-burknął.
Namikaze wysłał mu wrogie spojrzenie, nakazując ciszę.
-Musimy iść....ale możesz nas odprowadzić. Chętnie posłucham co się działo podczas mojej nieobecności...-powiedział spokojnie.
Powolnym krokiem zaczęli iść. Na samym początku chłopak bojąc się wrogich spojrzeń unikał kontaktu wzrokowego z cywilami, ale....gdy nie wyczuł nawet jednego złego nastawienia, zaczął wypatrywać innych ludzi. Ci jednak gdy tylko zauważali go spuszczali głowy i odwracali się w inną stronę, czasami lekko dygając, na powitanie.
-Większość wyjaśni ci Minato-mruknął Jirayia.- Ale mogę ci powiedzieć, że twoje zniknięcie i brak odzewu z misji zrzuciła wszystkich z piedestału....
-Co masz na myśli?
-Kakashi i Obito.....
-Znowu się pokłócili?-zapytał Naruto. Wiedział, że gdy chłopaka nie było za długo w pobliżu, z dwa tygodnie, to zaczynali skakać sobie do gardeł. Pełnił on teraz taką przysłowiową Rin dla nich. Jedno spojrzenie i oboje podawali sobie rękę na zgodę.
-O dziwo...nie, a raczej chyba nie...-powiedział. Ściszył mocno głos i nachylił się do chłopca, a towarzysze Uzumakiego lekko się przybliżyli z ciekawości.-Uciekli z Wioski...
-Co?!-wyrwało się chłopcu.
-Najpewniej, by cię znaleźć na własną rękę, wysłaliśmy nawet trzy inne drużyny za tobą, ale gdy wróciły z pustymi rękami...nie wytrzymali....Minato utrzymuje, że dostali misję od niego, by rada nie zaczęła się wtrącać, ale wciąż....
-Czyli już znam swoją następną misję...-mruknął zamaskowany.
-O reszcie dowiesz się za chwilę. Ja cię zostawiam...wolę nie być w pobliżu, gdy Kushina cię zobaczy...-powiedział lekko się śmiejąc.
Odszedł pozostawiając ich praktycznie pod budynkiem administracji.
-Miły dziadeczek-mruknęła Tsuka.
-Lepiej trzymaj się od niego z daleka-mruknął Naruto.-Może i jest dobrym shinobi, mistrzem i dziadkiem, ale przy tym jest zboczonym pustelnikiem.
-Fuj!-powiedziała Shig.
"Czekaj....czyli oni wiedzą co to znaczy zboczeniec?"
-Wiecie co to znaczy?-zapytał się Uzumaki.
-No, tak....osoba która podgląda inną płeć i ma nie morale myśli....-powiedziała Tsuka.
-Czemu się pytasz?-odezwał się Midori.
-N-nie ważne-jęknął Namikaze.
Stanęli pod drzwiami gabinetu Hokage. Zamaskowany już wyczuł swoich rodziców oraz Shikaku Narę w pokoju. Wiedział, że będzie to ciężka i nie miła rozmowa...dla niego.
-Zostańcie tutaj, bo również w przypływie adrenaliny oberwiecie...-mruknął. Wziął ostatni spokojny oddech i chwycił za klamkę.
Pochylone nad biurkiem stało małżeństwo Namikaze-Uzumaki. Hokage, jak zwykle w białym haori i swoim mundurze shinobi sprawdzał raporty. Zaraz obok stała jego żona, o dziwo również w kamizelce ninja i ze spiętymi, czerwonymi włosami.Oboje wyglądali na zmęczonych, ale gdy tylko usłyszeli otwieranie drzwi ich wzrok podniósł się znad stosu papierów i spojrzał na gości.
Anioły stanęły zamurowane, gdy zobaczyły blondyna i kobietę. Mężczyzna miał włosy koloru dojrzałej pszenicy, a kobieta ciepłej krwi. Oczy mężczyzny były niczym koloru, którego niebo pewnie mu zazdrościło, a twarz kobiety była delikatna lekko okrągła. Zebrani przełknęli ślinę. Ich głowy krzyczały w amoku. Ten widok był....dziwny. Widzieli.....idealnie widzieli podobieństwo między tą dwójką, a ich przyjacielem.
Gdy spojrzenia trójki skrzyżowały się Hikari zauważyła ruch po swojej prawej stronie. Czarnowłosy mężczyzna z bródką, blady, praktycznie wycofał się w tył i oparł się plecami o ścianę.
Najpierw czerwonowłosa kobieta wystąpiła przed biurko i stanęła przed chłopakiem. Jej dłonie zadrżały, a na jej twarzy raz gościł grymas wściekłości, raz bólu, aż w końcu nie wytrzymała i rzuciła się na Naruto. Złapała go w ramiona i uściskała. Anioły dały radę usłyszeć ciche łzy, zaraz potem dołączył do nich Kage z lekkim uśmiechem i również ze łzami w oczach.
Jednak przyjemna chwila ciszy nie trwała długo, zaraz silne uderzenie zrzuciło na parter szesnastolatka, a czerwone ogony wściekłości unosiły się za kobietą.
**************************************************************
Nah....mam tyle rozdziałów w zapasie, że mogę wam dać jeszcze jeden dziś, a jutro wejdą dwa kolejne, tak w prezencie :)
YOU ARE READING
Sześciu
FanfictionUwaga! Uwaga! Druga część książki "Zacznijmy od nowa"! Minęło sporo czasu od ataku Orochimaru na Wioskę i jak się okazuje, ten wąż nie wykonuje kolejnych ruchów! Jednak to chyba dobrze dla Liścia, chociaż ten spokój może okazać się zgubny... Czasami...