Rozdział 66

1.1K 109 24
                                    

Sasuke nagle znalazł się tuż przy Sachiko. Lekkie klepnięcie pobudziło ją do świata żywych. Zbyt oddaliła się myślami od rzeczywistości.

-Hokage, odwołał poszukiwania Naruto, bo....

-Tylko pokłócił się z drużyną....tak wiem-przerwała mu. Chwilę szli w ciszy, aż dołączyła reszta ich rocznika oraz drużyna jedenasta. Wszyscy szli cicho widząc zamyślenie i lekkie przygnębienie Uchihy.-....Próbowałam z nim rozmawiać-powiedziała w końcu do reszty.

-Coś nie tak?-zapytał się Inoi. Trudno wychodziło mu udawanie nie zmartwionego. Cały dzień chodził jak duch, jednocześnie zamknięty w swoich myślach, ale obserwował każdą osobę, jakby szukał właśnie Naruto pośród nich. 

-Jest źle....i to bardzo-mruknęła.

-Akurat to wiemy-powiedział Shikamaru, lekko wzdychając.- Coś więcej? Odezwał się chociaż do ciebie?

-Tak....próbowaliśmy rozmawiać, ale wydawał się mocno wkurzony-westchnęła.- To było dziwne, zaczęliśmy wracać powoli do Wioski, aż przyszli oni.....Naruto stwierdził, że się ich brzydzi...

Nie musiała spojrzeć w twarze młodych ninja, czuła w powietrzu jak bardzo są zaskoczeni.

-Chociaż....ta cała sytuacja, wyglądała bardziej jakby on nie mógł się zdecydować....powiedział, że nie chodzi tutaj o jakiś przestępstwo, a o zwykłe kłamstwo....tak jakby sam stwierdził, że jest hipokrytą, a zaraz potem jakby o tym zapomniał.

-Może ma zły dzień?-bąknął Kiba.

-Nie.....to nie to....-mruknęła Sachiko. Czuła, że czegoś nie zauważyła, że coś pominęła. Cichy głosik w głowie starał się jej to uświadomić, ale myśli były zbyt głośne by dać mu mówić.

-Gdzie jest teraz?-zapytała się Sakura.

-N-Nie wiem, powinien być przede mną-mruknęła.

-Nie natrafiliśmy na niego...-powiedział Neji.

-W sumie to syn Żółtego Błysku, pewnie teleportował się wprost do Liścia-mruknął Shikamaru, chcąc uspokoić zgraje, która zaczynała przypominać stado baranów. Powoli wracali do domów.

***

Naruto siedział we własnym pokoju, udało mu się niepostrzeżenie wejść do Wioski, omijając wszystkie pytania i niewygodne spojrzenia. Jego rodzice wiedzieli, że wrócił....czuli jego chakrę, bo nie starał się jakoś specjalnie ukrywać, jednak wiedzieli, że to nie najlepszy czas by z nim rozmawiać.

Minato nie spał pół nocy z powodu zniknięcia jego syna, a zaraz potem z powodu wyrzutów sumienia. 

Jego syn jest w tarapatach. Ktoś go szantażuje, a on tylko pogarsza sprawę....pogarsza swoje relacje z synem. Bał się spojrzeć mu w twarz. Mimo, że jako Hokage był najpotężniejszym shinobi w Konohagakure, to nadal nie potrafił pomóc nawet własnemu synowi. 

Przejrzał wszystkie archiwa....brak w nich jakiejkolwiek nawet wzmianki o Jahinie czy Raishinie. Czy błądzili? Może coś pomijali? Albo po prostu jest nie tylko beznadziejnym ojcem, ale i przywódcą? 

-Kochanie?-głos żony wybudził go. Mężczyzna podniósł swoje smutne, błękitne oczy na kobietę i spojrzał jej w twarz. 

Kushina zauważyła nie tylko podkrążone i opuchnięte oczy męża, ale również ogromną winę wymalowaną na jego twarzy. Otuliła delikatnie ramionami go i wtuliła w ramię.

-To nie twoja wina....chęć niesienia pomocy i troska nie są tym za co powinieneś przepraszać....to się skończy i znowu będziemy normalną szczęśliwą rodziną....daj mu czas-szeptała do ucha. 

SześciuUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum