Rozdział 48

1.1K 121 5
                                    

Szczęk metalu rozgrywał się w umyśle Uzumakiego, aż w końcu nastał głuchy dźwięk uderzenia  laską o ciało. Namikaze zatrzymał się nie rozumiejąc co się stało. Jego posiniaczone ciało krzyczało z bólu, ale on się tym nie przejmował, to było normalne, jednak to co go zatrzymało od dalszego atakowania to uderzenie.....które trafiło w cel. Trafiło w bok boga śmierci. Raishin nie wydawał się zaskoczony, ani tym bardziej nie przejmował się tym.

-Odsuniesz się w końcu?-zapytał po dłuższej chwili. 

Naruto otrząsnął się z otępienia i odskoczył. Długo czekał na tą chwilę....prawdziwą chwilę! Gdy użył podczas treningu chakry kyuubiego od razu został zbesztany przez Raishina. To przecież był jego trening, a nie lisa. Nie miał sprawdzać kontroli nad energią demona, a zwiększyć potęgę chłopca!

Teraz udało mu się! Samodzielnie!

-Nie jest źle.....pierwsze uderzenie, a teraz przejdziemy do trudniejszego treningu-mruknął bóg, wyrywając z euforii chłopaka.-Uaktywnij pełnego hyouketsugana.

Chłopak nie wahał i dobrze wiedział o co chodzi jego "mistrzowi". Od kiedy zaczął toczyć sparingi z nim, jego kontrola nad wyrokiem poprawiała się z dnia na dzień i teraz w końcu po ponad dwóch miesiącach....po uderzeniu....może w końcu.....

Przestał rozmyślać. Zamknął oczy i odetchnął. Zrelaksował się i usłyszał klaskanie. Spojrzał na boga, który pierwszy raz pokazał mu....dumny uśmiech. Namikaze zauważył, że roztacza nikły blask wokół siebie. Spojrzał na swoje dłonie i otworzył szerzej oczy. Nawet nie czuł jak uruchomił hyouketsugana. Spojrzał w taflę wody pod sobą, a potem porównał swoje odbicie z bogiem. Jego energia, blask, formował się w płaszcz podobny do Raishina. Czarno biały. Jedna połowa jego ciała była czarna, a druga biała. Oczy świeciły złotą barwą, a symbole na plecach chłopaka dawały delikatną, również złotą poświatę.

-Widać, że opanowałeś w końcu to...-mruknął śmierć.- Najwyższy czas....Od dzisiaj trenuj sam-powiedział.

-P-proszę? Przecież jeszcze.....

-Teraz skoro posiadasz całą tą moc jesteś w stanie dorównać mi oraz pokonać mojego brata, jednak mój dar ma jeszcze wiele dodatkowych wspomagań, nie daje ci jedynie szansę na odbieranie i przywracanie życia, ale tego musisz się nauczyć już sam. Wy, ludzie jesteście głupim gatunkiem. Nie potraficie przyjąć tego co dane jest wam na tacy, a uczycie się na własnych błędach i bólu. Dlatego daję ci tą możliwość....za niedługo, będziesz miał szansę wykorzystać swoją siłę w praktyce. Powiedzmy.....przetestować ją.

Lekko przerażający, sadystyczny uśmiech przeciął twarz boga, który po kilku sekundach rozpłynął się w powietrzu. 

Naruto stał chwilę w ciemności, nadal przyglądając się sobie i nie dowierzając. Opanował to! W końcu mógł zmierzyć się Jashinem! Chronić swoją rodzinę!

Opadł z siły i usiadł na wodzie. Wybuchnął głośnym śmiechem, pełnym ulgi. Czym prędzej podbiegł do klatki swojego przyjaciela i wpadł do niej. Lis spał w najlepsze, jednak Uzumaki, nie miał zamiaru się powstrzymywać. Rzucił się na przyjaciela. Złapał go za nos budząc.

-Co ty do cholery robisz?-krzyknął lis, nerwowo machając ogonami. Namikaze obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni pokazując plecy, ale wzrok nadal spoczywał na oczach przyjaciela.

-Opanowałem to! Zrobiłem TO!-krzyczał.-Teraz jesteście bezpieczni!

Lis poruszył niespokojnie uszami i spojrzał spod przymrużonych powiek na chłopca. Chyba przeglądał jego wspomnienia. Po minucie może dwóch skończył i kiwnął głową.

-Phi!-zaśmiał się.-Widzę, że teraz będziesz miał więcej czasu dla siebie...

-Nie zamierzam na ty stanąć! Widziałeś....jest jeszcze coś czego nie odkryłem, zawsze dobrze jest mieć asa w rękawie!

-Jesteś uzależniony od treningu-burknął lis.

-Nie......po prostu za bardzo was kocham by odpuścić-powiedział lekko podnosząc głowę do góry.

Lis zafalował ogonami i położył pysk na łapy. Przyglądał się swojemu jinchiuriki. Miał w sobie coś niezwykłego, tego nie dało się nie zauważyć i nie chodziło tu o siłę, ani o hyouketsugana. To było coś nie dostrzegalnego. Biju ziewnął.

-Daj mi spać. Nie mam ochoty słuchać o twojej niesamowitości, dzieciaku-nic więcej nie wypadło z jego pyska....oprócz chrapania.

Naruto westchnął i otworzył oczy w rzeczywistości. Słońce właśnie wschodziło. Był ranek. Blondyn uśmiechnął się nie mógł się doczekać, aż pokaże swoje umiejętności Aniołom. Wstał i od razu poczuł się dziwnie. Wyczuwał tylko jedną chakrę w domu.....chakrę swojej mamy, a więc ojciec najwyraźniej został wezwany do biura. 

Były ANBU wszedł do kuchni. Jego rodzicielka krzątała się robiąc śniadanie, ale gdy wyczuła syna od razu się odwróciła. 

-Wstałeś!-powiedziała uradowana. Przyjrzała się synowi.-Coś się stało? Wyglądasz na podekscytowanego....

-Ja...-zaczął, ale nie było dane mu dokończyć. Przed ich domem znalazł się ANBU. Naruto szybko zarzucił kaptur i zasłonił twarz maską z tkaniny.

Nagle pokój spowił dym. Skrytobójca ukłonił się i zaczął mówić.

-Hokage-sama woła panicza oraz jego drużynę. Została wam przydzielona misja-powiedział. Kiwnął głową i zniknął. Naruto spojrzał na Kushinę, ta wysłała mu zdziwione spojrzenie. Chłopak musiał przyznać, że również był zaskoczony.

-Idź po nich, ja przygotuje wam prowiant i śniadanie...-powiedziała starając się ukryć zdenerwowanie lekkim śmiechem.

SześciuNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ