Rozdział 57

1.1K 107 28
                                    

**************************************************************************

Dzisiaj rozdział odrobinę wcześniej, bo szczerze......wstałam o piątej i teraz idę spać, a więc dobranoc i miłej lektury!

**************************************************************************

Dziewczyny lekko przerażone stanęły przed drzwiami. Wiele słyszały o Krwawej Habanero, z Konoha. Naruto powiedział, że jego matka podobno chce nauczyć je gotować, ale i on, i one zdawały sobie sprawę, z tego, że to jedynie wymówka. Co planowała ta kobieta, której bała się większość populacji męskiej? Dziewczyny przełknęły ślinę i zapukały. Praktycznie od razu drzwi się otworzyły, a w przejściu stała dorosła piękna kobieta. Jej oczy były zielone, a włosy sięgały kostek. Krwista czerwień idealnie kontrastowała z jej jasną cerą. Uśmiech był słodki i ciepły. Zaprosiła je ruchem ręki do pokoju, praktycznie bez słowa. 

-Możecie zdjąć maski-powiedziała.-W tym domu nikt nie ma prawa nas podglądać, więc się nie krępujcie.

Dziewczyny sprzeciwiały by się, gdyby nie byłaby to najsilniejsza kobieta na świecie. Plotki głosiły, że nawet Tsunade się jej bała.....nie miały w takim razie wyjścia. Zdjęły płaszcz i zrzuciły maski. 

Kushina przyjrzała się im dokładnie. Jej wzrok był tak świdrujący, że dziewczyny zrobiły się blade. Czy to już ich koniec?

-Wiem, że jesteście świadome, że nie zaprosiłam was tutaj by uczyć gotowania, dlatego przejdę od razu do sedna sprawy....Naru mówił, że nie miałyście....żadnej kobiecej porady w sprawach delikatnych, więc po pierwsze chcę wam powiedzieć, że nie ważne jak głupie miałybyście pytania jestem otwarta by pomóc je rozwiązać.

-P-Proszę?-Tsuka zająknęła się.

-Cóż dobrze wiecie o co mi chodzi-westchnęła czerwonowłosa. Uśmiechnęła się delikatnie, szczerze.- I czuje się w obowiązku, by wam pomagać, szczególnie z tego powodu, że mieszkacie ze swoimi chłopakami.

Dziewczyny schyliły głowy mocno zawstydzone. 

-No, a skoro to już powiedziałam , to chodźcie, trochę poudajemy, że uczymy się gotować.

Kobieta zaśmiała się.

***

Dziewczyny wróciły do domu w wyśmienitych nastrojach. Nie mogły przestać miło gawędzić, ale gdy stanęły przed drzwiami do ich nozdrzy dotarł zapach spalenizny. Szybko wbiegły do mieszkania, a potem do kuchni, by zobaczyć Naruto stojącego nad Kumo i Midori.

Zielonowłosy i szarooki klęczeli na podłodze ze spuszczonymi głowami. Ich ramiona mocno drżały w strachu. Sadza osadziła się na ich włosach, a dookoła można było dostrzec resztki rozpaćkanego jedzenia.

Namikaze stał nad nimi. Czerwona chakra otaczała jego całe ciało, na głowie uformowała uszy, a na plecach trzy ogony. Każdy skrawek jego ciało został otoczony minimalną powłoką z energii. Jednak to co najbardziej wyróżniało się to twarz. Blizny na policzkach stały się wyraźniejsze, i bardziej ostre, a oczy zmieniły barwę na ciemną krew. Uzumaki był bardzo wściekły.

-C-co się stało?-zapytała Tsuka.

-Chcieli się wymigać od pracy-warknął syn Hokage groźnie falując ogonami. 

Hikari uśmiechnęła się i podeszła do chłopaka. Spojrzała mu w oczy z niemą prośbą. Ten zagryzł wargę, ale nie szybko się uspokoił, schował ogony i uszy. Westchnął i pożegnał się z przyjaciółmi, jednak na odchodne zawołał do dziewczyn.

-Ani mi się ważcie pomagać im sprzątać, sami narobili tutaj bałaganu, to niech sami sprzątają!

Wyszedł zamykając za sobą drzwi. Odetchnął świeżym powietrzem. Był zmęczony. Zmuszanie swoich przyjaciół do pracy innej niż trening było praktycznie nie możliwe. Jak dziewczyny wytrzymywały jeszcze z nimi? 

Szedł powolnym krokiem przez uliczki. Większość rodzin siedziała teraz na późnym obiedzie lub odpoczywali po męczącym dniu więc drogi były puste. Chłopiec spojrzał w niebo. Było pomarańczowe, chociaż ze wchodu bił już lekko różowofioletowy blask. 

Nagle nieprzyjemny wzrok wbił się w plecy chłopaka. Naruto odwrócił się w tamtą stronę i spojrzał w oczy Taro.

-Czego tu szukasz jeszcze? Nie powinieneś uciekać z podkulonym ogonem?-zapytał się Uzumaki.

-Jesteś pewny siebie, potworze....-mruknął brązowooki.

-Nie jestem pewny siebie, i znajdź lepsze wyzwiska, bo tym mnie nie przestraszysz.

-Może tym nie-mruknął i jakby westchnął  załamując ręce.-...ale co powiesz na to?

Nagle cała okolica została zmiażdżona dziwną energią. Przerażająco podobną do tej Jashina, ale jednocześnie tak odmiennej. Namikaze szczęknął zębami. Szybko rozejrzał się po okolicy, ale nie dojrzał żadnych shinobi, którzy mieliby wyczuć przeciwnika. Najwyraźniej znowu został sam.

-O! Nikt nie przychodzi ci na pomoc? Czyżbyś nie był ulubionym pionkiem Raishina?-zapytał się Taro, śmiejąc się z nastolatka.- Chyba żałuje, że ci pomógł....A może planuje wobec ciebie coś gorszego? Dał ci moc byś zabijał....Czego on tak naprawdę chce? Chyba nie tylko byś zabił jego brata, Jashina.....pfff....przecież sam dałby sobie z nim radę....

-O co ci chodzi?-warknął Naruto.

-Mi? O nic, ja tylko myślę głośno, czemu Wielki Bóg Śmierci interesuje się takim, czymś jak ty? A może jesteś kolejną zabawką? Może chce byś mu zaufał, a on późnej zabierze to co kochasz...? AHHH jak ja uwielbiam takie 'zagadki'. Co cię czeka? Jak bardzo będziesz cierpiał...? 

Uzumaki wystrzelił w przód chcąc przeciąć na pół jednookiego. Ten jednak zniknął mu z sprzed nosa.

-Do zobaczenia...dziwko Raishina....

SześciuWhere stories live. Discover now