Rozdział 58

1.1K 107 15
                                    

Naruto stał chwilę w miejscu. Gdy zdołał się wyciszyć odwrócił się do tyłu i spojrzał na ciemną uliczkę.

-Długo masz zamiar tam jeszcze stać?-zapytał się głośno i wyraźnie. Włosy w kolorze blond spięte w długi kucyk zabłyszczały w ciemnej alejce.

Inoi wyglądał niczym zjawia. Naruto, nawet gdy mieli razem misje, nie zwracał zbytniej uwagi na niego i Kotaro, w ogóle miał inne rzeczy na głowie. Takie jak dziwna chakra, Jashin, Isobu i inne teraz miał przynajmniej czas, by jako tako mu się przyjrzeć. Z tego co pamiętał jego drużyny nie było wczoraj w łaźni, więc wtedy też nie miał tej chwili czasu.

Chłopak był blady, jakby chory i zmęczony. Jego włosy miały wyblakły żółty kolor, a pod niebieskimi oczami widać było cienie. Posturę miał lekko zgarbioną, a ramiona opuszczone wzdłuż ciała. Teraz jednak jego wzrok wbity był w Namikaze, oczy zadawały nieme pytanie, które zaraz zostało powtórzone przez usta.

-Co się tutaj właściwie stało?

Uzumaki chwilę zastanawiał się czy nie zagrozić mu, by trzymał język za zębami, ale szybko wyrzucił to z głowy. Poczuł się zażenowany. Jak mógł o czymś takim pomyśleć? On nie jest typem osoby, która zastrasza innych.

-To nie jet twoja sprawa, więc zostaw ją mi-mruknął i chciał odejść, ale głos byłego przyjaciela go zatrzymał.

-Nie moja?....Ten Hidan, również coś mówił o jakimś Jashinie.....wiem że zniszczyłem naszą przyjaźń, ale....będę się starał ją odbudować. Nie wiem, dlaczego to powiedziałem, czemu cię zaatakowałem, ale przepraszam....nie mam nic na swoją obronę, ale proszę mimo że ty nie uważasz, mnie za przyjaciela to wiec, że dla mnie nadal nim jesteś. Dlatego chcę ci pomóc.....Pozwól mi sobie pomóc. Nie wiem w co się wpakowałeś, ale...

-Gdy 'wpakowywałem' się w te bagno-przerwał mu Naruto.-...Wiedziałem, że będzie ciężko i wiedziałem co mnie czeka, dlatego nie potrzebuję pomocy. Zajmij się sobą....doprowadź się do ładu i składu-warknął i poszedł samotnie drogą, odprowadzany zbolałym spojrzeniem. 

Naruto wszedł do domu. Mocno zmęczony. Jego rodzice przywitali się z nim i w miłej atmosferze zjedli kolację, chociaż cały czas z tyłu głowy chłopak miał swoje potkanie z Taro.

'Czym on jest?...Też fanatykiem? Czy czymś innym?' Padł na łóżko, zamknął oczy i znalazł się w swoim umyśle.

-Hej Kurama-przywitał się.-Co o tym sądzisz?-zapytał od razu wiedząc, że lis ma cały czas podgląd do jego wspomnień.

-Hm....ta chakra....nie mam pojęcia, nie lepiej byś pogadał z Raishinem?-zapytał się rudy.

Jinchiuriki podrapał się niepewnie po głowie. Nie wiedział co myśleć. Mimo wszystko Taro wyciągnął jego obawy na wierzch. 

-Wpakowałeś się już bardzo głęboko w tą sprawę i w relację z Raishinem, że nie ważne co zrobisz jesteś pod jego władzą....nie mamy co ryzykować, przyjacielu-mruknął biju falując ogonami.

-Dobrze...-mruknął chłopak.

Blondyn usiadł na tafli wody, która rozciągała się wokoło. Odprężył się i czekał. Nie potrafił wezwać boga, ale wiedział, że on mu się przygląda musiał tylko być cierpliwy.

***

W tym czasie długowłosy blondyn szedł jedną z ulic Konohy.  Czy chciał się narzucać? Narzucać swoją pomoc? Czy jeśli to zrobi nie zostanie jeszcze bardziej znienawidzony przez swoich rówieśników? Musiał jednak jakoś zareagować. Jako przyjaciel i shinobi Wioski Liścia. Ale jak?

Co zrobić by nie zawalić wszystkiego?

Nie był dobry w wymyślaniu strategi. Rozejrzał się. Chciał by cokolwiek wpadło mu do głowy, jednak w końcu stwierdził, że musi komuś powiedzieć. Westchnął kilka razy i zaczął iść w stronę domu pierwszej osoby, która wpadła mu do głowy.

'Shikamaru'

Blondyn już po kilkunastu minutach pukał do domu Nary. W drzwiach przywitała go kobieta, gospodyni domu i krzycząc na leniwego syna ściągnęła go przed drzwi. Gdy czarnowłosy nastolatek zobaczył Yamanakę, pytająco podniósł jedną brew. Nigdy nikt go nie nachodził w domu, oprócz Choji'ego oraz Ino, którzy byli w jego drużynie. Naruto jako że jest synem Kage, również co jakiś czas do niego zaglądał, ale to było zanim wystąpiła ta cała afera. Teraz widząc przed domem Inoi'ego, starego przyjaciela z Akademii, nie do końca wiedział co myśleć.

-Shikamaru....bardzo cię przepraszam, że nachodzę cię....

-Wejdź-mruknął ananasowaty.- ....Skoro tu jesteś to co poważnego.

Nara ziewnął i zaprosił znajomego na taras za domem, gdzie ani jego ojciec, ani jego matka nie będą podsłuchiwać rozmowy. 

Przyjrzał się uważnie Yamanace. Mimo, że przypominał wrak człowieka to teraz dojrzeć można było w jego oczach iskierkę determinacji. Błysk mówiący o tym, że chłopak był pewny czegoś. Jednocześnie załamywał ręce, jakby czymś się przejmował.

-Ehh....jakie to upierdliwe.....Więc, co chcesz mi powiedzieć?

Blondyn jeszcze przez kilka sekund walczył sam ze sobą, aż w końcu westchnął i spojrzał w oczy Nary.

-Naruto wpakował się chyba w niezłe bagno-powiedział pewnie.

SześciuWhere stories live. Discover now