Rozdział 86

989 100 13
                                    

Pięść Namikaze zaświeciła, a zaraz potem uderzyła w szczękę Kumo. Z draśnięcia na wardze poleciała krew, ale Anioł nie wycofał się. Złapał przyjaciela za nadgarstki i uderzył go łokciem w skroń. Krew skapnęła na piasek, ale Uzumaki miał zbyt wiele adrenaliny we krwi by paść nieprzytomnym. Wrzał w środku chcąc walczyć dalej. Wycelował kolanem w brzuch przyjaciela, a zaraz potem łapiąc go za koszulkę rzucił nim o podłogę. 

Anioł nie miał czasu na wzięcie nawet oddechu, bo ogromny kot już na niego leciał. Ten w ostatniej chwili uniknął jego pazurów. Sosei zasyczał zdenerwowany, że jego "kanarek" znowu uciekł. 

Kumo przeleciał spojrzeniem po przeciwnikach. Jego technika wariowała. Widział jak słabe punkty jego przyjaciela i kota z każdym jego ruchem przemieszczają się w inne miejsce na jego ciele. To samo było z kotem. Nie wiedział jak, ale przez to była bezużyteczna!

 Wkurzył się. 

Naruto biegł w jego stronę ten jednak pełen złości uderzył w podłogę. 

Blondyn odskoczył widząc jak ziemia zostaje rozerwana na strzępy, a spod niej wydobywa się język ognia. Chłopak poczuł pieczenie na ręce, ale zagryzł usta. Nie miał czasu. Spojrzał na Kumo. W jego oczach widział szaleństwo....Podłoga zaczęła się topić i mieszać z ogniem. Cała arena stanęła w ogniu, a podłoga stała się  magmą. Brązowowłosy zamachał skrzydłami i wzniósł się metr nad ziemią pozostawiając przyjaciela. Czekał, aż się podda. Nie miał przecież innego wyjścia.

Namikaze spojrzał w szare oczy Anioła. Widział w nich cichą satysfakcję. Uśmiechnął się. Nie miał zamiaru się poddawać! Wyciągnął dłoń w górę i zamachnął się w powietrzu. Magma będąca już tuż pod jego stopami, zatrzymała się i pociemniała. Wtem ciepło ustąpiło mrożącemu krew w żyłach zimnu. 

"Czemu żadna moja technika nie działa?!" Krzyknął w myślach brązowowłosy. 

Naruto wystrzelił w jego stronę, ale Kumo uchylił się w ostatniej chwili. Nagle poczuł przerażającą obecność za sobą. Jego oczy spotkały się w pionowymi źrenicami Sosei'a, a zaraz potem poczuł szarpnięcie na plecach.

Nie poczuł bólu, ale zaraz uderzyła go świadomość co się stało......kot wyrwał mu skrzydła. Te na które poświęcił tak ogromną ilość CHAKRY! Rzucił jeszcze raz spojrzenie stworzeniu.....on je zjadł!

Potwór pochłonął jego skrzydła....jego chakrę, a zaraz potem wyszczerzył zęby w jego stronę.

-Już nigdzie nie odlecisz....-powiedział cicho i zamachnął się na Kumo. Ten odskoczył, ale jeden z pazurów drasnął chłopaka w pierś. Wtem powietrze uleciało z jego piersi. Uzumaki wykorzystał chwilę jego nieuwagi i uderzył go w plecy.

Szarooki szybko pozbierał się i znów zaczął wymieniać pojedyncze ciosy w taijutsu. Bardzo żałował, że nigdy nie uczył się genjutsu, ale cóż czasu nie odmieni...

Wtem zobaczył jak jego przyjaciel wymierza kopniak w jego stronę. Zasłonił się i odskoczył, chcąc przygotować się na kolejny atak. Jednak nie nadszedł. 

Naruto stał na swoim miejscu, a w jego dłoniach ponownie znalazły się bokeny. Ku zdziwieniu wszystkich zamiast zaatakować złączył je w całość. Każdy jego ruch był tak powolny, a jednocześnie przerażający, że nikt nie odważył się nawet pisnąć. Kumo patrzył na ręce przyjaciela w zatrwożeniu, gdy złączyły bokeny w jedno bo. Obrócił swoją bronią parę razy w dłoniach. 

Naruto spojrzał na niego spod swojej przydługiej grzywki i przyłożył palec do ust jednak dla Anioła wyglądało to tak jakby składał pieczęć. Druga dłoń, trzymająca broń, stuknęła końcówką o ziemię. Cichy dźwięk gongu rozszedł się po okolicy, a zaraz po nim do muzyki niesionej przez wiatr dołączyły dzwoneczki. Nawet Anioły trzymające barierę podniosły wyżej głowy w strachu. Powietrze nie było ciężkie...wręcz przeciwnie...łagodne i przyjemnie chłodne, tak jakby zaraz miała nastąpić ulga w bólu, jednak zaraz blondyn uderzył bo po raz drugi w arenę, a oaza i spokój zamieniły się w dźwięk. Zimna fala żółtego światła wyrosła spod Naruto i otoczyła arenę nie pozwalając nikomu dojrzeć co się dzieje w środku. Bariery zostały rozniesione w drobny mak i ani ninja ani Anioły nie były w stanie temu zaradzić. Jednak nie przygwoździła ich żadna siła. Chakra nie pulsowała w powietrzu, ani na polu walki. Wszystko wydawało się spokojne i senne....jedynie dźwięk dzwoneczków ich nie opuścił. 

Wtem złoty snop światła zniknął, a przed widownią stał jedynie Naruto w swoim zwyczajowym stroju. Kilka metrów przed nim leżał nieprzytomny Kumo, a dalej stał Sosei wywijając swoimi ogonami w powietrzu. Po chwili shinobi ożyli, a wraz z nimi rozmowy na trybunach. Nikt nie wiedział co to za technika, ani czego byli właśnie świadkiem, jednak nie wielu to przeszkadzało. Od lat...nie....nigdy nie widzieli czegoś tak niesamowitego i przerażającego! Toż to był cud na świecie ninja. Wtem Obito obudził się. Mimo wszystko musiał ogłosić zwycięzce i pozwolić tłumowi się wywrzeszczeć.

-Turniej Święta Klanów wygrywa Namikaze-Uzumaki Naruto!-krzyknął i w tym samym momencie cała Wioska wypełniła się krzykiem radości i podziwu. Chłopak zobaczył jak każdy wstał i zaczął krzyczeć jego imię. Zobaczył nawet, że Kage wstali i uśmiechali się. Jednak czarna smuga mignęła mu obok oczu. Zmarszczył brwi i spojrzał w stronę Sosei'a. W tym momencie wszyscy ucichli widząc co robi kot.



SześciuWhere stories live. Discover now