Rozdział 85

1K 99 16
                                    

Kumo znowu wyprowadził cios w twarz Uzumakiego. Ten odskoczył, a zaraz potem widząc, że jego przyjaciel się nie poddaje i chce ponownie skoczyć w jego stronę, uchyla się uderza bokenem w kolano brązowowłosego.  Szarooki przekoziołkował, ale zaraz ponownie znalazł się przed twarzą Naruto.

-Jesteś jak mucha....-mruknął Namikaze.- ...irytujący.

Kolejny raz został zmuszony do sparowania ciosu.

-Naprawdę powinieneś się nauczyć obrażać ludzi-odwarknął mu Kumo.

Blondyn kopnął w brzuch Anioła i zaraz do niego dopadł. Jednak ku zdziwieniu wszystkich syn Hokage zaraz uderzył plecami o barierę. Ogromne pomarańczowe skrzydła odrzuciły go raniąc mu brzuch i lekko rozszarpując materiał na klatce piersiowej. Grzywka Uzumakiego lekko opadła mu na oczy. Wstał i otrzepał się z pyłu denerwując tym Kumo. Blondyn schował swoją broń.

"Skoro masz zamiar bawić się w ten sposób to nie będę marudził..." 

Gęsta chakra kyuubiego w kilka sekund otoczyła całą postać chłopaka. Czarne wstęgi owinęły jego ciało, a złoty połysk na ubraniach wzmocnił się. Kumo w odpowiedzi wyprostował swoje skrzydła stworzone z chakry. Wtem oboje zniknęli z oczu widowni. Jedynie dźwięk uderzeń oraz wibracje bariery mówiły o tym jak bardzo zacięta jest walka.

Hokage zacisnął zęby. Nie podobało mu się to. Czuł, że coś wisi w powietrzu pomiędzy jego synem, a Aniołami. Atmosfera uciskała jego serce tak jakby zaraz miał się wydarzyć kataklizm. Nie wiedział co mu to podpowiada. Nieznane techniki i siła syna, bariery....a może po prostu wyraz ich twarzy. Nastolatkowie mimo, że starali się wpatrywać w walkę cały czas przejeżdżali wzrokiem po ludziach. Minato przypominało to ostatnie spojrzenie ninja, który wychodzi na trudną misję....jakby chcieli to zapamiętać do końca życia. Spojrzał na żonę i saninów. Oni również wydawali się zauważyć tą zmianę. Kakashi oraz Obito, którzy stali koło siebie i wymieniali się krótkimi zdaniami, wyglądali na zmartwionych. Namikaze spojrzał z powrotem na arenę. Nawet on nie był wstanie nadążyć wzrokiem za synem i jego przyjacielem. Był dumny z jego siły, a jednocześnie przerażony.

"Skąd on ją ma? Czy ktoś go tego nauczył?....Jashin...Raishin...."

Westchnął. Wtem wybuch wybudził go z zamyślenia. 

Naruto i Kumo najwyraźniej stracili cierpliwość w zabawie na taijutsu. 

Brązowowłosy złożył jedną pieczęć i wycelował w przyjaciela.

-Kireme no nai kizuna: jakuten (nieprzerwane więzy:słabość). Szarooki uśmiechnął się delikatnie. Słaby blask uwiązał mu się wokół oczu.  Ta technika była prosta i perfekcyjnie zabójcza! Dzięki niej mógł zobaczyć wszystkie słabe punkty przeciwnika. Nie ważne czy jego techniki, czy ruchów. Miała tylko jedną wadę, musiał znać imię przeciwnika lub nazwę techniki. 

Kumo spojrzał na przyjaciela i zobaczył lekko wyróżnione dla siebie punkty. Wyskoczył w jego stronę i próbował go wykończyć.  Jednak Naruto widząc zmianę na twarzy przyjaciela postanowił również użyć swoich technik.

-Hyouketsugan: Sosei( Wyrok: wskrzeszenie)-powiedział cicho. Tuż przed jego nogami pojawiła się złota tafla, która zadrżała i rozbłysła oślepiając wszystkich wokół. Fala chakry przystopowała zamiary Kumo.

-Znowu się widzimy-powiedział dobrze mu znany głos. 

-Miło cię ponownie zobaczyć Sosei-powiedział Naruto i spojrzał na małego kota, który wyłonił się spod tafli.

-Wzywałeś bo...?-zapytał się dwuogoniasty. Spojrzał na nadal oślepionego Kumo.-...znając ciebie, wielki spektakl na pożegnanie, co?

-Już wiesz?-zapytał się blondyn. Czuł się źle w końcu miał zastąpić Raishina, pana tego stworzenia.

-Cały Bliski Brzeg o tym mówi....ale mniejsza....dawno się nie bawiłem. Z chęcią naostrzę pazury-powiedział kot. 

W końcu ninja i Anioły były w stanie zobaczyć co stoi przed nimi. Mały czarny kot o złotych ślepiach idealnie pasujących do oczu właściciela.

-TEN KOT?!-krzyknęła Kushina. Pamiętała tego gryzonia jak panoszył się po jej domu oraz jak siadał na rannym Naruto w szpitalu i utrudniał mu oddychanie! Myślała, że pogoniła to zwierze do piekła, a ono wraca...i to jeszcze jako technika jej syna!

Wszyscy patrzyli z małym podziwem w oczach. Jednak Kazekage przybliżył się do Hokage i zapytał przyciszonym głosem.

-Twój syn ma podpisany pakt z kotami?

-N-nie....a przynajmniej nic o tym nie wiem-powiedział Minato.

-Raczej zwróciłbym większą uwagę, Kazekage-sama-powiedział Raikage.- Na ogony futrzaka....przez nie wygląda jak mniejsza wersja niibiego...

-Co to może znaczyć?-zapytał Sabaku.

-Nie wiem....jedynie zwracam na to uwagę-powiedział A.

W tym czasie na arenie Kumo przeżywał szok swojego życia.

-Wysyłasz na mnie kicię?-zapytał patrząc i nie dowierzając swoim oczom.

-Ja ci dam "kicię" parszywy gnoju!-warknął kot wbijając w ziemię całą publiczność i przeciwnika.

Czarny zwierz syknął pokazując rząd zębów i machając wrogo ogonami. Naruto stał niewzruszony, gdy nagle "kicia" urosła do wielkości konia i zaryła pazurami o glebę. Wszyscy spojrzeli na Uzumakiego pełni przerażenia.

"Co to za potwór?" Naruto dostrzegł głównie wzrok przeciwnika, wzruszył ramionami.

-Sam go zdenerwowałeś-przypomniał mu.

-Co ty na to by pobawić się w kotka i myszkę-powiedział kot i rzucił się na Anioła.

Ten odskoczył unikając łap wielkiego kocura. Wyprostował skrzydła i wzniósł się ponad zasięg Sosei'a. 

-Ksss....-zasyczał czarny.- Niech ci będzie, ptaki też jadam-warknął kot. Odbił się od ziemi i wbił pazury w jedną z kopuł by zaraz niczym po drabinie wspiął się na sporą wysokość. Chcąc złapać Kumo. Ten jednak szybko zorientował się i schował skrzydła by spaść w dół unikając ataku. Jednak Naruto nie dał mu chwili wytchnienia i sam zaatakował go, gdy tylko postawił stopę na podłodze.

-To co....zaczynamy prawdziwą zabawę?-zapytał blondyn siłując się z przyjacielem.

SześciuWhere stories live. Discover now