Rozdział 77

1.2K 111 25
                                    

Półprzezroczysty lis stanął na dwóch łapach, wzbudzając wstrząsy w całej okolicy i przygotował się do starcia. Susanoo Shisui'a przygotowało swoją broń. Wtem zielony wojownik wystrzelił w przód  i wymierzył uderzenie wiertłem w lisa. Złoty demon złapał za końcówkę broni dłonią i zaczął się siłować z Uchihą. Para buchnęła z ust kyuubiego, a na pysku pojawił się szaleńczy uśmiech. Broń zielonego wojownika pękła w dłoni Kuramy. Widownia zobaczyła jak wojownik zatacza się do tyłu, a jego właściciel patrzy przerażonym wzrokiem na syna Hokage. Druga łapa lisa błysnęła w świetle dnia i rozłupała pancerz oraz żebra Susanoo. Pięć ogonów wystrzeliło w stronę czarnowłosego i związało ręce, nogi oraz chwyciło za szyję awatara, i przewaliło go na ziemię. Łapa spadła na użytkownika Sharingana przyciskając go do ziemi, a jeden palec został wymierzony w jego gardło. Wszyscy stanęli w szoku. Świat zamarł. 

Obito spokojnie policzył do trzydziestu. Wiedział, że Uzumaki całkowicie uniemożliwił ruch Shisui'a oraz że kyuubi nawet nie ruszy się by skrzywdzić Uchihe, więc na spokojnie zaczekał.

-Walkę wygrywa Namikaze-Uzumaki Naruto i przechodzi do następnej rundy!-zakrzyknął. Tłum nadal stał cicho, nie wiedział czy wiwatować czy uciekać ze strachu. 

Chłopak odetchnął w duszy. Ninja oraz cywile mogli zobaczyć, jak chłopak wychodzi z otaczającej go chakry i podchodzi do Uchihy. Jednocześnie łapa lisa cofnęła się, a Susanoo zniknął. Blondyn podszedł do starszego czarnowłosego i wyciągnął w jego stronę dłoń, by pomóc mu wstać. 

Shisui na ten gest uśmiechnął się i przyjął pomoc, jednak gdy tylko stanął na nogach, powietrze przeciął głos demona.

-Uchiha!- dało się w nim słyszeć odrazę i wściekłość tak ogromną, że każdy ninja zadrżał. Naruto nie zareagował, wiedział co chce zrobić jego przyjaciel i ani myślał przerywać mu. Mimo pozorów jego biju był równie nieśmiały w wielu kwestiach jak on, a teraz to co miał zamiar zrobić, było wielkim wyczynem dla niego.- Ty jesteś Uchiha Shisui....

-T-tak-zająknął się chłopak, chociaż zaraz zdał sobie sprawę, że to nie było pytanie i zbladł ze strachu jeszcze bardziej. 

-....Grrr....-ciche warczenie wydobyło się z gardła lisa.- Nienawidzę, was, Uchihów....-wszyscy na trybunach spięli się słysząc jego słowa.- To wy jesteście tymi, którzy jako pierwsi odebrali mi wolność, a potem próbowaliście pozbawić woli....w porównaniu do mnie, to wy jesteście pieprzonymi potworami!-zęby kłapnęły kilka centymetrów od twarzy ninja. Nikt nie byłby w stanie zainterweniować, gdyby kyuubi postanowił zabić chłopaka. Większość chuninów i jouninów jedynie drżała w strachu.- Uchiha są tacy sami jak Dazno i Orochimaru....oni odebrali memu jinchiuriki wolę, rodzinę oraz wolność, tak samo jak wy odłączyliście mnie od rodzeństwa i zrobiliście z ludzi klatkę na mnie....Jesteście egoistyczni, nieprawi i oziębli....chcecie tylko mocy i zysku....ale....-lis odsunął pysk od przerażonego shinobi i spojrzał z góry na niego, a jego wzrok stał się spokojniejszy.- Mimo wszystko ty, Uchiha Shisui, uratowałeś mojego sakryfikanta od Shimury Danzo....widziałem, jak chroniłeś go gdy ja nie byłem w stanie, gdy ta podstępna szuja narzuciła na mnie kolejną pieczęć by mnie uciszyć, bym nie mógł chronić Naruto, dlatego.....mimo iż żywię do twego klanu odrazę, chcę ci podziękować.....Shisui -warknął lis, dziwiąc wszystkich.- Dziękuję, że zaopiekowałeś się moim sakryfikantem....przyjacielem.

Demon widział jak mina czarnowłosego z przerażonej staje się zdziwiona. Zaśmiał się w duszy na ten widok, ostatnim co pozwolił pokazać Kurama, był delikatny uśmiech na pysku. Potem jego chakra znów zamknęła się w ciele Uzumakiego.  Blondyn uśmiechnął się i zaczął powoli schodzić z areny. Usłyszał, że ktoś zaczyna klaskać. Zobaczył jak A, Raikage, oraz jego młodszy brat, Killer B, zaczynają klaskać mu, a zaraz za nimi cała arena stanęła w oklaskach i wiwatach. 

Namikaze na samym początku stał zdziwiony tym zachowanie, ale gdy zdał sobie sprawę, że Shisui oraz jego były nauczyciel, stojący z tyłu również biją brawo, zrozumiał, że były one dla niego. 

Widownia spodziewała się, że chłopak podniesie wysoko głowę lub pięść i zbierze całą pochwałę za swoje zwycięstwo, jednak ku zdziwieniu tłumu, chłopak zrobił się czerwony na policzka i się speszył, co wywołało nie małe uśmiechy na ustach obywatelów Liścia.

Uzumaki zniknął lekko zażenowany w tunelu. Było mu dziwnie gorąco, a jednocześnie drżał, ale nagle stanął twarzą w twarz z Gaarą, który przypatrywał się mu.

-Jesteś jinchiuriki? Czemu mi nie powiedziałeś...

-Emmm....wiele się wydarzyło-zaśmiał się Naruto.- Pamiętasz jak podczas egzaminu na chunina obroniłem ciebie i twoją drużynę, przed Upadłymi....przez podobieństwo, miałem również na myśli biju...

-Twój wydaje się....

-A twój nie? -przerwał mu chłopak. Jego natłok emocji, sprawił, że stał się bardziej rozjuszaony.-Wiem, że Shikaku jest szalony, Kurama powiedział mi, że ta pieczęć robi nie tylko tobie, ale i jemu krzywdę, spróbuj się z nim dogadać....wiem, że niedorzeczne i trudne, ale.....

-Za dużo mówisz kiedy się stresujesz-powiedział czerwonowłosy z uśmiechem.- Ale mam pytanie...

-Tak jestem biologicznym synem Hokage-wyprzedził jego pytanie Namikaze.

-...-Sabaku patrzył chwilę na przyjaciela, aż uśmiechnął się i westchnął.-Tak....widać to po tobie. A więc to był powód dla którego chowałeś twarz?

-Tak....mój ojciec ma nie mało wrogów. Wiesz, gdy się jest adoptowanym synem Hokage mimo wszystko ludzie myślą, że nie ma to, aż takiego znaczenia, gdy się jest biologicznym, mimo że gdy się dowiedzieliśmy ta wiedza nie za wiele zmieniła cokolwiek.

-Nie wiedzieliście od początku?-zapytał się Gaara.

Blondyn zaprzeczył głową, chwilę stali w ciszy, aż Uzumaki westchnął.

-Lepiej się gotuj, zaczynami drugą rundę-powiedział jinchiuriki dziewięcioogoniastego. -Midori jest szybki, walcz od samego początku na sto procent.

Czerwonowłosy kiwnął głową. Gdy mijali się w wejściu Naruto wystawił pięść, a jego przyjaciel przyjął ją i sam uderzył swoją o jego. 

Teraz zaczynały się schody w turnieju. 

*******************************************************************************************

Oto dzisiejszy rozdział...bardzo spóźniony, ale no cóż....

Tutaj właśnie się skończyła moja wena, więc mimo wszystko teraz po tych kilku dniach przerwy postaram się pisać. Jeśli mi nie wyjdzie to zamiast tego pojawi się rozdział w Zatraceni bo tam o dziwo mam więcej rozdziałów do rozdania... Następny rozdział w Sześciu będzie dopiero gdy poczuję, że wena na te opo wróciła, więc możecie czekać nie krótką chwilę....

SześciuWhere stories live. Discover now