Rozdział 4

1.6K 138 44
                                    

-Czego chcesz Taro?-Sachiko powtórzyła pytanie.

-Chciałem jedynie z tobą porozmawiać...zauważyłem, że masz słabość do pewnego 'potwora'...

-Nie waż się go tak nazywać!

-O! Czyli wiesz o kim mówię?-zaśmiał się w jej stronę brązowowłosy.- Widzisz... nie rozumiem wielu rzeczy....na przykład jakim cudem to coś zaskarbiło sobie twoją uwagę?

Dziewczyna skoczyła i spoliczkowała chłopaka.

-Nawet nie waż się o nim mówić...nie zasługujesz nawet by się do mnie odzywać, a próbujesz mieszać mi w głowię! Tak...lubię Naruto, a tobie nic do tego!-warknęła przyznając również przed sobą ten jeden fakt.

-Pff...radzę ci odejść od niego jak najdalej, bo założę się, że ma gdzieś twoje uczucia, taka bestia jak on nigdy się nie zakocha-prychnął i spokojnym krokiem odszedł w swoją stronę.

Brązowowłosy usłyszał uderzenie w ziemię.

"Jedno ziarenko zasadzone..." Zaśmiał się w głowie." Pożałujesz Namikaze, że ze mną zadarłeś, że zniszczyłeś imię mojej rodziny..!"

Chłopak wyszedł z pola treningowego i szybkim krokiem zaczął przemierzać uliczki, aż natrafił na jakąś grupkę dziewczyn. Jego twarz stężała. W kilka sekund zmieniła się w przerażoną i wystraszoną. Przeszedł koło nich, tak by jedna mogła zobaczyć jego fałszywe przerażenie. 

-H-hej zaczekaj!-zawołała za nim jedna z dziewczyn.-Co się stało? Czemu jesteś przestraszony...

-..j-ja..ja wi-widziałem.....widziałem....go.....bez...bez....maski...-zająknął się sztucznie.

-K-kogo?

-N-namikaze...on...on...

***

Naruto w tym czasie przyjmował kolejną lekcję od kyuubiego. Kolejny i kolejny raz nie udawało mu się stworzyć technikę, jakiej uczył go przyjaciel. W końcu z frustracji uderzył pięścią w drzewo.

-Co to za głupia technika?! Kto ją niby wymyślił?

-Twój ojciec-mruknął Kurama.- Rasengan jest jedną z silniejszych technik, ale, również trudno się jej nauczyć. To silna technika Rangi A. Niestety twój ojciec ją porzucił nie kończąc jej w stu procentach. Chcę cię jej nauczyć byś kiedyś mógł wykorzystać tą wiedzę do tworzenia bijudamy.

-Więc czemu po prostu nie nauczysz mnie korzystania z twojej chakry w stu procentach?

-Bo chcę żebyś robił wszystko po kolei. Najpierw naucz się tej techniki, potem ją udoskonal, a na końcu zacznę cię uczyć czegoś potężniejszego.

-To zajmie wieki!

-Nie jeśli się postarasz i skupisz!

-Naruto...-nagle ich wymianie przerwał kot.-Chciałbym odrobinę z tobą poćwiczyć.

-Sosei! Spadasz mi z nieba, ten lis każe uczyć mi się jakiejś beznadziejnej techniki!

Kot westchnął i zamachał ogonem.

-Nadal nie odciąłeś się od przeszłości...-mruknął spoglądając w oczy chłopaka.-Ale, nie mamy czasu. Nie możemy dłużej czekać.

Naruto wyprostował się i spoważniał.

-Za niedługo będziesz proszony o wykonanie swoich obietnic...dlatego od dzisiaj rozpoczniemy trening...Zacznę od pytania. Czy wiesz czym jestem?

-Cóż...jesteś zaufanym przyjacielem Raishina, Sosei...

-Tak...ale zdajesz sobie sprawę czym dokładnie?-zapytał. Odpowiedziało mi zaprzeczenie głowy.Kot westchnął i zamachał ogonem, nagle jego kita rozdzieliła się na dwie części, a na szyi pojawił się mały dzwoneczek zawieszony na czerwonej wstążce.-Jestem bakeneko, wysłannik sprawiedliwej śmierci, a przynajmniej tak było kiedyś. Teraz jestem bardziej czymś w rodzaju strażnika nieumarłych, ich dowódcą.

-Nie rozumiem.

-Jak wielu rzeczy...mogę rozkazać duszom powstać i wyjść ze świata zmarłych by pomogły mi w osiągnięciu celu, niestety mam ograniczoną moc i mogę jedynie wezwać jedną duszę jednocześnie, ty, posiadacz Hyoketsugana jesteś w stanie zrobić więcej ode mnie. Jak również mamy o wiele więcej wspólnego niż myślisz. Ja również mogę wskrzeszać ludzi oraz zabijać tych którzy na to życie nie zasłużyli. Jednak ja nie potrafię rozwijać swoich zdolności, a ty jako człowiek możesz. Dlatego mój pan cię potrzebuje.

-Chce ze mnie zrobić podwładnego, który będzie wywoływał dla niego armię?-zapytał się Namikaze. Coraz bardziej zaczynał się bać przyszłości.

-Nawet jeśli tak, to nie masz prawa już się wycofać....znam powody mojego Pana, ale nie wolno mi ich zdradzić. Zaczynamy?

Zamaskowany usiadł na trawie.

-Po pierwsze musisz zacząć myśleć inaczej niż wszyscy....co myślisz gdy wstrzymujesz oddech...

Chłopak wzruszył ramionami, nigdy się nad tym nie zastanawiał.

-Najczęściej mówi się, że można to porównać do pływania. Wstrzymuje się oddech by nie umrzeć, by wypłynąć na powierzchnię, ale ty pomyśl o tym jako o jednym kroku ku śmierci. Im dłużej wstrzymujesz oddech, tym bliżej jesteś śmierci, to samo dzieje się przy klifach, im bliżej krawędzi tym dalej znajdujesz się od świata żywych.

-I w czym ma mi to pomóc?

-Żeby łatwo przychodziło ci wskrzeszanie lub wzywanie dusz musisz być blisko własnej śmierci. Im bliżej tył łatwiej. Takie łatwe czynności jak wstrzymanie oddechu ułatwiają to i nie nadwyrężają twojego zdrowia, jak wejdziesz we wprawę, nie będziesz nawet musiał tego po jakimś czasie robić. Jednak teraz twój dar jest słaby, kruchy! Musisz się wyrobić, a najlepszym sposobem jest próbowanie, kółko i w kółko tego samego.

-Coś czuję, że jest to trudniejszy trening niż ten od Kuramy...-bąknął chłopak.

-O wiele...bo ty nawet nie masz podstaw, tak jakbyś nawet nie potrafił używać chakry...nie potrafisz odblokować Hyoketsugana. Te głupie świecące techniki to zaledwie okruch potęgi jaką otrzymałeś, a ja mam zamiar cię jej uświadomić!...Zacznijmy.


SześciuWhere stories live. Discover now