Rozdział 38

1.3K 133 11
                                    

Chunini biegli przez las. Mieli spotkać się w porcie na granicy kraju Yuga i Konohy. Jednak gdy byli już w pobliżu uderzyła ich ogromna moc. Była ciężka, prawie dusząca. Przyśpieszyli. Gdy dotarli zauważyli panikujących cywili uciekających od strony morza. Na tafli wody rozgrywała się walka....a raczej ostatnie dobijanie przeciwników. Drużyny przybyły w idealnym momencie by zobaczyć jak ostatni z Upadłych rozpływa się w pył. 

Naruto wyłączył hyoketsugana oraz schował broń. Wyczuł jak jego rówieśnicy oraz senseiowie właśnie dotarli i przyglądali się jemu oraz jego drużynie. Kumo i reszta nie przejęli się nimi. Od początku byli przeciwni wzywania ich.

"Będą nam wchodzić pod nogi" Był to dobry argument. Naruto zgadzał się z nimi, że mogą się okazać niesubordynowani, ale jeśli chcieli zrobić szybkie postępy w misji, potrzebowali wabików. 

Jego wzrok zaczął mętnieć. Od przeszło trzech tygodni, dzień w dzień forsował swoją umiejętność zadawania śmierci, więc nic dziwnego, że miał problemy z widzeniem. Prawdę mówiąc od kilku dni walczył już praktycznie na ślepo, korzystając jedynie z sensorycznych umiejętności i zawierzając w stu procentach przyjaciołom. 

Nie podobał im się stan przyjaciela. Chcieli by wypoczął chociaż na jeden dzień, ten jednak niczym uparty osioł brnął i nie słuchał ich. Jednak teraz gdy zobaczyli w drużynach Kakashiego i Obito poczuli małą iskierkę nadziei na wbicie Naruto do głowy trochę rozumu. Midori podszedł do Namikaze.

-Jak się czujesz?-zapytał.

-Tak jak wczoraj-powiedział. W głowie zaczęło mu się kręcić, pewnie znowu będzie chorował całą noc.

-Potrzebujesz odpoczynku-powiedział Kumo, który dołączył do nich, a zaraz za nim dziewczyny.

-Ta...ta...jak pozbędziemy się reszty-powiedział Uzumaki, zbywając ich machnięciem ręki.

Hikari zwinęła dłoń w pięść i uderzyła go w głowę. Cała grupa z Konohy stanęła jak wryta w ziemię, no może oprócz szarowłosego i starszego Uchiha. Byli już wcześniej świadkami takich....bliskości tej dwójki, więc nie zdziwiło ich to. Spokojnie zrelaksowani podeszli do grupy, gdy reszta powoli zbierała się w sobie.

-Yo...-mruknął Kakashi.-Coś się stało?

-Eh....może wy będziecie w stanie go przekonać!-powiedziała Shig załamując ręce.

-Dzień w dzień używa hyouketsugana, i od jakiegoś czasu już nic nie widzi, mimo to nadal nie chce dać sobie nawet dnia odpoczynku-powiedziała z wyrzutem Hikari.

W tej chwili drużyny z Kraju Ognia podeszły bliżej. Kakashi, Obito oraz Anioły wysyłały mu nieprzychylne spojrzenia. Karcące, lekko zdenerwowane, ten jednak po prostu wzruszył ramionami.

-A patrzcie sobie na mnie jak chcecie, i tak  tego nie widzę-burknął.

"Czemu to akurat się w tobie nie zmieniło????" Krzyknął w głowie Kumo.

-Dobra....znajdźmy jakiś zajazd-mruknął Asuma.

-Nie!-zaprzeczył Naruto.-Powinniśmy iść wzdłuż linii brzegowej. Wyczyściliśmy drogę od Doliny Śmierci dotąd, oraz połowę wnętrza Konohy. 

-Jednak wszyscy jesteśmy za tym byś odpoczął!-powiedział Kakashi.

-N...

Kolejne uderzenie poszło od strony jednookiej dziewczyny. Chyba tylko to go przekonało do zmiany zdania. Po 'znalezieniu' zajazdu, brązowowłosy shinobi z Kumogakure nalegał by właśnie tam przenocować, zarezerwowali dla siebie pokoje, co było dość dziwne drużyna specjalna wzięła sześcioosobowy pokój, a reszta standardowo czwórkowe. Zbliżał się wieczór, ale zamiast wybrać się do jakiejś restauracji, Anioły pozostały w budynku. Reszta w lekko złym nastroju posiliła się, gdy wrócili przywitał ich krzyk.

-Mógłbyś być odrobinę wdzięczny!-krzyknęła któraś z dziewczyn, chyba ta z blizną.

-Nie Hikari, Naruto ma rację, odrobinę przesadziłaś-powiedział brązowowłosy. W jego głowie słychać było rozbawienie.

-Jeśli dla ciebie odcinanie tlenu, przez bandażowanie OCZU, jest lekką przesadą, to nie chcę wiedzieć co jest wielką-powiedział Namikaze. Mimo, że głównie dało się wyczuć w nim gniew, to ktoś kto z nim przebywał dłużej, mógłby usłyszeć również nutkę rozbawienia.

Kotaro zagryzł wargę i spojrzał na Inoi'ego. Od tego felernego dnia minęło ponad trzy miesiące, a Hyuga był zmuszony do oglądania jak jego towarzysz z drużyny powoli zapada się w sobie, teraz wyglądał jakby miał zaraz umrzeć. Jego oczy były podkrążone, głowa lekko spuszczona, a plecy zgarbione. Był chodzącym nieszczęściem....z własnej winy. Chociaż, nie mógł zaprzeczyć, że każdy był w równym stopniu martwy w środku. Nawet nie zdawali sobie sprawy jak bardzo zaprzyjaźnili się z Namikaze, a teraz, jedyne co mogli zrobić to patrzyć jak inne osoby lepiej wykorzystują fakt przyjaźni z nim, jak lepiej się dogadują, jak go doceniają. Czuli zazdrość, gotującą się furię! Ale czuli ją jedynie do siebie. Nie mieli ujścia tego gniewu. Kotaro wszedł do swojego pokoju i padł na łóżko. Przez papierowe ściany dochodził do jego uszu i wszystkich ninja, śmiech przyjaciela, który najwyraźniej bawi się lepiej bez nich.


*****************************************************************

A czy i wy jesteście martwi w środku?

Nadal kontynuujemy zabawę z gwiazdkami!

SześciuWhere stories live. Discover now