Rozdział 39

1.2K 116 9
                                    

Po trzech tygodniach wyczyścili większość miast. Hokage dostawał pojedyncze zgłoszenia, ale teraz wystarczyło zebrać Upadłych w jedno miejsce. Postanowił wysłać drużyny jouninów do nich by sprowadziły do Wioski Liścia te nieliczne jednostki. Zarządził również by cała grupa, która zajmowała się czyszczeniem kraju wróciła jednak....Naruto miał inne plany.

Okrążyli cały kraj i chłopak zauważył, że im bliżej jest Otogakure, tym bardziej....tym wyraźniej czuje coś w powietrzu. Było ciężkie, aż trudno było mu oddychać, jednak gdy pytał się o to reszty, wszyscy twierdzili, że to pewnie przemęczenie. Zgodziłby się na to, ale to już drugi raz gdy wyczuł coś takiego, w tym samym miejscu. Byli w pobliżu Doliny Końca. Chłopak stanął na głowie Hashiramy i spojrzał na las Kraju Dźwięku.

Coś tam było....nie tuż za drzewami, ale głębiej. Coś się tam chowało. Coś złego, niebezpiecznego. Była ciemna noc. Namikaze usiadł na kamieniu i zamknął na chwilę oczy słysząc jak jego przyjaciel z wnętrza go woła.

-Kurama....co się stało?-zapytał niepewnie.

-Ta energia...masz rację to nie twoja wyobraźnia-czerwone ślepia zaświeciły i spojrzały wprost na chłopca.- Nie wiem co myśleć.

-Znasz ją?

-Nie....ale, to dziwne uczucie, jakbym już ją kiedyś czuł.... i nie ważne jak bardzo próbuję o tym nie myśleć tylko jedna sytuacja przychodzi mi namyśl-powiedział kyuubi, a jego wzrok pociemniał.

-Powiedz, proszę-przypomniał o sobie demonowi chłopak. 

Lis wydawał się niechętny. spojrzał na chłopaka i odwrócił wzrok, ale zaraz poczuł dotyk na jednym z ogonów. Naruto chwycił jego kitę, ale nie szarpnął jej, Tylko położył delikatnie dłoń na rudym futrze i czekał.

-Nie patrz się tak na mnie, dzieciaku!-warknął demon.

-Kurama...powiedz, proszę...

-Grr.... -lis zabrał od niego swój ogon i przeszedł się kilka kroków. Po chwili jednak stanął.-Przypomina mi się dzień, w którym zmuszono mnie do ataku Kohony....dzień twoich narodzin.

Wtem Naruto otworzył oczy i znowu stał na głowie założyciela wioski. Odwrócił się w tył. Zobaczył ognisko i kilka sporych namiotów. Przełknął ślinę.

"Muszę to sprawdzić, ale....nie podoba mi się to nie chcę tego robić. Nie wiem co tam czyha. A co z Danzo i Orochimaru? Czemu wypuścili tylu Upadłych? Tak, chaotycznie ich rozrzucili?"

Wtem pojawił się czarny kot na ramieniu chłopaka.

-Witaj Sosei-powiedział Uzumaki nawet nie patrząc na bakeneko. 

-Witaj, dzieciaku...Zastanawiasz czy tam iść?-zapytał się.

-Tak....czuję, że muszę, ale nie chcę narażać siebie i moją drużynę.

-Hm....Jeśli tam pójdziesz, poznasz wiele tajemnic...Sporo zyskasz....jednak nie obiecuję, że wrócisz cały z tej wyprawy....głównie tobie to zaszkodzi.

-Co dokładnie?

-Tylko ty i Kyuubi możecie wyczuć tą dziwną obecność....związane jest to z hyouketsuganem....to co tam znajdziesz, również jest z nim związane. To zależy od ciebie, czy pójdziesz tam zaryzykujesz i będziesz bliżej rozwiązania tajemnicy zadania Raishina, czy odejdziesz i będziesz czekał na Jego rozkazy....

Kot przeciągnął się i ziewnął. Zamachał swoimi dwoma ogonami.

-Lekcja druga... śmierć jest potrzebna by kontrolować ludzi, inaczej popadli by w poczucie boskości. Śmierć trzyma ich w szychu, zmusza do działania. 

-A co z bogami?

-Niektórzy są dowodem na to, inni chcąc przerwać swoją nudę ingerują w wasz świat....ale nawet oni nie są na tyle silni by przeciwstawić się Raishinowi....Żegnam.

Zwierzak zeskoczył na kamień przed nim, zafalował ogonami i zniknął w mroku, rozpływając się niczym dym.

Jinchiuriki tępo wpatrywał się w las. Nagle poczuł poruszenie w obozie. Jednak nie odwrócił się. wyczuł, że osobą która wstała jest Shikamaru. 

Nara gdy tylko zauważył Namikaze, który cały czas wpatrywał się w gwiazdy i las, rozejrzał się by po chwili podejść do niego.

-Yo, Naruto-powiedział do niego.-Mogę się przysiąść?

Odpowiedziało mu skinienie głowy. Usiadł więc i nie odzywał się przez chwilę. W końcu jednak spojrzał w masę towarzysza.

-Próbowałem z tobą porozmawiać wcześniej, ale...twojej drużynie nie podoba się gdy, którekolwiek z nas się do ciebie zbliża... -odpowiedziała mu milczenie.- Wiem, że to co zrobili było głupie, nie wiem co nimi kierowało, ale żałują....

-"Boję się, że kiedyś ludzie cię zawiodą, a ty wtedy z nich zrezygnujesz..."-zacytował spokojnym tonem.-To jedna z lekcji mojego taty....ja z nich nie zrezygnowałem, po prostu nie staram się narzucać im swojej obecności. Zawiedli mnie, to prawda, ale nie jestem ani osobą, zawziętą na tyle by nie wybaczyć, ani osobą frywolną by zapomnieć.... Jeśli chcą się ze mną pogodzić to niech się namęczą, lekcja bez nauczki jest jak upadek bez otarć. Muszą nauczyć, się że nie wszystko są w stanie zrozumieć i zalepić zwykłym proszę, a co do mojej drużyny....nie mam na nich wpływu. Pewnie dowiedzieli się o tej sytuacji na mieście, więc będą was ode mnie oddzielać.

-Nie masz zamiaru nic zrobić?-zapytał się Shikamaru. Krył w sobie lekki zawód." Czy nie możemy wrócić do sytuacji sprzed plotek?"

-Nie. Akurat pod tym względem nie mam na nich wpływu-powiedział. Wstał otrzepał się spodnie.-Radzę ci iść spać....jutro dzień zacznie się od kłótni...

"Kłótni?" Shikamaru spojrzał na przyjaciela. "Minęły jedynie trzy miesiące, czemu tak bardzo się zmienił? Ehh....to upierdliwe"

SześciuWhere stories live. Discover now