Rozdział 11

1.5K 130 32
                                    

Dzieciaki znajdowały się w ogromnym okrągłym pomieszczeniu. Nie było za dobrze oświetlone, a ściany oraz stół były czerwone. W środku znaleźli się sprawcy całego zamieszania. Niektórzy byli mocno przestraszeni, a niektórzy po prostu ukrywali strach przed nimi samymi. Rodzice siedzieli zaraz obok swoich dzieci i co dziwne każdy wyglądał na skruszonego mimo iż wykład się jeszcze nie zaczął. Oprócz tego w pokoju znaleźli się Sanini, rodzice Naruto oraz mistrzowie, którzy również zdawali się zawiedzeni swoimi uczniami, chociaż może to zbyt delikatne słowo.

Minato i Kushina nie mieli zamiaru się odezwać by nie zostać porwanym przez emocje. Gdy Obito doniósł im o wydarzeniach z alejki, mieli ogromny problem by spokojnie pożegnać syna i puścić go na misję. Nie tylko to, po rozmowie z Kakashim, ten wyznał, że widział jak chłopiec załamał się na chwile przy nim, ale nie opisywał tego szczegółowo, samo wspomnienie tego wywołało w Krwawej Habanero furię, która w pierwszej chwili chciała samotnie ukarać te bachory, teraz jednak dla bezpieczeństwa mąż trzymał kobietę w ramionach. Po tym zaraz po odejściu Naruto Obito ponownie poinformował ich o wydarzeniach sprzed ich domu. Bardzo zabolało ich to, że dzieciak wybuchł. Prawdopodobnie mocno go to ubodło, jednak oboje on i Kushina mieli cichą nadzieję, że kyuubi dotrzyma swojej obietnicy i zaopiekuje się ich synem. 

-Może zaczniemy od tego, że sami powiedziecie co się stało i dlaczego...-mruknął Kakashi, czując że jedynie on jak na razie jest przy tyle zdrowych zmysłach by prowadzić rozmowę, a nie ścięcie. 

Nic....głucha cisza. Kopiujący westchnął. Jednak ku jego zdziwieniu ktoś się odezwał.

-Ja chcę mówić...-powiedział odrobinę pewnie Kotaro, wprawiając swoich rówieśników w zakłopotanie. Jako jeden z nielicznych, nie przyszedł z rodzicami, a ze starszym bratem Ko. Ich matka zmarła kilka lat temu na nieuleczalną chorobę, a ojciec pozostawił ich i stoczył się. Niewiele starszy od niego Ko musiał sobie dać radę sam z wychowaniem chłopca, jednak ku jego szczęściu zostali przygarnięci przez głowę klanu Hyuuga.

-Więc mów...-westchnął Hatake, czując że chłopak palnie coś głupiego i nieodpowiedniego.

-Na samym początku, chciałbym....przeprosić za zachowanie moje i moich przyjaciół-dzieciak pokłonił się w kierunku Hokage.-Od kilku tygodni krążą plotki po mieście, że Naruto jest potworem, który ściągnął na nas atak Orochimaru, jednak nie tylko to....ktoś rozpuścił plotkę o tym jak Naruto zabawia się dziewczynami, wiele nawet to potwierdziło....-chłopiec wziął oddech.- Rozpowiedziano również, że te osoby które zginęły od trucizny, tak naprawdę zostały poświęcone, by uzdrowić Kushinę-sama...oprócz tego wszyscy zaczynają się go bać bo ktoś powiedział cywilom o wyglądzie Upadłych Aniołów i stwierdzono, że państwa syn jest równie ohydnym potworem.

Minato chwilę zastanawiał się nad tym, ale w końcu zapytał.

-Jednak nadal nie rozumiem. Czemu odwróciliście się od niego wiedząc że są to jedynie plotki?

-Hokage-sama-zaczęła Sachiko, która wstała.- Mój brat....źle zrozumiał moje załamanie. Pewna osoba zniszczyła moje pewne marzenie i wmówiła mi że Naruto nie uważa mnie za przyjaciółkę....przez kilka ostatnich tygodni wmawiał mi to cały czas, przez co nie wytrzymałam i zaczęłam tak myśleć. Przez łzy nie byłam w stanie powiedzieć Sasuke co się stało, dlatego źle zinterpretował to.

-T-także...-wstała Tenten.-Przyjaźnie się z paroma cywilami, które powiedziały mi o dość nieprzyjemnych komentarzach od strony Naruto wymierzonych w nas, a ja powiedziałam o nich przyjaciołom.

Cała trójka usiadła. Wszyscy czekali w napięciu na słowa Namikaze. Wiedzieli, że ich wytłumaczenia są liche...nic nie warte.

-A co dokładnie się stało w alejce?-zapytała Kushina. Jej dłonie mocno chwyciły dłoń męża, była daleka od spokoju.

-Otoczyliśmy go-powiedział Kiba.-i próbowaliśmy pobić.

-N-nie daliśmy mu dojść do słowa-powiedziała cicho Hinata.

-A potem próbowaliśmy jeszcze raz na ulicy-powiedział Neji.

Cisza zapadła w pokoju. Minato jakby zbierał siły na powiedzenie czegokolwiek, a Kushina próbowała nie wybuchnąć.

-...-w końcu Kakashi podniósł głowę i zaczął mówić.- Jedynie pola treningowe oraz areny mogą być polami walki, a nie ulice i alejki.

-Nie podejmujemy pochopnych decyzji, najpierw sprawdzamy prawdziwość informacji-mruknęła Kurenai.

-Nie próbowaliście wyjaśnić wcześniej z Naruto-kun przyczyny waszej złości...-mruknął Guy.

-Zdradziliście przyjaciela-warknął Obito.

-I złamaliście Wolę Ognia-dopowiedział Minato, a wszystkich przeszły dreszcze.-...nie będę decydował o waszej karze....

W końcu zadecydował.

-Myślę, że wasze rodziny są do tego bardziej odpowiednie....nie jestem osobą, która podejmuje działania w gniewie, więc z mojej strony to tyle.

Dzieciaki lekko wypuściły powietrze, ale niestety nie był to koniec.

-Mimo, że Hokage-sama odmawia wymierzenia kary-zaczął Obito.-To my jako sensei'owie, oznajmiamy, że od dzisiaj możecie się pożegnać z treningami z naszej strony. Od dzisiaj radzicie sobie pod tym względem sami.

-Również, jako wasi nauczyciele nie wyrazimy zgody na wasze dołączenie do jouninów przez co najmniej półtora roku-powiedziała Kurenai.-To co nam pokazaliście, mówi jedynie o tym, że nie jesteście gotowi na służenie w pełni Wiosce.

-Co do Sasuke Uchiha, Inoichiego Yamanaka oraz Sakury Haruno...wasza przynależność do oddziałów shinobi będzie zależeć już jedynie od Naruto, a do czasu jego decyzji nie macie prawa na wykonywanie zawodu.

To był największy cios....Wymienione osoby schyliły głowy. Czy żałowały? Oczywiście! Ale nie tylko dlatego, że mogą prawdę mówiąc się pożegnać z zawodem ninja, ale dlatego, że straciły z własnej woli przyjaciela i pewnie nie tylko jego.

-Uważam, że to nie potrzebne-mruknęła nagle Tsunade Senju i zwróciła na siebie całą uwagę.- Dobrze wiemy kto głównie zawinił-powiedziała spokojnym tonem.- Kotaro Hyuuga....wiemy, że próbowałeś przeprosić Naruto po tym ataku, dlatego uważam, że twoją jedyną karą powinno być tylko tymczasowe zawieszenie. Co do reszty która się jedynie przyglądała....myślę że zakaz zdawania dwa lata na jounina wystarczy, a co do pozostałej trójki....proponuję podać powyższe kary oraz wpisać w ich kartoteki tę sprawę...przykro mi ale przez to nie będziecie w stanie zająć wyższych stanowisk niż członek ANBU. Mówię to, bo dobrze wiemy, że Naruto nie chciałby decydować nad czyjąś karierą, poza tym przez długi czas jest szansa, że nie wróci, więc pozostawmy to tak. Aha...Sachiko-chan...-zaczęła Tsunade przyjmując odrobinę spokojniejszą minę.-Nie zostaniesz ukarana....mimo, że głównie to ty byłaś niszczona nieprzyjemnymi myślami, pozostałaś u boku Naru...

-Zgadzam się-mruknęła Kushina wstając od stołu.-Zgadzam się co do twojego werdyktu, Tsunade-sama i myślę, że to będzie odpowiednią karą.... Nie zrozumcie nas źle, jestem wściekła, że podnieśliście rękę na mojego syna z tak....głupiego powodu, ale wiem również że o wiele trudniej będzie wam dostać od mojego syna przebaczenie....I Sasuke-kun...zdajesz sobie sprawę, że prawdopodobnie przekreśliłeś szanse swojej siostry w oczach Naruto?-zapytała, a Księżniczka Uchiha zbladła.- My jako dorośli nie mamy zamiaru już się wtrącać w wasze układy, ale kolejny podobny występek skończy się czymś gorszym niż to co przed chwilą otrzymaliście.

-Te kary...-zaczął Jirayia.-Nie są takie delikatne ze względu na was, a jedynie ze względu na Naruto, bo obwiniałby się za to....

-Myślę, że ta dyskusja jest skończona-powiedział Minato zimnym głosem i wyprosił wszystkich z pokoju narad.

**************************************************************

Mam dobry humor....więc wrzucę wam dzisiaj jeszcze jeden rozdział :)

SześciuWhere stories live. Discover now