OVA #2

669 73 27
                                    

Ona jak zwykle przychodziła wcześniej, by jeszcze przed treningiem poćwiczyć w samotności. Godząc się na funkcję kapitana, przyjęła na swoje barki ogromną odpowiedzialność. Wywiązała się z tego bardzo dobrze, co potwierdzało zaangażowanie kolegów i koleżanek z zespołu i słowa wymagającej trenerki. Trzeba przyznać, że byli zgraną i utalentowaną drużyną, którą znała spora część ludzi. Czasami jednak ich starania i chęci nie wystarczyły, by zająć jakieś wysokie miejsce. W prawdzie... Odnosili wiele sukcesów - chociażby w tańcach solowych, duetach, czy małych grupach, ale jedyne większe osiągnięcie całego zespołu... to zdobycie trzeciego miejsca w zawodach krajowych.

W tym roku Ereina bardzo chciała pokazać, że ich szkoła tańca potrafi wznieść się na szczyt.
- Ty już tutaj? - usłyszała znajomy głos, od razu zauważając chłopaka o niebieskich włosach, który wchodził na salę. - jest jeszcze bardzo dużo czasu. Powinnaś siedzieć jeszcze w domu.
- A co z tobą Matt? - uniosła delikatnie brew do góry. Ten nastolatek odznaczał się tym samym zaangażowaniem co dziewczyna. Każdy, kto go znał, wiedział, że był osobą o specyficznym charakterze, do której bardzo trudno było dojść. Nie lubił otwierać się przed innymi, ale za to otwarcie komentował postępowania ludzi wokół niego. Mimo wszystko... Był oddany swoim przyjaciołom, chociaż czasem można było przypuszczać, że tylko szarooka dziewczyna była mu bliska.
- Szczerze to domyśliłem się, że tu będziesz... Więc postanowiłem, że przyjdę i popytam cię o parę spraw. - oparł się o parapet, unosząc głowę do góry. Jego niebieskie kosmyki opadły na czoło, sprawiając, że dzięki nim i swojemu spokojnemu spojrzeniu, a także aparatowi na zębach w tym samym kolorze co włosy, który ukazał się, gdy tylko się uśmiechnął, wyglądał bardzo uroczo.

- Więc pytaj, a nie każ mi wracać do domu. - znów ruszył się, podchodząc do przyjaciółki. Ona znała go jeszcze z jednej strony. Lubił opowiadać o tym, co myślał, za pomocą tańca. Dlatego Ereina zawsze lubiła patrzeć na jego układy, które zawsze przepełnione były milionami uczuć. Dzisiaj jednak zrobił coś innego. Zwykle ''mówił'', samotnie wykonując swoje solo. Teraz jednak złapał nastolatke za rękę i pociągnął, od razu pochylając ją do tyłu. Trzymał jedną dłoń na jej plecach, by nie upadła na ziemie, drugą unosząc jej nogę do góry, by zrobiła szpagat.

Czy zatańczysz ze mną w duecie w tym roku?

Czy to było to, o czym na prawdę myślał? Może tak... Może nie... Gdyby udało mu się zrobić jeszcze jakiś ruch, byłoby jasne, czy to o to chodziło, jednak usłyszawszy dźwięk dzwonka, Errie szybko ustawiła się do pionu i wzięła telefon do ręki.
- To Jude. - powiedziała.
- Jak zwykle ci przeszkadza. - odparł nastolatek, któremu widocznie zmienił się nastrój. - nie możesz się rozłączyć?
- To może być coś ważnego. Daj mi chwilkę. - odebrała. Chwilę panowała cisza, którą na chwilę przerwało nie za głośne westchnienie niebieskowłosego, by potem bez wyjaśnienia tancerka złapała za torbę. - gdzie ty idziesz? - spytał zszokowany Matt.
- Wrócę przed treningiem. Mój kuzyn chce się ze mną spotkać. - wybiega z budynku.
- Jak zwykle nie w porę panie Sharp. - Matt wrócił do treningu, kątem oka zauważając przyjaciółkę, która biegła na przystanek.

Całe szczęście, że Akademia Królewska nie była daleko od jej szkoły tańca.
- Hej... - przytuliła bruneta, gdy do niego dobiegła. - więc, o co chodzi? - rozglądnęła się po boisku. Widziała tam chłopców ubranych w te same stroje co Sharp. Widocznie ćwiczyli.
- Errie mamy mistrzostwo kraju! - odparł od razu, czując, jak kuzynka rzuca mu się na szyję. Może nie musiał jej ściągać z treningu, ale mimo wszystko... Była bardzo szczęśliwa. On też kiedyś przyjechał specjalnie, by usłyszeć, jak bardzo Senter jest radosna z sukcesu tanecznego.

- Jestem z ciebie dumna. Wiedziałam, że jesteś świetnym kapitanem. - oboje się zaśmiali.
- Jude! - czerwonooki spojrzał od razu za jasnowłosą, gdyby nie krzyk przyjaciela, z pewnością nie dostrzegłby piłki, która leciała w ich stronę. Nie musiał reagować.

Jego kuzynka niespodziewanie odwróciła się. Widział, jak podskakuje do góry, wpierw robiąc wymach jedną nogą, a potem drugą. Pierwsze uderzenie zatrzymało pedzącą piłkę, a drugie wybiło ją do góry. Spojrzała wtedy w górę, a gdy ta opadła, złapała ją w ręce. Przed nią znalazł się chłopak ze słuchawkami, który od razu nisko się ukłonił.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - oddała mi piłkę, a on wrócił do reszty, która ciężko ćwiczyła.
- Jak ty to... - dopiero wtedy zauważyła, że kapitan zespołu patrzył na nią z uniesionymi brwiami, jakby zobaczył niewiadomo co.
- To nie było trudne. - uśmiechnęła się, ale jej uśmiech zbladł, gdy mina nastolatka się nie zmieniła. - Jude? - wtedy położył dłoń na jej ramieniu.

- Ereina. Dołącz do Akademii.
- Co? - jej głos załamał się. Taki głupi i prosty ruch, który wykonałoby nawet dziecko, a on chciał z niej stworzyć piłkarke?
- To musi być znak. Przecież twój ojciec grał w pił...
- Mojego ojca w to nie mieszaj. - przerwała mu. - nie umiem grać w piłkę. Nie chce. Mam swoje marzenia. Muszę iść... - odwróciła się, ale poczuła opór.

Mocny ucisk na ręce.

- Errie. Nie każdy potrafi tak łatwo przyjąć strzał, czy podanie naszych zawodników. Twój ojciec by tego chciał... Wiesz o ty...
- Mówiłam, żebyś go w to nie mieszał. - wyrwała się, wsiadając do autobusu, który akurat przyjechał.

Ona i piłka?
Jude... Co ty wymyślasz?

Co ci odbiło, by bez powodu proponować jej miejsce w najlepszej drużynie w kraju? Przemyśl to. To może być twój największy błąd. I wtedy nawet powoływanie się na wujka ci nie pomoże.

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Where stories live. Discover now