32

950 93 11
                                    

- Może w końcu się rozerwiesz. - rzekł w końcu Eren. Axel otworzył jego prezent dzień po swoich urodzinach... lepiej późno niż wcale... prawda?
Pewnie zastanawiacie się, co takiego dostał Blaze od swojego przyjaciela? W małym pudełeczku solenizant znalazł dwa bilety na mecz dwóch najlepszych drużyn sprzed pięciu lat. Sama możliwość zobaczenia takiego starcia była świetną okazją, do wzbogacenia swojej wiedzy, a także dostrzeżenia taktyk, które mogą przydać się w następnych meczach.
- Wiesz, że dzisiaj nie mogę... Ne zostawię zespołu... zwłaszcza dzień przed meczem.
- Czerwona Żmija, tak? - odparł, chowając dłonie do kieszeni - Dziwne, że ta żmija z Akademii nie należy do ich drużyny. - to mówiąc, zerknął jeszcze na pomarańczową bluzę przyjaciela. On jednak nie przejął się jakoś jego słowami. Chyba zdążył przywyknąć do negatywnego nastawienia Middletona.

Miał teraz trochę inne sprawy do załatwienia... ustalenie taktyki, której użyją na jutrzejszym meczu. To pierwszy taki w ich karierze. Jeszcze nigdy nie mieli okazji, by wziąć udział w turnieju Stefy Footballu. W końcu jednak dostali szanse i musieli ją wykorzystać. Cel? Dotarcie do finału i pokonanie Królewskich... dlatego nie mogą pozwolić sobie na jakąkolwiek przegraną. Tylko był jeden problem... znalezienie jakiejkolwiek informacji na temat tego zespołu graniczyło z cudem. Nie było nawet wiadomości na temat jej zawodników.
- Jakby nigdy nie istnieli. - Może to prawda, co mówił brunet, ale zawsze jest jakaś możliwość, by znaleźć coś ciekawego... a nawet jeśli nie... może z obserwacji dadzą radę coś wywnioskować.
- Może jednak pójdę dziś na ten mecz... mam nadzieje, że pójdziesz ze mną... może zobaczymy coś ciekawego. - obrońca uśmiechnął się tylko, domyślając się, jaki plan może mieć Blaze.

~

- No chodź Errie! - ludzie przemierzający korytarze stadionu zwracali swoje spojrzenia na różowowłosą Victorie, która z zapałem ciągnęła swój koleżankę w stronę jednego z wejść na trybunu. Cała sytuacja wyglądała dość zabawnie, gdyż tancerka jak i przyjaciółka szarookiej nigdy nie wykazywała aż takiego zapału, gdy przychodziło do oglądania innych drużyn biorących udział w Strefie Footballu.
- Możesz mi wytłumaczyć raz jeszcze, dlaczego idziemy na ten mecz? - Vanguard zatrzymała się, poprawiła czapeczke i spojrzała przenikliwie na towarzyszke. Mówiła jej to tyle razy... a ona dalej nie pamięta?
- W tym meczu będzie grać Czerwona Żmija na czele ze swoim kapitanem Leo Ramzesem! - jej krzyki euforii nie miały końca, a Ereina próbowała sobie przypomnieć, czy kiedyś też była tak nieznośna jak Victoria. Raczej nie... chyba sęk tkwił w tym, że były kompletnie inne pod wieloma względami i najwyraźniej różowowłosa tak właśnie wyrażała zafascynowanie.
- Co w nim jest takiego wspaniałego, że tak bardzo chcesz go zobaczyć?
- Jest bardzo dobrym i utalentowanym napastnikiem. Mówią, że ma spore szans, by odebrać twojemu kuzynowi tytuł najlepszego atakującego w kraju! - na prawdę? Czyli serio musi być dobry...
- A powiedz mi... czemu nigdy o nim nie słyszałam? - obie usiadły na niebieskich krzesłach, przyglądając się jeszcze pustej murawie i miejscom, które w zastraszającym tempie zapełniały się ludźmi. Szarooka nie musiała długo czekać na odpowiedź. Vanguard wybuchnęła śmiechem, zwracając tym samym uwagę innych fanów piłki, którzy tylko mierzyli ją wzrokiem.

- Ty iteresujesz się piłką tak bardzo, jak ja interesuje się szydełkowaniem. Jeden mecz nie zrobi z ciebie zawodniczki. - zaczęła ocierać łzy, które zaczęły spływać po jej policzkach, gdy tylko wydała z siebie te głośne dźwięki. Odruchowo podniosła też rękę, uderzając nią w kolano przyjaciółki, za co potem nerwowo ją przepraszała.
- Dobrze wiedzieć. - odparła krótko Errie, odwracając się trochę w bok, by przypadkiem znów nie dostać od zawodniczki. Coś jednak zwróciło jej szczególną uwagę. Na murawe wyszedł jakiś chłopak... może wyższy od Ereiny o półtorej głowy, z poczochranymi przez wiatr brązowymi włosami o czarnych końcówkach. Na sobie miał zaś strój składający się z dość ciemnej, niebieskiej bluzki i szarych spodenek. Jednak sam wygląd zawodnika jej nie zdziwił... tylko nagłe krzyki widzów, którzy jak na zawołanie zaczęli krzyczeć równo i klaskać. - to jest ten cały Leo? - spytała jakby samą siebie, widząc, jak kapitan Czerwonej Żmiji macha energicznie i kłania się przed publiką.

Laluś

Zatrzymał się w końcu i odwrócił głowę lekko w bok, jakby jego cały pokaz nagle się skończył. Uniósł głowę jeszcze lekko do góry i zatrzymał się na Errie. Jak dostrzegł ją wśród takiego tłumu?
- Spojrzał się w twoją stronę! - Mówiła różowowłosa, lekko potrząsając ramieniem blondynki. Dla niej to nic szczególnego... w końcu odezwał się komentator, który wprowadził wszystkich obecnych w zasady turnieju, by na koniec powitać jedną z drużyn - Czerwoną Żmije.

Zawodnicy nie wyglądali jakoś ciekawie, oprócz kapitana i jeszcze jednego zawodnika, którzy byli widocznie pewni siebie i swojego zwycięstwa.

- A teraz druga drużyna. - oczy Errie stały się większe, a palce u dłoni straciły czucie, gdy mężczyzna wypowiedział nazwę drużyny. - Kirkwood! - na murawę wyszli zawodnicy owej drużyny, rozglądając się wkoło i obserwując ludzi zebranych na trybunach. - To pierwszy mecz obu drużyn w tym turnieju! Niesamowite, że to będzie ich debiutanckie starcie! Kto wyjdzie z niego zwycięsko? Czy tajemniczy zespół, którego będzie wspierać groźny i niebywale silny wąż? A może drużyna, która słynie z ogromnego ognia, który pożre wszystko, co stanie na jego drodze?! Zostańcie z nami, aby się o tym przekonać!

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Where stories live. Discover now