36

821 89 18
                                    

Mama Ereiny chyba już dawno przywykła do nieodpowiedzialnych wybryków córki, chociaż czasem martwiła się, że dziewczyna za którymś razem nie będzie mieć tyle szczęścia i po prostu nie wyjdzie z tego cało.
- Do ciebie chyba nie da się normalnie mówić... - kobieta zakładała ostatni opatrunek na kolano. Często widziała szarooką z licznymi bliznami i siniaki. Spodziewała się, że po decyzji, którą usłyszała po tym całym wyjściu z Victorią, będzie widywać córkę, która codziennie będzie zmęczona, a plastry w apteczce będą się co chwilę kończyć.
- Nie mam zamiaru siedzieć bezczynnie, kiedy mogę coś zrobić. - ciemnowłosa ostatnio czuła się tak, jakby wcale nie znała Ereiny. Może dlatego, że zamknęła jeden rozdział zwany tańcem i weszła do innego, którym była piłka nożna. Na prawdę musiała polubić ten sport.
- Jesteś taka podobna do ojca.
- Do ojca? - powtórzyła. Nie miała zbytniej okazji, by lepiej poznać tate. Od piątego roku życia wychowywała ją tylko mama, więc nawet nie pamiętała już, jak on wyglądał i czym się zajmował. Nie czuła jakiejś strasznej pustki w środku, ale czasami zazdrościła swojemu bratu i siostrze, że nigdy nie było im dane go poznać.
- On też bardzo lubił piłkę nożną... pewnie gdyby dalej tu był, to zaczęłabyś w nią grać dużo wcześniej.
- Może masz rację...

Z zamyślenia wyrwał je dźwięk powiadomienia w telefonie. Blondwłosa otworzyła klapkę od małej komórki i przeczytała wiadomość, która dostała.

Ktoś chce się z tobą spotkać... przyjdź szybko do Akademii.
David

- Gotowe. - odparła kobieta... dumna ze swojej pracy, od razu widząc, że córka zbiera się do wyjścia. - A gdzie ty idziesz?
- Dave ma do mnie jakąś sprawę. - Nigdy nie tłumaczyła się długo, dokąd... ani z kim idzie. Całe szczęście, że mama to akceptowała... równie dobrze mogła jej nie wypuszczać i dokładnie wypytywać o najmniejsze szczegóły. Zawodniczka za to miała jedno pytanie... kto chciał się z nią spotkać i po co?

- W końcu jesteś... - białowłosy czekał cały czas przed Akademią. Sam zdziwił się, widząc chłopaka, którego zupełnie nie znał, ale z jakiegoś powodu pytał o jego koleżankę. - Co ci się stało? - ona tylko machnęła ręką... to tylko parę plastrów... nic ważnego.
- Więc... o co chodzi? - Dave spokojnie zszedł z nią na dół i szedł w stronę korytarza, gdzie znajdowały się szatnie. Dowiedziała się tylko tego, co już wiedziała. Ktoś nalegał na spotkanie z nią.
- Słuchaj... - zatrzymał się na chwilę. - Co powiesz na to, żeby pójść gdzieś... potem? Mam ci parę rzeczy do powiedzenia.
- Jasne. - ostatnio tyle czasu spędzała albo sama... albo z Axelem czy Vanguard. W końcu pora, by pobyć trochę z innymi ludźmi, a Dave był jednym z tych, których bardzo lubiła. Godny zaufania i zawsze skory do pomocy... inni niż reszta zawodników z Akademii... Blondwłosa do teraz nie wiedziała, co myślą na jej temat, ale nie czuła, by traktowali ją poważnie... może nie o tym teraz. Errie skręciła w prawo. Zauważyła jakiegoś chłopaka, który chodził z założonymi rękami i z uwagą przyglądał się licznym gablotom z nagrodami zdobytymi przez Królewskich. Lapmy oświetlające korytarze nie świeciły zbyt mocno, przez co utrudniało to zawodniczce rozpoznanie postaci. Na szczęście nie musiała się odzywać. Chłopak sam odwrócił się w jej strone... dało się dostrzec jego ciemne, pomarańczowe oczy i delikatny uśmiech na twarzy.

- Ty jesteś Ereina Senter, prawda? - tego głosu na pewno nie znała... ale jeśli byłby to ktoś kompletnie nieznajomy, to jaki miałby powód, by prosić o spotkanie.
- Zależy, kto pyta... - ten tylko zaśmiał się na jej słowa i wychodząc z cienia ukłonił się. Teraz dokładnie mogła zobaczyć, kim jest. Brązowe włosy z czarnymi końcami, pewny siebie uśmiech i bluza z japońskimi znakami, które razem tworzyły napis

Czerwona Żmija.

- Leo Ramzes. Jestem pewien, że widziałaś mnie jakiś czas temu podczas meczu z gimnazjum Kirkwood'a.
- Tak... to wszystko? Mam parę rzeczy do zrobienia.
- Master to mój dobry przyjaciel... mówił mi o tobie trochę... ale nie wspominał, że jesteś niezłym strategiem. - zrobił dwa pewne kroki w przód i skinął głową. - i pomagasz nie swojej drużynie.
- Jak widać Alan nie ma zmairu dzielić się szczegółami z osobami nie należącymi do zespołu... a poza tym... to moja sprawa komu pomagam. - Leo wydawał się być spokojnym człowiekiem, choć ewidentnie interesował się rzeczami, którymi nie powinien.
- Wybacz, nie chciałem cie w żaden sposób urazić. - odparł ze śmiechem. - widziałaś juz próbkę moich możliwości... i liczę na to, że w końcu zmierzysz się ze mną osobiście i poczujesz siłę kogoś, kto na prawdę jest prawdziwym napastnikiem. - usłyszał chrząknięcie za sobą, a potem dostrzegł jednego z obrońców Akademii, który widocznie był już znudzony czekaniem na kolegę. To już wiadomo skąd się tu wziął. Pospiesznym krokiem ruszył do fioletowowłosego, który przywitał się z zawodniczką.
- Cześć Errie. - A potem odszedł w stronę wyjścia.

Czy słowa Ramzesa to była groźba... albo bardziej zapowiedź? Ale jego zespół nie ma już przecież żadnej możliwości, by zagrać przeciwko Królewskim... chyba... że był w przepisach jakiś punkt... albo luka, o których szarooka jeszcze nie wiedziała.
- Idziesz? - pokiwała szybko głową i poszła z Davidem.
- Więc... co masz mi do powiedzenia? - podobno miał wiele spraw, które chciał z nią omówić.
- Myślę, że jedna sprawa szczególnie cie zainteresuje. - zatrzymał się, a jego głos stał się poważny. Złapał dziewczyna za nadgarstek, by tamże przystanęła i uniósł jej rękę do góry. - chyba... chyba wiem, co zrobić, by Królewski Pingwin nie był już niebezpieczny.

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz