37

858 96 24
                                    

- Mówisz poważnie? - rzeczywiście miał rację... ta sprawa bardzo ją zainteresowała. Znalazł powód tego niefortunnego zdarzenia? A to ciekawe.
- Tak... wszyscy wiemy... że jeszcze zaznajamiasz się z nami, z boiskiem i tym sportem. Jak zauważyłem... każdy strzał oddałaś z innym kątem uderzenia... dlatego trzeba niżej osadzić się na stopie i złapać równowagę, a wtedy strzał jest efektywniejszy. Samo kopnięcie należy wykonać bardziej z góry, około pięciu centymetrów od końca obwodu piłki.

To była kolejna rzecz, za którą nastolatka bardzo lubiła Dave'a. Nie traktował jej jak siebie - piłkarza, który od wielu lat nie rozstawał się ze swoim strojem i większość wolnych chwil spędzał na boisku. Nie pokazywał też swojej wyższości i nie starał się zaznaczyć, jak mało jasnowłosa wiedziała o piłce. Była kimś, kto chciał się czegoś nauczyć...
- Brzmi sensownie... warto spróbować. - w jej głosie słychać było nutkę ekscytacji i chęci do gry... zwłaszcza, gdy mogła odzyskać swoją taktykę.
- Ale nie dzisiaj.
- Czemu? - On odkładał grę w piłkę na później?
- Podobno jutro masz badania... jestem pewien, że lekarz stwierdzi, kiedy w końcu będziesz mogła grać... a ja pójdę z tobą, żeby mieć pewność, że przypadkiem nie stworzysz fałszywych wyników.
Cały on... widać, że nie wywinie się z tego tak łatwo... miała tylko nadzieje, że słowa doktora Blaze'a dadzą jej nadzieje na szybki powrót.

~

Mężczyzna poprawił swoje okulary i pokiwał parę razy głową nad wynikami.
- Twoja mama już mi powiedziała, że mimo zakazu i tak grałaś w piłkę. - przypominała mu teraz trochę jego syna. Też często nie mógł usiedzieć w miejscu... a zwłaszcza wtedy, gdy chodziło o ten dziwny... i niedorzeczny sport. - Nie widzę jednak, aby to miało jakiś negatywny skutek. - przewrócił parę kartek, podpisując trzy z nich, a na ostatniej przybijając pieczątkę.

Wyniki w normie.

- Czyli rozumiem, że zrezygnowałaś z tańca? - zauważył twierdzące skinienie głowy. - mój syn pewnie wciągnął cie w ten cały football..
- Można tak powiedzieć. - pan doktor należał do tych, którym piłka wydawała się nie mieć sensu. Przecież Axel miał ważniejsze rzeczy do roboty... powinien już dawno zacząć myśleć o karierze i bardziej przyłożyć się do nauki, bo bez tego nie zostanie lekarzem.

Kiedyś piłka była o wiele przyjemniejsza, a obowiązki i potrzeby nie przytłaczały ani jego... ani dzieciaków. Może to wszystko przez śmierć żony. Zmarła tak nagle... a wraz z nią miłość do tego sportu, której małe ziarnko wszczepiła też do serca męża... a ono po jakimś czasie niepielęgnowane... obumarło.
- Dobrze... jesteś wolna. - złożył swoje okulary i odłożył je na stół. - Jeśli coś by się jednak działo, wiesz gdzie mnie szukać

Do widzenia.

Z uśmiechem na twarzy wyszła z gabinetu, od razu podchodząc do czekającego Davida. Podała mu wyniki, które dokładnie przyjrzał, a gdy doszedł do końca, kąciki jego ust uniosły się.
- Oświadczam, iż zawodniczka z numerem trzynastym zostaje dopuszczona do prywatnego treningu. - starał się zachować powagę, jednak nie było to takie proste, a fałdy śmiechu same cisnęły się na usta.
- David? Nie mówiłeś, że jesteś chory. -białowłosy wraz ze swoją towarzyszką odwrócili się w tym samym momencie, by spojrzeć na chłopaka, który do nich mówił. Wyglądał dziś na bardziej rozluźnionego niż zwykle, gdy można go było dostrzec na boisku. Jego wyraz twarzy i brak widocznej powagi sprawiał, że wyglądał na zupełnie inną osobę.
- Nie żartuj kapitanie. - odpowiedział Dave, oddając koleżance papiery. - to wyniki Ereiny. Lekarz powiedział, że może już spokojnie grać w piłkę. - Sharp uśmiechnął się tylko i poklepał kuzynkę po ramieniu.
- Bardzo się ciesze... także z tego, że wybrałaś football. - Tak... był zupełnie inną częścią siebie - tą z dawnych lat, która nie ukrywała tego, co czuje. Rzadko można byli dostrzec u niego te cechy... może tylko poczucie sprawiedliwości, które nie zmieniło się przez tyle lat.
- A ty... co tutaj robisz? - w głosie blondynki słyszalne było małe, nie wyjaśnione niezadowolenie... tylko z jakiego powodu.

- Ciocia ma mi coś przekazać. - odparł od razu. - zostawię was. Mam nadzieje, że od dzisiaj będziesz ciężko trenować.
- Czemu tak go traktujesz? Przecież nie robi nic złego? - zapytał czerwonooki, gdy Sharp zniknął na linii horyzontu.
- Należy mu się...
- Dalej będziesz mu wypominać, że przez niego grasz w piłkę?
- Nie o to chodzi... to jest jedyna rzecz, którą udało mu się zrobić słusznie. - Celia... ciekawe, jak musiała się czuć bez kontaktu z rodzonymi bratem. Errie było to trudno stwierdzić. Oni od wielu lat nie mieszkali razem. Chociaż żadne z nich nie narzekało na warunki nowego życia, to szarooka była pewna, że z tej dwójki jedna osoba bardzo pragnęła spotkania... to była właśnie jej kuzynka... a Jude wyglądał na takiego, co już dawno zapomniał, jak wspaniałą ma siostrę.

- Nie rozmawiajmy o tym. Mamy ważniejsze sprawy do roboty. Tu niedaleko jest boisko nad rzeką... pokaże ci tego Królewskiego Pingwina. - objął dziewczynę ramieniem. Była wyraźnie spięta... a to wszystko przez spotkanie z brunetem. Może Samford nie znał go aż tak dobrze, jak myślał.
- Odpuśćmy... jeszcze coś się stanie. - jakby uleciał z niej cały entuzjazm.
- Errie. - chłopak stanął przed nią i lekko złapał za jej nadgarstki i uniósł je do góry. - Spójrz mi w oczy... - dziewczyna zrobiła pół kroku w tył i uniosła głowę. W jego czerwonych oczach widać było blask zapału... i jasnowłosa dostrzegła jeszcze coś, czego wcześniej nie zauważyła. Prawe oko Davida było trochę ciemniejsze niż lewe, przez co wydawało się o wiele żywsze... musiała stwierdzić, że miał bardzo ładne oczy. - Nic się nie stanie. Mówiłem ci, że wiem już, co jest nie tak.
- Ale jesteś pewien?
- Tak. Zaufaj mi.
- No dobra... ale tylko raz. - uścisnęła go, gdy puścił jej ręce, a potem oboje pobiegli na boisko. Samford był taki rozbudzony, zwłaszcza gdy czekał na koleżankę i podbijał piłkę na wszystkie możliwe sposoby.
- Gotowa?
- Gotowa. - Białowłosy stanął mocno na nogach, unosząc po pewnym czasie jedną z nich do góry. Stado czerwonookich pingwinów od razu przyleciał do niej, jakby wbijając w nią swoje dzioby.

To tylko raz... przecież nic nie może się stać.

Tak mówiła sobie Ereina... dopóki nie usłyszała krzyku przyjaciela.
- David! - widziała, jak upada na ziemie i zwija się z bólu. Nie wiedziała, co mu się stało... starał się uspokoić, ale nie było to proste. Jedyne, co dało się zauważyć, to jego ręce, które szczelnie przywarły do jego oczu. Zawodniczka wyciągnęła telefon z kieszeni, ledwo mogąc go utrzymać. Ręce trzęsły się jej jak szalone, a ona tylko czekała na głos doktora.
- Ereina? Stało się coś?

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz