70

743 87 12
                                    

- To co... już nie długo wyprawiamy twoje przyjęcie niespodziankę.- zaczął Dave, wciąż uważnie przyglądając się każdemu podpisowi na piłce. Może nie każdemu taki prezent sprawiłby przyjemność, ale dla białowłosego był on na prawdę wspaniały... Chociażby dlatego, iż teraz w każdej złej chwili mógł spojrzeć na piłkę i poczuć ciepło w sercu, wiedząc, że po swojej stronie ma wspaniałych przyjaciół.
- Dlaczego mi o tym mówisz, skoro to ma być niespodzianka? - zaśmiała się i uniosła lekko brew do góry.
- Doszły mnie słuchy, że nie bardzo lubisz takiego typu niespodzianki. - odwrócił głowę w jej stronę. - na pewno będzie fajnie.
- Na pewno. - odparła z entuzjazmem, jednak po chwili oddała się zupelnemu milczeniu i zamyśleniu. Dzień jej urodzin był wyjątkowy... Nie chodziło o to, że uważała się za jakąś niezwykłą osobę, ale ten dzień był tym, w którym miała oświadczyć wszystkim, że odchodzi z Akademii. Że też musiała o tym zapomnieć... Teraz wizja radośnie spędzonych urodzin była jakby rozmyta przez mgłę.

- Widzę, że zawzięcie o czymś myślisz. - rzucił David, widząc na prawdę głębokie skupienie dziewczyny.
- Po prostu... Mam nadzieję, że nic złego się nie stanie.
- Przestań. Co może się stać? - Wszystko... Na prawde wszystko. - to twoje urodziny. Zobaczysz, że wszystko będzie dobrze.
To znaczy, że wybaczą jej opuszczenie drużyny?
- Nie myśl o tym... Errie... - powiedziała cicho do siebie.

W życiu każdego człowieka przychodzi taki czas, gdy po prostu trzeba coś zmienić i reszta albo to zaakceptuje... albo będzie pokazywać swoje niezadowolenie na każdym kroku. Piłkarze z Akademii wydawali się jednak bardzo tolerancyjna, więc nie powinna się o to martwić.
- Co chciałabyś dostać na urodziny?
- Wystarczy mi wasza obecność.
- Nie żartuj... Errie. - objął ją ramieniem i odgarnął jej niesforne kosmyki za ucho. - ode mnie dostaniesz coś wyjątkowego... Taki prezent od serca. - to, co mówił, byli dla szarookiej całkiem urocze... Wiedziała, że poważnie traktował ich przyjaźń i gotowy był zrobić wszystko by tą relacje zachować. Pomyślał przez chwilę o ostatnich zajściach. Nie chciał za bardzo wracać myślami do ich kłótni. Wolał pamiętać o tych lepszych momentach... chociażby tych, w których ich rozmowy były normalne, a nie przesycone dziwną nienawiścią. - Słuchaj... A co z tym kolesiem ze szpitala?
- O kim mówisz? - jego pytanie zupełnie zbiło ją z tropu.
- Ten, który jest kapitanem jednej drużyny piłkarskiej. - przytoczył jej jego krótki opis. - znasz go przecież.
- No tak. - odpowiedziała, starając się brzmieć pewnie. W tej chwili nie warto było zaprzeczać. - to mój znajomy.
- Nic więcej was nie łączy? - spojrzał na nią z ukosy.
- Co masz na myśli? - nastolatka poczuła, jakby jej serce na chwilę stanęło. W głowie tliły się najgorsze możliwe myśli.

Jakie?

Że czegoś się domyśla... Albo już coś wie. Pamiętała jego ostatnie nieprzychylne spojrzenie na Axela i wolała, żeby wszelkie tematy o nim ucichły.
- No czy się z nim na przykład przyjaźnisz. - wzruszył ramionami, jakby to było coś normalnego.
- Nie. Mówiłam ci już, że nasi rodzice się znają i czasami załatwiamy razem sprawy w szpitalu.
- Skoro tak mówisz...
- Jest na prawdę miły i nigdy nie przechodził na tematy związane z piłką. - jej słowa brzmiały dość przekonująco, sprawiając, że z oczu Davida zniknął jakikolwiek wyraz podejrzenia. Blaze na prawdę był dobrym człowiekiem, ale próba wyjaśnienia tego chłopakowi i reszcie mijała się z celem. Dobrym przykładem było pierwsze spotkanie Ereiny z płomiennym napastnikiem. Ludzie z taką łatwością oceniają innych po pozorach, a czasami wystarczy tylko bliższe poznanie, by stwierdzić, że to, co się myślało, nie bylo ani trochę zgodne z wcześniejszym mniemaniem.
- Niech ci będzie... Ale uważaj na niego.
- Tylko nie mów, że się o mnie martwisz. - zaśmiała się, zauważając zszokowany wyraz twarzy Samforda. - też byś go pewnie polubił. - stwierdziła, delikatnie się uśmiechając.
- Skoro tak mówisz, to może mnie z nim poznasz?

Errie... Nie... To się źle skończy.

- Może innym razem... Ostatnio wspominał, że ma bardzo dużo nauki.
- Zgoda. Jak chcesz. - Spokojnie wypuściła powietrze z ust. Już wyobrażała sobie moment, gdy niczego nie świadomy Axel poznaje się z Davem. Z tego nie może wyniknąć nic dobrego. Racja? - do jutra. - machnął dłonią i ruszył dalej w swoją stronę.
Errie minęła próg domu. Liczyła na spokój i chwilę wytchnienia, jednak Ethan i Becca mieli inne plany... Takie jak kłótnie.
- Siostrzyczko! - mała dziewczynka ubrana w różową sukienkę i że szkrzydłami na plecach w tym samym kolorze. Sama słodycz... Ale gdy przychodziło co do czego, potrafiła dać w kość. - Braciszek nie chce być moim księciem! - wtedy właśnie w jej pokoju zjawił się chłopiec. Jego chód przypominał chód pingwina, a usta wyginały się w dziwny kaprys.
- Ereina pomóż mi to ściągnąć! - dopiero wtedy zobaczyła srebrną bluzkę z bufiastymi rękawami, która była w czerwone i fioletowe kropki. To na prawdę wyglądało przekomicznie. - nie śmiej się ze mnie!
- Już już. - podśmiewywała się pod nosem, pomagając Ethanowi. Jego czupryna całkowicie się rozczochrała i nawet druga z sióstr zaczęła się cicho śmiać. Jasnowłosa nigdy nie potrafiła sobie wyobrazić tej dwójki jako dorosłych, poważnych ludzi, którzy kiedyś będą tacy jak ich rodzice. A skoro o nich mowa...
- Cześć dzieciaki! - zza ramy wyłoniła się widocznie ucieszona ciemnowłosa kobieta. Dzieciaki od razu podbiegły do niej, witając ją. - Ty też jesteś w domu? - odparła w końcu, widocznie zdziwiona. - chodź na dół. Mam coś dla ciebie. - poprawiła torbę i ruszyła na dół, a za nią nastolatka. Co takiego mogła dla niej mieć? Jakiś prezent? A może coś innego?
- Więc? - wtedy kobieta wręczyła jej jakiś list w niebieskiej kopercie. - Co to?
- Otwórz, a sama się przekonasz.

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz