40

868 92 8
                                    

Przez jakiś czas będziesz musiał się z tym męczyć... a potem ból minie i będziesz mógł nosić normalną opaskę.

Te słowa ani trochę nie pomagały Davidowi. Sam jeszcze pamiętał, jak spojrzał w lustro i zamiast dostrzec oko, które wydawało się trochę podrażnione, zobaczył, że cała jego biała cześć ściemniała. Co to w ogóle znaczyło? I jak mogło się to stać... przez zwykły atak? Wiele pytań cisnęło mu się na usta... a na żadne nie otrzymał odpowiedzi.

To miał być tylko raz.

Powtarzał sobie, w głowie widząc trzy ataki jasnowłosej, która dopiero za ostatnim razem doznała kontuzji.
- Wszystko będzie dobrze... David. - pocieszała go matka. Doceniał to... ale z pewnością nie wiedziała, jak się czuł, gdy jedna część świata była normalna, a druga utrzymywała kolory czerni i bieli... i do tego jego głowa, która tak nagle go rozbolała, dając zapewne znak, że nie zgadza się na takie szaleństwo. Pozostało mu tylko zakryć to dla dobra własnego i innych. Zastanawiał się tylko, jak to wpłynie na jego grę w piłkę... nie możliwość zobaczenia jednej ze stron była sporym utrudnieniem, z którym teraz będzie musiał się zmierzyć... a nie wiedział jeszcze, jak na ten wypadek zareaguje trener.

Wszystko było nie tak... miał sprawić, że Królewski Pingwin stanie się nie szkodliwy, a sam padł jego ofiarą i jeszcze nie wiedział, jak to się dzieje.
Poczuł lekkie wyrzuty sumienia wobec swojej osoby. Przecież był jednym z najskuteczniejszych zawodników Akademii. Czy to, co osiągnął, zmieni się przez ten niefortunny wypadek? Straci swoje miejsce, szacunek i uznanie?
Ta wizja nie była zbyt przyjemna... zwłaszcza dlatego... iż uznawał boisko za jedno z niewielu miejsc, gdzie czuł się ważny, a uczucie, które wprawiała w nim odpowiedzialność za skuteczność przeprowadzonych akcji, było, możnaby rzec, jego drugim ja.
- Dokąd idziesz? - czerwonooki uniósł głowę do góry, widząc zatroskany wzrok kobiety.
- Do Akademii... nie chce tak siedzieć bezczynnie. Chłopaki pewnie na mnie czekają.
- Ale David... mam nadzieje, że...
- Spokojnie mamo... ta sytuacja się już nie powtórzy.

Wychodząc z domu, poczuł dziwny smutek. Jego matka zawsze cieszyła się, że Dave spędza czas na graniu w piłkę.. w końcu to był jej pomysł... tyle lat temu, by w końcu zaczął trenować. Teraz jednak nie była pewna, czy na pewno słusznie robi. Jeden atak i tak poważny wypadek... już chyba nie ufała słowom

Wrócę cały i zdrowy.

Ereina pewnie też będzie chciała, by bardziej na siebie uważał... ale ostateczna decyzja należy do trenera... i to z nią wszyscy będą musieli się liczyć.
Przed wejściem na boisko nie słyszał żadnych dźwięków, które mogły świadczyć o tym, że cała drużyna miała trening. Do jego uszu dobiegały tylko słowa trenera, który wydawał się kogoś instruować. Nie zdziwił się, gdy dostrzegł blondwłosą, która ciężko ćwiczyła. Tylko czemu miała opaskę na oczach?
- Ereina przerwie na chwile. - Dark od razu zauważył napastnika. Od kapitana zespołu wiedział już, o całym zajściu.

Szarooka zdjęła opaskę, a jej oczy skupiły się na białowłosym, który właśnie szedł do Raya... widziała, jak obaj siadają na ławce i zaczynają rozmawiać. Z pewnością było mu trudno... ale skoro tu przyszedł, to świadczyło o tym, że nie chce się tak po prostu poddać... a Errie miała chyba teraz taką ochotę. Czasami zastanawiała się, czy nie ma czegoś, co kompletnie odmieniłoby jej styl i siłę gry... oczywiście takiego, co w żaden sposób nie zaszkodzi jej zdrowiu i nie będzie czymś w rodzaju oszustwa.
- Wydaje się strasznie smutny... - Trener z pewnością go nie wyrzuci... już prędzej powinien to zrobić z nią.
- Gramy? - usłyszała nagle, widząc przyjaciela. Uśmiechał się lekko i wyglądał na bardziej skorego do pracy. Widocznie Dark dał radę zmienić jego nastawienie do całej sprawy.

Mimo wszystko... nie było widać różnicy. Grał tak samo dobrze, jak zwykle... a dziewczyna mogła tylko patrzeć i zazdrościć mu umiejętności.
- Świetnie dajesz sobie radę. - zagadnęła, widząc, jak kolega z uśmiechem na twarzy kopie piłkę, a potem podaje ją do niej.
- Ty też całkiem nieźle sobie radzisz.
- Mówisz tak, żeby mi nie było przykro, tak? - On tylko zaśmiał się.
- Widzę efekty twoich ćwiczeń... daj sobie czas i będziesz grać tak dobrze, jak Jude... czy Daniel.

Daj sobie czas... to właśnie była w tym momencie najbardziej nieprzychylna rzecz. Nie ważne, ile Errie mogła trenować, i tak wciąż nie czuła różnicy... w swojej głowie widziała siebie, wykonującą te ataki... począwszy od Lodowego Tornado, po Królewskiego Pingwina. Wychodziły jej dobrze... mogła rzecz nawet... za dobrze, a mimo wszystko... jej podania były słabe i nieprecyzyjne, a normalne strzały i dryblingi były bardzo niedokładne, przez co często kończyły się niepowodzeniem.
- Dalej cie boli? - spytała, widząc chłopaka, dotykającego opatrunek na oku.
- Trochę... a ty... czy coś cię martwi? - zatrzymał piłkę nogą i pomyślał przez chwile. Wyglądała na niezadowoloną i może zagubioną.
- Powiedz tak szczerze... czy ja nadaje się na napastnika? - spytała, zwieszając głowę.
- Trudno mi to stwierdzić... ale może... zapytaj trenera. - Dark... lubił zaskakiwać i każde jego zagranie miało jakiś cel... i może ona była właśnie jego częścią. Ale jeśli tak było, to tym razem trener Akademii musiał się pomylić. Napastnicy są tymi, którzy praktycznie cały czas są w ruchu i muszą być nie tylko szybcy, ale także powinni mieć bardzo dobrą kondycję... czego Senter z pewnością brakowało. Już podczas tamtego meczu czuła dość duże zmęczenie i posmak krwi w ustach... i jeszcze cały czas to uczucie, jakby za chwile miała zemdleć.
- Tak zrobię. - Co jej powie?.. mogła spodziewać się wszystkiego. - Trenerze. - stanęła naprzeciw niego, zauważając jego ruch głowy, wskazujący, by usiadła na ławce.
- O co chodzi?
- Czy ja powinnam w ogóle stać na pozycji atakującego? - Ray nie spojrzał na nią... tylko cały czas patrzył na boisko.
- Nie. Nie nadajesz się na napastnika.

Takich słów raczej się nie spodziewała. Bez trudu przyznał to, co jakiś czas temu udało się jej zauważyć... ale skoro tak mówił, to czemu jeszcze ją trzyma.
- Uważam, że nadawałabyś się na inną pozycję... ale na razie cie tam zostawie, a o kolejnych postanowieniach powiem ci dopiero po następnym meczu. Może do tego czasu zobaczymy coś ciekawego. - to mówiąc, wstał z ławki i ruszył w swoją stronę, wypowiadając jeszcze ostatnie słowa.
- Nie zagrasz w nadchodzącej rozgrywce.

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Where stories live. Discover now