38

831 93 15
                                    

Jude także bardzo szybko dowiedział się o wypadku Davida i odkąd tylko się zjawił, siedział w gabinecie razem z białowłosym już dobrą godzinę, pozostawiając przed salą podenerwowaną kuzynkę. Samford nie chciał zdradzać żadnych szczegółów, co i jak się stało wtedy na murawie. Ani razu nawet nie wspomniał o bólu, który odczuwał... ale to akurat łatwo dało się odczytać z jego twarzy. Ereina parę razy próbowała ściągnąć jego dłoń z twarzy... nie udało się nawet raz. Cała sytuacja utwierdziła ją tylko w tym, że Królewski Pingwin nie był bezpieczną techniką. Jeszcze ciekawszym pytaniem było, co powodowało cały ten ból i poważne urazy? Szybko się tego nie dowie... ale z pewnością będzie próbować.

Wstała z krzesła, zaczynając nerwowo chodzić w kółko. Żadnego znaku życia, nawet najmniejszego dźwięku... lekarz tak po prostu nie chciał jej wpuścić, a Sharp twierdził, że to dla jej dobra.
- Dave... co się dzieje? - zwiesiła głowę, a czoło oparła o gładką powierzchnię drzwi. - Długo musze jeszcze czekać, aż w końcu cie wypuszczą? - na żadne pytanie nie otrzymała odpowiedzi. Co chwilę przymykała oczy, mając nadzieję, że usłyszy kroki i w końcu zobaczy zawodników, którzy powiedzą

Nic się nie stało.

Z każdą kolejną minutą gasła jednak nadzieja, że czerwonooki wyjdzie z tamtąd w ciągu najbliższej godziny. Szpitale zawsze wydawały się takie ponure... jedni przychodzili, drudzy odchodzili, jeszcze inni zostawali, kolejny wracali... ale byli też i tacy, którzy stąd nie wychodzili. Patrzenie na pusty korytarz było zupełnie bezcelowe. Widocznie lekarze i pielęgniarki nie mieli poważnych przypadków, którymi należało się zająć od zaraz.
- Przekażę. - znany głos, a potem odgłosy kroków na schodach, które ucichły, gdy ktoś zszedł z półpiętra i zatrzymał się, łapiąc kontakt wzrokowy z blondwłosą. Czasami dziwiła ją jej słaba pamięć.

Przecież jego ojciec tu pracuje.

Mogła podejść i w jakiś sposób zrzucić z siebie złe emocje, przy okazji pytając, komu nosie papiery, które miał w ręce ale usłyszała dźwięk przekręcanego w dziurce klucza. Szybko zrobiła parę kroków w tył, a drzwi momentalnie otwarły się. Doktor Blaze trzymał je uchylone, a ze środka wyszli Sharp i Samford, który od razu poczuł, jak jego szyje obejmują dość szczupłe ręce. Był może trochę zdziwiony... bo nie spodziewał się takiej reakcji, więc jako odpowiedź położył dłoń na plecach szarookiej. Nie wiedział, czy dziewczyna płacze, ale nie chciał tego. Głupi... myślał, że jest na tyle silne... a jednak starcie wygrały pingwiny.

Usłyszał jeszcze jakby ciche westchnienie, które raczej na pewno nie należało do bruneta albo jego kuzynki. Mimo to nie przejął się tym zbytnio, tylko skupił się na zmartwionej twarzy Errie, która cofnęła się, pierwszy raz widząc jego twarz. Jedno oko, które spokojnie mrugało... na drugie zaś nałożony spory opatrunek, a na to opaska utrzymująca wszystko w ryzach.
- David... - wyszeptała, kładąc delikatnie dłoń na jego skroni. Co mu się stało? Czy dowie się w końcu?..

Poczuła palce chłopaka, które ostrożnie spoczęły na jej dłoni. To chyba znaczyło... że jej nie powie.
- Jude... - zwróciła się do niego, jakby to miało coś dać.
- Nie chce o tym mówić... - zamiast Sharpa odezwał się Samford. - po prostu... od teraz będę musiał cały czas nosić coś, co zakryje mi... to... oko... - mówił spokojnie, ale przy ostatnich słowach drżał mu głos.
- Ale... - jego palec, który przyłożył do jej ust, uciszył ją.

Kiedyś ci powiem... ale nie dziś... nie teraz...

I tak zakończył... odchodząc. Errie na krótką chwilę zdjęła z niego swój wzrok, odwracając się w drugą stronę,  gdzie wcześniej widziała innego napastnika, ale zniknął... a jeśli tak, to z jakiego powodu?

Może mi się przywidziało...

Jednak zauważając doktora Blaze'a, dostrzegła tez papiery, których wcześniej nie miał w dłoni... to znak... czy czysty zbieg okoliczności?
- Przekaż to mamie.

~

- Jak dobrze, że je masz... jedna z pielęgniarek mówiła, że dała je Axelowi... bo akurat ojciec go wezwał... ale widocznie przekazał je tobie. - Czyli jednak był w szpitalu... ale czemu... czemu wpierw był, a potem zniknął tak szybko... jak mydlana bańka?
- Właściwie... dostałam je od jego ojca - powiedziała, siadając obok niej. - co to za testy? - widziała tylko część nagłówka widniejącego na samej górze

Testy na obec...

Co to mogło być?
- To testy na obecność środków wspomagających... inaczej zwanych dopingiem.
- Doping? - powtórzyła za matką.
- Tylko mi nie mów, że nie wiesz, co to jest. - odpowiedziała kpiącym tonem głosu. Zawodniczka wiedziała aż za dobrze... wiele razy się zdarzało, że taneczni rywale brali takie substancje i byli po prostu bardziej wytrzymali - w końcu tylko taki mogli podawać osobom w jej wieku. Niby nic... a często ważyło o losach zespołu. Często chciało się pokazać, że bez tego można być o wiele lepszym, ale trudno było to udowodnić, gdyż na całkowitą ocenę sędziów wpływało wiele aspektów takich jak trudność układu, czy chociażby zgranie.
- A... w kategorii jakiego sportu to rozpatrujesz?
- Piłka nożna.
- To piłkarze też tego potrzebują? - jej pytanie było trochę śmieszne. To pchało się dosłownie wszędzie, a wytłumaczenie, po co jest to ludziom grającym w piłkę... było bardzo proste. Tak jak w tańcu polepszało to wytrzymałość, ale także znacznie wspomagało prace mięśn, dzięki czemu zawodnicy biegali szybciej, a ich ataki były znacznie efektywniejsze. - Czyli gdybym brała takie coś dla piłkarzy... to mogłabym być dobrym piłkarzem nawet od zaraz? - ciemnowłosa zmierzyła ją tylko wzrokiem.
- Ty chyba nie masz zamiaru...
- Spokojnie mamo... jak mogłaś chociażby na chwile pomyśleć, że posunęłabym się do oszustwa? - ucichła, usłyszawszy dźwięk przychodzącej wiadomości - David...

Zapomniałbym... trener chce się z tobą spotkać i ustalić termin kolejnego treningu.

Dave

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Where stories live. Discover now