43

796 97 11
                                    

- Trzy... cztery... cztery... nie, jeszcze raz. Trzy, trzy... siedem... znowu coś nie tak. - przekręciła górną część długopisu, sprawiając, że jego końcówka schowała się, a potem rzuciła go gdzieś dalej na biurko, zsuwając się w dół na krześle.

Matematyka wcale nie jest taka trudna.

Potrafiła powtarzać to sobie w kółko... ale im bardziej próbowała sprawić, by to stało się prawdą, tym bardziej wydawała się ona nie do zrozumienia. Może po prostu nie była za dobra z tego przedmiotu? Z resztą... o tym świadczyły uzyskane prze nią procenty z egzaminów... marne czterdzieści jeden, gdy jej kuzyn miał sto. On w porównaniu do niej był dobry we wszystkim... japońskim, angielskim, matematyce. Może to przez nacisk rodziny Sharpów? W końcu jej członkowie słyneli z bycia najlepszymi we wszystkim, za co się brali, a Jude... mimo iż był jednym z nich tylko na papierze, to i tak nie mógł w żaden sposób odstawać.
- Już jestem. - brunet wszedł do pokoju kuzynki i od razu zaśmiał się, widząc dziwne napisy w jej zeszycie. - czemu nie zrobisz tego normalnie, tylko starasz się wymyślić jakiś swój własny sposób? - wziął do ręki długopis, który wcześniej odrzuciła szarooka i zaczął rysować obok siebie proste kreski, z których potem powstało dość proste działanie. - trzysta czterdzieści dwa. To nie było trudne, widzisz? - faktycznie... Gdyby się skupiła, z pewnością dałaby radę to rozwiązać. Może jej rozkojarzenie wynikało z ostatniej sytuacji. Tak... Jej myśli wciąż krążyły wokół szkoły tańca i widocznie Jude to zauważył.
- Rozmawiałaś z nimi?
- Z kim? - uniosła głowę, jakby nie zrozumiała, o co chodzi...
- Z twoim zespołem.
- Tak... Wszystko byłoby dobrze... gdyby nie to, że Matt już ze mną nie rozmawia. - Jude oparł się rękoma o blat biurka, kątem oka spoglądając na zmartwioną kuzynkę. Matt okazał się okropnym zarozumialcem, aczkolwiek wydawał się też oddanym kolegą z drużyny. Sharp pamiętał jeszcze, kiedy pierwszy raz spotkał tancerza. Były to eliminacje strefowe... Zespół poraz kolejny wykonał swój układ, starając się, by tym razem zdobyć więcej punktów. Widział radość wszystkich, gdy ogłoszono, że przed nimi przedostatnia runda. Tylko niebieskowłosy zszedł ze sceny, a gdy usłyszał gratulacje od kuzyna kapitana, przewrócił tylko oczami, mrucząc pod nosem

Mogło być lepiej.

- On chyba widzi tylko czubek własnego nosa. - stwierdził, chociaż sam nie był pewien, czy powinien był go tak oceniać. Sam pewnie postąpiłby podobnie, gdyby któryś z chłopaków nagle opuścił Akademie, wybierając przy tym inny sport.
- Matt zawsze był dla mnie wsparciem... A teraz...
- Twoje wybory nie zawsze będą się wszystkim podobać... Ale inni muszą to zaakceptować... I nie ważne, jak bardzo raniące będzie to dla drugiej strony.
- W takim razie... Ty powinieneś był zaakceptować moją decyzję o wcześniejszej niechęci do gry w piłkę. - lekki uśmiech, wcześniej jaśniejący na twarzy bruneta, zostawiając po sobie jakby wyraz zamyślenia.
- Potrzebujesz jeszcze z czymś pomocy? - spytał, wskazując na otwarty zeszyt.
- Na razie nie. Zawołam cię, jeśli czegoś jeszcze nie będę rozumieć.
- Będę u Ethana. Prosił, bym mu w czymś pomógł. - przemilczał tą sprawę.

Chyba nie bardzo mógł pojąć to, że w jego rodzinie znalazł się ktoś, kto nie lubił piłki. Jego rodzice byli związani z tym sportem... Tak samo ojciec kuzynki... podobno kiedyś był trenerem jakiejś drużyny. A Ethan i jego młodsza siostra? Oboje lubili piłkę... w końcu chłopiec chciał zostać w przyszłości sławnym piłkarzem, a dziewczynka coraz bardziej interesowała się sportem przez zaangażowanie brata. Tylko Ereina była jakaś nieprzychylna i miała wiecznie problemy. Chociaż coraz bardziej przypominała mu osobę prawdziwie kochającą football, to często słyszał w jej głosie niepewność co do tego i widział w jej oczach dziwny smutek. Teraz jeszcze ta sprawa z Mattem. Trudno się dziwić kuzynce... sam pewnie straciłby wiarę w siebie, gdyby ktoś ważny dla niego powiedział mu, że nie jest wystarczająco dobry w tym, za co się zabiera.

Jude nie wyszedł jednak na długo. Od razu po postawieniu stopy za progiem, dostrzegł, że szarooka spuszcza głowę i zaciska zęby, łapiąc za swoją koszulkę.
- Errie... - Sharp momentalnie znalazł się obok, już mając ją objąć ramieniem, by w jakiś sposób pomóc. Ona jednak machnęła ręką i ukryła twarz w dłoniach, wypuszczając dość głośno z ust powietrze.
- To nic... tylko czasami czuje... że coś jakby pali mnie tam w środku.
- Nie powinnaś z tym iść do lekarza? - usłyszał jej śmiech. Krótki, ale bardzo przyjemny.
- Potrzebowałabym jakiegoś wspaniałego lekarza.
- Czy ty chcesz mi powiedzieć, że się zakochałaś? - brunet wnioskował to po wcześniejszej reakcji dziewczyny. Zauważył jednak potem jej zdezorientowaną minę.

Będzie się wypierać.

Chociaż nie wiedział, czy jego przypuszczenia są słuszne, uważał je za najbardziej trafne.
- Nie! To nawet nie o to chodzi.

- Uznajmy, że ci wierze. - wyszedł z jej pokoju z uśmiechem na twarzy. Może mówiła prawdę... może nie, ale prędzej... czy później się dowie.

- Nie jestem zakochana. - powtórzyła ciszej Ereina, odgarniając swoje włosy do tyłu. Gdyby tak było, to na pewno rozwiązałaby to sama... rozmową. Szczera rozmowa potrafi zdziałać cuda. W duchu cieszyła się, że to nie o to chodzi... Jej nadmierna pewność w tej chwili, w takiej sytuacji mogła się przerodzić w niepewność i zakłopotanie. Wciąż jednak pozostawał jeden problem. Wiedziała, z czym ma do czynienia - z ogniem piłki nożnej. Z każdym dniem palił coraz bardziej, a słowa tancerza, biegające w umyśle jasnowłosej, jakby go nasiliły. - lekarz od piłki. - dziewczyna znała kogoś takiego. On powinien wiedzieć... Jak jej pomóc. Jednak nie miała kompletnie ochoty, by ruszyć go szukać... Po pierwsze... nie miała pewności, czy w ogóle go znajdzie, a drugim problem mogło być to, czy chłopak chciał się z nią widzieć? Minęło sporo czasu... Może dwa tygodnie... Albo nawet miesiąc od kiedy ostatni raz go widziała.

Wstała w końcu od biurka i zeszła na dół, mając szczęście, że kuzyn właśnie w tym momencie był z Ethanem.
- Mamo... Mogłabyś jutro przekazać Panu Blaze'owi... albo najlepiej Axelowi, jeśli zjawi się w szpitalu, że chce się z nim spotkać?
- A nie możesz sama się z nim skontaktować?
- A wyobraź sobie, że nie mogę. - teraz na prawdę żałowała, że nie spytała go o numer telefonu. Kto wie... Może by go od niego dostała i nie byłoby teraz tyle problemów...

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Onde histórias criam vida. Descubra agora