69

699 89 15
                                    

- A pamiętacie, jak ich zaskoczyłem moim blokiem?! - chłopcy z każdą chwilą mówili coraz głośniej o swoich ostatnich osiągnięciach. Wygrali półfinał, więc jest się czym cieszyć.
- Może i tak, ale to my, bracia Murdock, zdobyliśmy hatricka, który zapewnił nam zwycięstwo!! - niemiecki akcent... i już każdy wiedział, kto mówi. Trójka braci zrobiła wykrok do przodu i wyciągnęła dumnie wskazujące palce przed siebie.
- Ale to nie wy jesteście typowani do tytułu najlepszego napastnika tylko Axel.
Tutaj trzeba było przyznać, że Blaze na prawdę się postarał, skoro już stał obok najlepszych zawodników, a do tego był jednym z głównych faworytów do zdobycia tego tytułu. Jego koledzy z pewnością chcieli, by go zdobył. Wszystkie zasługi przypisywali jemu, a on twierdził, że to tylko dzięki determinacji drużyny i skutecznym technikom trenera zdołał zajść tak daleko. Czasem czuł, jakby jego przyjaciele siedzieli na jego ramionach, nie tylko czekając na sukces kapitana, ale także obciążając go przy jego najmniejszym ruchu. Nie przeszkadzało mu to jednak... Przecież był liderem, ale co by było, gdyby drużyna kiedyś przegrała i to właśnie przez niego?

Przez kapitana, na którym tak bardzo polega...

Nie. Nigdy nie będzie na tyle słaby, by opuścić zespół i doprowadzić do porażki. Nigdy...
- To nic takiego. - rzucił w końcu. - razem to wszystko osiągnęliśmy. - reszta jednak nie bardzo chciała się z tym zgodzić. Rzucili się w wir rozmów, a Axel został kawałek za nimi, wyciągając telefon i wybierając numer, który nie dawno do niego dzwonił.
- Cześć. - zaczął krótko.

- Wszystko gotowe? - Ereina starała się mówić jak najciszej. Oglądnęła się do tyłu, upewniając się, że nikogo za nią nie ma. Odetchnęła z ulgą, znów przykładając telefon do ucha.
- Co ty robisz? - O mały włos, a telefon wyleciałby jej z rąk.
- Jude! To tylko ty... - przestraszył ją... Całe szczęście, że to tylko on.
- Z kim rozmawiałaś? - zapytał, widząc już spokojniejszą minę kuzynki. Ta zerknęła na swój telefon, a potem niespodziewanie nerwowo się zaśmiała i podrapała po głowie.
- Z mamą. - uśmiechnęła się. - Zaraz powinna przyjechać.
- Mam nadzieję, że zjawi się przed nim, bo nie mam praktycznie żadnego pomysłu, jak zapewnić nam parę cennych minut. - w Akademii Królewskiej od rana panował gwar, a drużyna już kompletnie nie wiedziała, za co się zabrać. Każdy fan... Albo chociaż osoba kojarząca najlepszy zespół w kraju myślała zapewne, że w tym miejscu panuje tylko bezwzględna dyscyplina. Dzisiejszy dzień zaprzeczał jednak tym przypuszczeniom. Zdarzały się dni, które całkowicie spędzali na odpoczynku oraz świetnej zabawie. Dobre jedzenie, radosne uśmiechy, skoczna muzyka były czymś, co każde z nich bardzo lubiło.

Sharp przywitał się z ciocią i odebrał od niej średniej wielkości pudełko.
- Tylko ostrożnie. - przestrzegła go. - bo bez tego nie będzie przyjęcia.
Prawda.
Teraz pozostało już czekać, aż się zjawi. Szkoda tylko, że trener nie miał w planach angażowania się w całe zajście tak... Jak jego zespół, nad którym sprawował pieczę. Wolał przesiedzieć cały dzień przy papierach... Tak jakby w ogóle mu nie zależało. Chociaż Errie znała prawdziwe i zakłamane oblicze Darka, to o tak miała nadzieję, że dziś okaże trochę serca.

Jednak od takich ludzi nie można wiele oczekiwać...

- I co?
- Nie odpisuje... - gdzie był? Czyżby miał zamiar się spóźnić? Albo jakimś cudem dowiedział się o niespodziance i postanowił nie przyjść? Nie... To niemożliwe. Byli bardzo ostrożni. Na szczęście jeden z chłopaków ruszył w stronę wyjścia i tam spotkał białowłosego, którego powoli wprowadził na murawę, a gdy już się tam znalazł usłyszał głośne.
- Wszystkiego najlepszego David!!! - chłopak zrobił zdziwioną miną, a potem zaczął dziękować każdemu z osobna. Szczerze mówiąc... Stamford nie spodziewał się, że zorganizują mu takie przyjęcie! Niesamowite... Ile oni musieli to planować?

Jako prezent otrzymał nową opaskę na oko i piłkę z podpisami wszystkich członków jego zespołu.
- Dziękuję wam. - właśnie wtedy zaczęła się zabawa. Chłopcy wymieniali słowa z solenizantem, w między czasie rzucając jakiś żarcik, albo życząc koledze, aby następny rok był tak samo pomyślny jak ten poprzedni. Dave nie zapomniał oczywiście o swojej przyjaciółce, która stała gdzieś na boku i szeroko się uśmiechała, widząc radosny zespół, bawiący się w najlepsze. - to był twój pomysł?
- Nie tylko. Joe zajął się wszystkim, Jude mu pomógł, a ja wzięłam się za tort.

Nie myślcie, że tylko drużyna została zaproszona na zabawę. Zjawiła się także reszta znajomych ze szkoły, która także chciała świętować kolejne urodziny ich przyjaciela. Wpierw głośna muzyka i radosne krzyki, które potem ucichły, gdy do uszu dobiegły wolniejsze takty muzyki. Dziewczyny zaczęły zapraszać chłopców do tańca, którzy krzywili się na ich prośby, jednak byli zbyt wciągnięci w zabawę, by im odmówić.
- A ty? - rzekł czerwonookiego, śmiejąc się, gdy dostrzegł, jak jakaś fioletowowłosa dziewczyna ciągnie kapitana, by z nim zatańczyć.
- To nie dla mnie. - kiwnęła głową, od razu czując lekkie klepnięcie w ramię.
- Powiedziała to tancerka. - No dobrze... Miał rację. I to chyba był wystarczający argument, bo Ereina sama zaproponowała mały taniec.

Wszyscy zdążyli przyzwyczaić się do panującego nastroju, który mógł wydawać się dość poważny... W tej chwili wydawali się tacy dorośli... Ale nie na długo. Przecież następnego dnia znowu będą gromadą ludzi, których połączyła piłka.
- O czym myślisz? - wzrok jasnowłosej wydawał się być utkwiony w jakimś jednym punkcie. Może kogoś widziała... Albo po prostu zamyśliła.
- Po prostu... Myślę o Mattcie. - delikatnie uniosła głowę z bijącym w spojrzeniu smutku i powagą. Dave mimo melancholijnego nastroju uśmiechnął się i objął dziewczynę ręką, czując, że ta się do niego przytula. Czuł się jak jej starszy brat... Chociaż nie był od niej o wiele starszy... Ale zawsze lubił jej pomagać i miał nadzieję, że ona czuła i traktowała go tak samo poważnie... jak on ją.

Wydaje się jednak, że nie mógł na to liczyć w stu procentach, bo o ile przy rozpoczęciu tańca miała wspomnienie z układu z niebieskowłosym, to potem jej umysł opanowała myśl o nadchodzących meczach. Znowu...
Czy może być spokojna? Przecież ten poprzedni mecz był w stu procentach sprawiedliwy. Czyli... Może już odpocząć?

Dark zrozumiał, że oszustwo jest złe?
Na to wygląda... Ale czy jest to prawdą? Czy jeden mecz może o tym wszystkim świadczyć?

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Where stories live. Discover now