50

799 92 37
                                    

Smutek na twarzach zawodników był nie trudny do zauważenia. To tylko jeden punkt... ale zmęczenie potęgowało z każdą chwilą... zwłaszcza, że obrona musiała jeszcze mocniej skupić się na piłce i na tym, by żaden strzał nie wleciał do siatki.
Największym zaskoczeniem było zachowanie kapitana. Zmęczony... To łatwo dostrzegał każdy z koloru jego twarzy... ale mimo wszystko stał przed kolegami i zagrzewał ich do walki. Każdy z nich kiwał głową, słysząc jego słowa, a potem ich ponure miny zamieniały się w uśmiechy.
- Czemu chce im pomóc? - pytała siebie, zaciskając dłoń na czarnej bluzie. Teraz nie ważne były złości i własna duma. Blaze widocznie nie tylko swoich kolegów potrafił zmotywować... Ją też...

Impuls...

Ruszyła spokojnie w ich stronę. Przecież każą jest stąd iść... I kto wie, co jeszcze się stanie. Mimo wszystko... Spokojnie podeszła i zatrzymała się przy nich. Od razu poczuła wszystkie spojrzenia, które się na niej skupiły.
- A ty tu czego?! - pierwszy zabrał głos Eren. W tym momencie złapał się za kolano i zrobił wściekłą mine. - przyszłaś się upewnić, że przegramy?!
Reszta graczy nie miała trudności z domyśleniem się, kim jest dziewczyna.

Zawodniczka Królewskich.

Zignorowała ciekawe i zdenerwowane spojrzenia chłopaków, a skupiła się tylko na kapitanie. Nie był zły... tylko zdziwiony.
- Co ty... Co ty tu robisz?
- Jak widzisz dokonano zamiany drużyn między naszymi strefami.
- Po co przyszłaś?! - wtrącił znów wściekły obrońca, którego koledzy mocno trzymali za barki, by czasem nie wstał i nie naciągnął niczego więcej. Chociaż sami byli źli... Ale wiedzieli, że agresją nic nie zdziałają.
- Chce wam pomóc. - nie wiedzieć czemu... ale chłopcy wybuchnęli śmiechem. Ich przeciwnik... chciał im pomóc.
- Chyba jej nie wierzysz Axel. - jeden z braci przystanął przy kapitanie i poklepał go po ramieniu. - Ona jest przecież z Akademii!
- Może i z Akademii... Ale pomogła nam w meczu z Czerwoną Żmiją.

Dopiero wtedy chłopcy ucichli. Białowłosy zrezygnował z jakiegokolwiek kontaktu z nastolatką... ale jej obecność tutaj... sprawiła, że w jednym momencie wszystko odrzucił. Chciała pomóc... to jedno... ale z jakiego powodu? Co chciała tym osiągnąć?
- Muszę przyznać, że tamta taktyka była bardzo odważna i skuteczna. Masz bardzo bystre oko. - wśród wielu głosów odezwał się opanowany ton trenera. Pan Nichols był człowiekiem bardzo wyrozumiałym i dawał swoim zawodnikom wolną rękę w podejmowaniu decyzji. Zauważył, że kapitan zna zawodniczke... Nie zareagował gniewem jak reszta, tylko spokojnie zaczął rozmowę. Podjął decyzję... która okazała się dość ryzykowna... ale dzięki temu już raz otrzymał pomoc, gdy jej potrzebował i teraz znów miał taką okazję.
- Dziękuję... - Ereina wyglądała trochę na spiętą, ale w głębi czuła radość, słysząc takie słowa od kogoś doświadczonego.
- Więc, skoro chcesz nam pomóc, zdradź nam jaki masz plan. - mężczyzna uspokoił resztę graczy. Czy on właśnie zgodził się na jej pomoc? Tak... Mimo... iż jasnowłosa nie nie znała go dobrze, dawał odczuć, że jest się bezpiecznym i nigdy nie natrafi się z jego strony na nieuczciwość.

Sprawiał zupełnie odmienne wrażenie niż jej własny trener...

- Ja... - nastolatka miała plan... Myśląc o nim, nie czuła w sercu bólu, tylko to, że rozpalony płomień daje jej siłę, do zrealizowania tego. Jednak szansa na to, że się zgodzą... Nie było takiej szansy. - jeśli... byłoby to możliwe... mogę stanąć na obronie i... i w jakiś sposób tam pomóc. - jej głos drżał delikatnie przy każdym wypowiedzianym słowie. Bez trudu usłyszała ciche szepty, które wymieniali między sobą zawodnicy... Nie było dobrze.
- Nie! Co ty sobie myślisz!? - Eren nie wytrzymał. To było jego miejsce i chciała je zająć jakaś zawodniczka, która nawet nie należała do ich drużyny. - nie pozwolę na to, by wróg tak po prostu na moich oczach grał na mojej pozycji i wszystko niszczyłod środka!
- Middleton ma rację! - poparli go od razu trzej bracia, a potem głos zabrał jeden z nich. - a poza tym ty podobno jesteś napastnikiem, więc nie nadajesz się na obronę!
- Tak się składa, że od jakiegoś czasu gram jako libero. - zerknęła na chwilę na Axela, który spojrzał na nią w tym samym momencie... Jednak to nie on był tutaj od decydowania... tylko trener. - Może wciąż nie jestem jakąś wybitną zawodniczką, która zdobędzie dla was ileś punktów przewagi, ale zawsze jakoś pomogę...
żeby obrona mogła zająć się swoją częścią... A z boiska też lepiej widać... Na jakiej zasadzie grają.
- Widzę, że masz szczere intencje. Więc zgadzam się na to.

Z jednej z toreb mężczyzna wyciągnął czerwony stoję piłkarski. Z pewnością jeszcze nie używany... Z numerem dwudziestym dziewiątym. Radość... Która wzniecała ogień... Przyjemny płomień... Czy właśnie w tej chwili udało jej się to opanować?
- Ale trenerze! - znów głos obrońcy. Nie mógł się z tym pogodzić... On kojarzył Ereine od samego początku i szczerze jej nie lubił i nie ufał nawet w najmniejszym stopniu. Musiał jednak zamilknąć i posłuchać trenera... Tak jak reszta, która także nie była zadowolona.

Zostało jakieś osiem minut do wznowienia rozgrywek... Jasnowłosa zeszła na dół do szatni, jednak zanim złapała za klamkę, poczuła, że ktoś chwycił jej nadgarstek.
- Dlaczego to robisz? - Blaze wiedział, że dziewczyna nie tylko chce im pomóc, ale ma w tym także swój interes. Dziwił się, że po ostatnim spotkaniu jeszcze przyszła i zechciała dać coś od siebie.
- Chce wam pomóc. - drugą dłoń położyła na jego nadgarstku, który nie za mocno zaciskał się na jej ręce. - a poza tym... Udowodnie ci, co na prawdę czuje do piłki nożnej... i nie będą to tylko moje puste słowa, ale czyny... i pokaże, że jestem kimś wartościowym. - po wypowiedzeniu ostatnich słów... znów odczuła ukłucie. Nie za mocne... Łatwe do zniesienia. Ale to znaczyło, że nie udało jej się jeszcze tego pozbyć.

Spuściła głowę, a wraz z tym ruchem na dół zsunął się strój, który miała przewieszony na ręce.
- Ereina. - puścił jej nadgarstek i schylił się na dół. Ostroznie złapał za koszulkę i spodenki o podniósł je do góry, drugą rękę kładąc na ramieniu szarookiej. - Jesteś wartościowym człowiekiem... I nie daj siebie nigdy wmówić, że jest inaczej.
Pokazała to właśnie w tej chwili. Brazowooki musiał przyznać, że teraz czuł się źle... Ona tak bezinteresownie chciała pomóc komuś, kto powinien sobie w tym momencie radzić sam, a on zachował się inaczej... - i przepraszam za tamto. - dodał, oddając jej strój. Drobny uśmiech pojawił się na jej twarzy, a jego wzrok skupił się na jej oczach. Jedno w odcieni zieleni, a drugie w kolorze ciemnej czerwieni. Obie barwy otoczone były delikatną, szarą obwódką, którą dało się dostrzec tylko z bliska. - nosisz soczewki? - zapytał w końcu, na co ona odpowiedziała cichym śmiechem.
- Dziwne, że dopiero teraz to zauważyłeś.

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Where stories live. Discover now