52

744 86 20
                                    

Ereina odwróciła się ostrożnie do tyłu. Między nią... a bramkarzem stała przejrzysta ściana zbudowana z lodu. Nie było nawet najmniejszego znaku, który wskazywałby, że jakikolwiek strzał się z nią zetknął. Wtedy lód rozpłynął się, a piłka sama poturlała się pod nogi dziewczyny.
- Ja... Ja... Zrobiłam to... - powiedziała cicho, słysząc od razu krzyki na trybunach. Sama nie mogła w to uwierzyć... Wolność i spokój. W końcu czuła, że cały ból odszedł, zostając zastąpionym przez przyjemne uczucie siły. Uniosła głowę do góry i spojrzała do przodu na zawodników wyraźnie zdziwionych jej zagraniem. Dostrzegła też uśmiech na twarzy kapitana. Już nie miała mu za złe, że zostawił ją wtedy bez odpowiedzi, bo przecież okazało się, że dał jej ją... tylko w inny sposób.
Właśnie jemu podała wtedy piłkę... On z pewnością załatwiłby to bezbłędnie, jednak błysk w jego oczach mówił o czymś innym.

Libero to pozycja, z której po obronie zawodnik może wybiec na atak...

Czyżby chciał ją przetestować?
W takim momencie? Obrona wyszła bezbłędnie, ale co do ataku nie było pewności. Mimo to... Spróbuję. Pobiegła szybko do przodu, uważnie przy tym obserwując Blaze'a.
- Jak zwykle świetny. - posłał szybkie podanie do Thomasa. Ci zawodnicy wydawali się najdziwniejsi w całej drużynie. Rzadko kiedy można natrafić na trojaki w lidze... A do tego z tak wysokimi umiejętnościami. Czasami wydawali się wyjątkowo przerażający... zwłaszcza... gdy mówili razem, albo kłócili się z kimś.
Byli też wyraźnie osobami, które lubią ryzykować... Skoro jeden z nich postanowił podać do Ereiny...
To nie był dobry pomysł. Czemu? Jasnowłosa nie ruszyła się... Za dużo myślenia, co powinna zrobić, co dało przeciwnikowi idealny moment na wślizg.
- Nie podpisała się. - skomentował oburzony Marvin. Ten chłopak nie da sobie tak łatwo odebrać piłki. Wykonał ten sam ruch co napastnik Wszechmocnych, pozwalając go na ziemię i wysyłając piłkę do Axela. Ten uniknął dwóch zawodników, starających się wykonać wślizg i posłał piłkę znów do szarookiej. Czemu? Przecież raz się nie udało... Znowu chciał tracić piłkę? To nierozsądne.
- Kapitanie, co ty robisz?!
- Da sobie radę. - zmarszczył delikatnie brwi.

Jeszcze nas czymś zaskoczy...

Ona stała jeszcze bliżej bramki niż ostatnio. Mogła zostać na obronie... Ale już wykonała ten ruch i musiała grać dalej. Tego wymagała jej pozycja. Znowu niepewność z jej strony. Bramkarz bez problemu zatrzyma jej strzał... w końcu nie ma żadnego hissatsu, a lodowe tornado? Nie użyje go bez zgody brązowookiego. Dopiero chwilę później olśniło ją. Dwóch obrońców właśnie wyskakiwało w jej stronę, by wykonać kolejny w tym meczu wślizg. Jest szansa... I musi ją wykorzystać. Szybka reakcja i dwa dynamiczne flik flaki sprawiły, że chłopcy nie zdołali rozczytać planu dziewczyny. Ich siła, która włożyli w obronę, posłała piłkę z dużą prędkością w sam róg bramki, gdzie zdezorientowany bramkarz nie miał szans na obronę.
- Wszechmocni strzelili sobie samobójczego gola! Bardzo dobra akcja i opanowanie zawodnika! Tylko dobry strateg może dostrzec taką szansę! - udało się... A słowa komentatora i doping tłumów tylko potęgowały radość. - mamy remis!

Teraz Ereina dostrzegła radość na twarzach zawodników Kirkwooda. Skakali i przytulali się ze szczęścia. Nawet kontuzjowany Eren wstał, by ukazać swoją radość!
- Jeszcze tylko jedna bramka! - krzyczeli, gdy wracała na pozycję. Na swojej drodze zobaczyła jeszcze Marvina, Thomasa i Tylera, którzy wyciągnęli ręce do przodu i zadzierając do góry kciuki.
- Pamiętasz jeszcze fuzje? - usłyszała przy swoim uchu.
- Chcesz tego użyć?.. Ale...
- Kto będzie chciał się o dowiedzieć o sile mojego ataku, to i tak znajdzie sposób, by się tego dowiedzieć. - usłyszał jednak słowa sprzeciwu. - Wątpisz w siebie.
- Trochę. - wróciła na pozycję, a mecz został wznowiony.

Zostało zaledwie parę minut... Kirkwood zyskali nową siłę do dalszej gry, dzięki czemu nie pozwalali Wszechmocnym nawet dojść do bramki. Obrońcy przy kolejnej próbie ataku spisali się świetnie, a pomocnicy i napastnicy poprowadzili piłkę w pole karne drugiego zespołu.
- On... Na prawdę chce to zrobić. - powiedziała do siebie, widząc, że kapitan zerka na nią.

Czekał.

- Dobrze Axel... Nie zawiode cię. - znowu zostawiła puste miejsce przed bramką. Liczyła teraz na to, że długa przerwa od wykonywania tego ataku nie wpłynie na losy meczu. Zbyt wielką odczuwała teraz motywację, którą napędzał ogień piłki i słowa na swój temat, które zdążyła usłyszeć w ciągu ostatnich minut. Ogień i lód... Spiralne kręgi, wzbijające się wraz z nimi w górę, które potem znów zaskoczyły bramkarza.

Przewaga? Jest!

Ostatnie minuty minęły szybko, a radość płynąca ze zwycięstwa była niezwykle wielka. Złoty puchar... Z pewnością postawią go w szklanej gablocie i długo będą wspominać te wspaniałą chwilę. Teraz jednak musieli się przebrać.
Ereina zrobiła to dość szybko... W końcu nie miała tam nikogo z kim mogła porozmawiać tak, jak robili to w tej chwili chłopcy. Uniosła rękę do góry, by zapukać i oddać jasnowłosemu bluzę. Drzwi były uchylone. Złapała więc za klamkę i otworzyła je trochę szerzej, słysząc coś, czego raczej nie chciała teraz słyszeć.
- Aż dziwne, że zadawał się z nią tylko po to, by mieć pewność, że nasze sekrety nie zostaną wyjawione. - rozpoznała głos chlopaka, który to wypowiedział. To jeden z pomocników... Obok niego siedział Middleton, który zaśmiał się na jego słowa. Nie chciała słuchać już dalszej części konwersacji.

Przymknęła ostrożnie drzwi i odwiesiła pomarańczową bluzę na klamce, ruszając dalej korytarzem, by znaleźć trenera. Odda mu strój i wróci do siebie. Jednak jej plany musiały zostać pokrzyżowane. Jak? Kirkwood chcieli uczcić wygraną na przyjęciu tego wieczoru... Tak powiedział Pan Nichols.
- Dziękuję... Ale to wasz dzień... Nie mój.
- Nie mam w nawyku nawiązywania znajomości z ludźmi z przeciwnych drużyn, ale trener ma rację. Zostań i świętuj z nami. W końcu nam pomogłaś! - wszyscy poparli Dana... Więc nie mogla zrobić nic innego, jak tylko się zgodzić. Może dobrze jej to zrobi... Chociaż teraz wolała spędzić ten czas w samotności.

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Where stories live. Discover now