48

728 92 10
                                    

Jak zwykle cicho... Gdy doktor miał wolne, zawsze przesiadywał w swoim gabinecie i zajmował się starymi papierami, zostawiając dzieciaki same sobie, a przynajmniej syna. Córka większość swojego czasu spędzała z opiekunką. Kobieta o złotym sercu... Na nią zawsze można było liczyć. Nie ważne... czy był to piękny dzień... czy może późna godzina nocna podczas burzy.

Julia zapewne w tej chwili układała z nią puzzle. Axel robił sobie przerwę od nauki. Bardzo cieszył się z ostatnich dwóch wygranych, które osiągnęła jego drużyna. To był znak... Znak, że ciężką pracą i silną wolą zdołają osiągnąć wszystko. Teraz został im tylko finał... I w końcu na poważnie będą mogli rozmawiać o mistrzostwach krajowych. Od dawna wiedział już, że starcie z Królewskimi jest możliwe tylko i wyłącznie w finale. To był jego... nie... Całego zespołu cel i kurczowo się go trzymali.
- Co robisz? - mężczyzna wyrwał nastolatka z zamyślenia. Nigdy do niego nie przychodził, by o cokolwiek spytać. Zawsze prosił go do siebie i tam z nim rozmawiał... Napastnik czasem czuł, że tym ojciec ma zamiar pokazać mu swoją pozycję. Po co mu to było? Każda rozmowa schodziła na temat medycyny... A podobno ukazanie dominacji pomaga.
- Szukam informacji na temat drużyny, z którą mamy rozegrać następny mecz. - beznamiętny ton. Jego i tak już dawno przestał interesować ten sport. Był taki surowy... Axel pamiętał jeszcze dni, gdy ciemnowlosy z zafascynowaniem oglądał go, jak gra i zdobywa coraz większe doświadczenie. Wtedy wszystko było dobrze... Wtedy jeszcze żyła jego matka. Kobieta bardzo kochała football... Kochała go tak bardzo, że dzięki niej oziębły pracownik szpitala stał się wrażliwy na piękno sportu. Lecz los chciał... By zmarła młodo. Wtedy doktor zupełnie poświęcił się pracy. Zamknął się w czterech ścianach i całkowicie poświęcił pracy. Z pewnością miał żal do siebie, że nie był wystarczająco dobry, by ją uratować. Dlatego tak bardzo chciał, by je jego syn jak najszybciej zaczął uczyć się rzeczy potrzebnych na medycynę, by w przyszłości nie było takiej choroby, której nie będzie mógł wyleczyć.

Blaze zauważył, że mężczyzna stanął nad nim, biorąc jedną z książek, leżących na biurku.
- To książka, którą pożyczyła ci Ereina? - był widocznie zdziwiony tym faktem. Wiedział, że blondwłosa to dobra dziewczyna. W końcu była córką jego dobrej koleżanki z pracy i wydawała się bardziej rozgarnięta niż jego syn w niektórych kwestiach. Zyskała jeszcze trochę jego sympatii, gdy dostrzegł tytuł książki.
- Tak. Jeszcze nie znalazłem czasu, by się za nią zabrać. - odparł brązowooki.
- Powinieneś w końcu zacząć... Bo twoja koleżanka nie będzie czekać w nieskończoność na jej zwrot. Wracam do siebie. Mam pełno papierkowej roboty. - wyszedł.

Axel odchylił się do tyłu i wypuścił spokojnie powietrze z ust. Spoglądał na ekran komputera, gdzie widział jedną z klatek z ostatniego meczu ich następnego przeciwnika. Wpisał coś w wyszukiwarce i włączył inny film.

Półfinałowy mecz Akademii Królewskiej.

Odbył się nie dawno... Praktycznie dzień po ich rozgrywce w pół finale. Blaze wiedział, że znana mu z tamtej drużyny zawodniczka nie grała w drugim meczu strefy przez kontuzje, jednak teraz było lepiej i zagrała w ostatnim meczu... Jednak całą robotę zrobili za nią jej koledzy z zespołu. Białowłosy wpatrywał się przez parę minut w całą rozgrywkę, zerkając na pozycję obronną. Cofneli ją... Widocznie zapomniała się pochwalić. Widział jednak sporą różnice w jej zachowaniu na boisku. Jeszcze podczas pierwszego meczu angażowała się w grę, a teraz tylko obserwowała zajście. Czy to za sprawą nowej pozycji?
- Zupełnie nie przypominasz osoby, którą poznałem. -  wyłączył film i ruszył do młodszej siostry i opiekunki. Musi zapomnieć o wszystkim... Ereina w tym momencie nie była warta jego uwagi, zwłaszcza gdy mówiła takie rzeczy...

Pokazuje, że mam jakąkolwiek wartość w świecie piłkarzy.

- Piłka jest po to... by łączyć ludzi, którzy kochają ten sport... A nie... by ich selekcjonować. - mógł jej to powiedzieć... Ale to niewiele zmieniłoby w całej sprawie. Musiała sama do tego dojść... I w końcu to pojąć. Chyba, że woli żyć w kłamstwie.

~

- A co jeśli to, co pan mówi, wcale nie jest prawdą? - kolejna rozmowa z Darkiem. Ostatnio to miejsce odwiedzała zbyt często... a konwersacje z trenerem, które podobno miały pomóc... nie pomagały ani trochę. Coraz większy mętlik w głowie i częstsze bóle. Jakby to on był sprawcą tego pożaru... ale to przecież nie mogło być prawdą. To trener... A trener dba o dobro swoich zawodników.
- Twierdzisz, że kłamie?! - nieprzyjemny ton głosu i ręka, która dość głośno zaznaczyła zetknięcie z blatem biurka, sprawiły, że wszystko jakby zamarło.
- Nie twierdzę... Ale... może pan też nie jest świadomy tego, że żyje Pan w błędzie?
- Lepiej zajmij się treningiem, bo na ostatnich czterech osobistych treningach nie wykazałaś się ani trochę. Jeszcze zacznę żałować, że przyjąłem cię do drużyny. - jasnowłosa wyszła z pomieszczenia.

Oparła się o ścianę i wzięła parę głębokich wdechów. Na prawdę była beznadziejna... Niby się starała, ale czuła, że od czasu spotkania z Blazem jest jeszcze gorzej. Cały czas pytała się, czy znał sposób na to, by jej pomóc i czemu tak okrutnie ją potraktował? Może go przeceniła i wcale nie był spokojnym chłopakiem, na którego mogła liczyć, tylko zwykłym gościem, który nie potrafi dotrzymać obietnicy.

- Wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć. - David spotkał ją na korytarzu. Ostatnio zachowywała się dziwnie i miała jeszcze mniej chęci niż zwykle.
- Dave... Ja... - zaczęła, odwracając głowę w bok. - to nie jest takie proste. - jego dłoń, którą delikatnie przejechał po jej ramieniu, sprawiła, że poczuła się pewniej. - po prostu... Poprosiłam mojego... Dobrego znajomego, by pomógł mi z pewną sprawą. Mówił, że mogę na niego liczyć, ale gdy przyszło co do czego, to po prostu odszedł i już się nie odezwał.
- Bo jest tylko znajomym. Przyjaciele są od pomocy w rozwiązywaniu problemów.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, żebyś mógł mi pomóc... ale niestety... to była sprawa między mną a nim.

On z pewnością by pomógł. Zawsze pomagał... Gdyby nie to wszystko, to nie myślałaby nawet o kontaktowaniu się z kapitanem Kirkwooda. Jednak Samford nie był odpowiednią osobą do rozmowy na ten temat, a problem trzeba było załatwić u źródła.

Teraz jednak musi odrzucić wszystko na bok i wziąć się w garść. Nie długo finał... To najważniejsze.

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Where stories live. Discover now