59

736 93 10
                                    

Ciemnowłosa cieszyła się, że córka wróciła wcześniej do domu. Od razu zaczęła wypytywać o rezultaty... jednak nie wiele odpowiedzi dostała. Na te niewyjaśnione odpowiedział jej syn, który dzisiejszy mecz oglądał w telewizji.
- Znowu robisz markotną mine... Co tym razem się stało?
- Nic mamo... Boli mnie głowa. - porozmawiałaby z nią o tym, ale wiedziała, że kobieta jest bardzo gadatliwa i może wszystko powiedzieć jej kuzynowi, a on z pewnością podzieli zdanie Davida.
- Jude mówił, że przyjdzie. Miło, że znów rodzina będzie cała.
- Chyba nie cała. - oczy matki skupiły się na córce. Czuła, że wypowiedź nastolatki trochę ją przygniotła.
- Mówisz o ojcu? - spytała od razu. Ereina nigdy nie miała w nawyku wspominać o mężczyźnie... W prawdzie najlepiej go pamiętała i z pewnością czasem odczuwała jego brak, ale nie mógł być przecież tak duży, by teraz o tym wspominać.
- Nie... O Celii... Jude przychodzi tu cały czas... A ją widziałam ostatnio jakoś pięć lat temu... Przecież ona też jest moją kuzynką.
- Mówiłam ci, że rozmawiałam z jej rodzicami... I twierdzili, że ma bardzo dużo rzeczy do roboty.
- To było w ubiegłym wieku... Na pewno ostatnio o nią nie pytałaś. - trudno się było dziwić, że nowa rodzina nastolatki mówiła, że nie ma ona czasu na przyjście w odwiedziny, skoro mama jej kuzynki załatwiała wszystko zawsze w ostatniej chwili.
- Zadzwonię jutro... Może być? Osobiście z nimi porozmawiasz.

Zgodziła się.

Może w końcu się spotkają. Errie nie wiedziała nawet, do jakiej szkoły chodziła niebieskowłosa... Umknęło jej tyle aspektów z jej życia. Ciekawiło ją, czy także zmieniła się jak jej brat... Taka nieuchwytna i pewna swego... A może dalej była radosną Celią, gotową ruszyć wszystkim na pomoc.
- Będę u siebie. - wstała z krzesła, słysząc dzwonek do drzwi. Ciekawe, po co chciał przyjść? Pewnie o jej nagłym opuszczeniu boiska... I może jeszcze o rozmowie... rozmowach z Davidem.

Wtedy... wychodząc, myślała, że już poszedł... Ale on czekał na nią przed drzwiami.
- W końcu jesteś... - mówił zupełnie innym tonem. - Chyba nie jesteś ze mną zupełnie szczera.
Chłopak natknął się jeszcze przy wyjściu na kapitana. Powiedział mu o całej rozmowie, a co odpowiedział brunet? Że to, o czym mówiła Ereina, że tak bardzo zaprząta jej głowę, wcale tym nie było. - Jude mówił mi o całej sprawie z Mattem. Rozumiem teraz, że to przez jego zach...
- Zostaw Matta w spokoju! - machnął nerwowo rękami. - to nie o niego chodzi. - nie było sensu dalej się tłumaczyć, by słuchać znów jego mądrości. Przyjaciel jest wsparciem, które zabiera z twoich pleców zbędny balast, a nie nakłada nowy, tylko czekając na twoje potknięcie. - Jesteś beznadziejny.

- Proszę... - Jude. Jak zwykle w swojej czarnej bluzce z długimi rękawami i w goglach zakrywających jego oczy. Nie wiele ludzi wiedziało, jaki na prawdę miały kolor... Odcień soczystej czerwieni... w jego przypadku kojarzący się z krwią i potem, które wylewał podczas częstych treningów. W młodości wydawał się wyrozumiały... Teraz przypominał takiego coraz mniej.
- Czemu tak się tym martwisz?
- A ty się nie martwisz, że na twoich oczach dzieje się coś złego?
- Masz rację to trochę dziwne... - westchnął cicho, czując, że nie wie co powinien powiedzieć. - ale porozmawiaj o tym wpierw z trenerem, a jeśli on coś stwierdzi, dopiero zacznij się martwić. - ostatnio nie powiedział nic sensownego. To już kompletnie przestawało mieć jakikolwiek sens.

Czy ktoś mi w końcu wytłumaczy, co tu się na prawdę dzieje? Czy to wyobraźnia, czy na prawdę ktoś stoi za tym wszystkim?

- Słyszałem, że pokłóciłaś się z Davem. Przecież wy nigdy się nie kłóciliście.
- Ja i David... Jakby... Oddalamy się od siebie. - mówiąc te słowa, opanował ją dziwny smutek. Na prawdę traciła przyjaciół. Przelatywali przez jej palce... jak chcące się ulotnić krople wody... i każdy z nich twierdził, że to jej wina.
- Dave nie jest jak ten tancerzyk. On nie zaprzepaści waszej przyjaźni.
- Skończmy ten temat. - było tak dobrze... Ogień zapłonął I z każdym dniem dawał więcej sił... Ale teraz jakby przestał się palić... albo po prostu jego moc nie obejmowała spraw związanych z ludźmi.
- Ale nie gniewaj się na niego. - położył dłoń na jej ramieniu. - jemu na tobie zależy.
- Mnie na nim też... ale to nie znaczy, że będę znosić to, iż ignoruje moje podejrzenia. - uśmiechnęła się lekko, odrzucając ten temat na bok.

Jest...

Teraz skupiła się na zdjęciach... starych zdjęciach. To były czasy... tyle się działo i od wtedy wszystko się zmieniło. Na większości mogła dostrzec swojego ojca. Radosny mężczyzna, który grał z synem i swoim siostrzeńcem w piłkę. Potem znów on... mama... ciocia... wujek... Życie było okrutne, skoro piątka z nich musiała tak okropnie skończyć. Gdyby jednak się zastanowić, nie ich brakowało w rodzinnej układance... Tylko niebieskowłosej. Zawsze stała obok swojego brata... Szkoda... że nie przygarnęła ich jedna rodzina. Wtedy byłoby o wiele łatwiej że wszystkim.
- Jude, widziałeś się z Celią? - zerknęła na kuzyna, stojącego przy drzwiach, którego wyraźnie zaskoczyło jej pytanie. - co u niej?
- Kuzynko... nie będziemy o tym rozmawiać. - wyszedł. Tak po prostu. Powiedziała coś nie tak? Teraz wszystko się pokomplikowało. Nie chciał rozmawiać o swojej ukochanej siostrze? No właśnie...

Ukochanej siostrzyczce...

Teraz jasnowłosa czuła, jakby każdy z osobna miał jakiś sekret, który chciał skutecznie przed nią ukryć... ale dlaczego? Czemu nie mogla znać powodu złości Matta? Dlaczego Dave jej nie wierzył i podświadomie uważał, że zwariowała?.. I z jakiego powodu Jude nie chciał rozmawiać o Celii?

Dlaczego czuje, że im ja jestem bliżej ludzi, tym bardziej oni starają się ode mnie oddalić... I czy to normalne, że czuję większe zaufanie do osób, które ledwo znam... Niż do tych, którzy podają się za moich przyjaciół od serca i członków rodziny?

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz