23*

1.1K 117 20
                                    

Errie pokiwała nogami, przewracając kolejną stronę książki. Starała się skupić na każdym zapisanym słowie, w głowię próbując stworzyć obraz całej akcji. Było to jednak trudne, gdyż telefon pod jej dłonią wibrował dziś zdecydowanie zbyt często, a imię pokazujące się na ekranie tylko wzbudzało w niej mieszane uczucia. Teraz jednak z wielkim bólem odebrała telefon, dziękując, że jeszcze nie zdołała rzucić nim gdzieś w kąt.
— Halo? - zaczęła od niechcenia, chcąc, by rozmowa z napastnikiem przebiegła jak najszybciej. Wiedziała, że jeśli nie zgodzi się z nim porozmawiać, ten nie da jej spokoju. Może gdzieś w środku liczyła, że wytłumaczy się z całej sytuacji, która zdarzyła się podczas meczu towarzyskiego.
— Nie odbierasz ode mnie od wczoraj - zaczął bezpośrednio. — Musimy pogadać. Dobrze o tym wiesz.
— Jeśli masz zamiar się wszystkiego wypierać, to nie mamy o czym rozmawiać.
Usłyszała jego westchnienie, a potem jak odpowiada.
— No dobra. Wygrałaś - na twarzy tancerki pojawił się nieznaczny uśmiech, jednak mimo wszystko nie wiedziała, czy powinna się cieszyć, czy jeszcze przez chwilę poczekać na dalszy rozwój zdarzeń.
— Więc dlaczego to zrobiłeś? - spytała, przerywając ciszę między nimi.
— Chcieliśmy mieć pewność, że ten napastnik w żaden sposób nam nie zaszkodzi i tyle.
— I tyle? - powtórzyła ostatnie dwa słowa po nim. — Wy jesteście nienormalni - odsunęła telefon od ucha, zamykając klapkę. Jeszcze przez ułamek sekundy słyszała, jak Dave próbował się tłumaczyć, jednak teraz wydawało się to już nieważne.

Zaraz usłyszała głos matki, która wołała ją z dołu, a gdy wyglądnęła zza drzwi, usłyszała panujący na dole gwar. Zbiegła na dół po schodach, zauważając kobietę, która trzymała w objęciach swojego siostrzeńca, całując go na powitanie w policzek, na co ten tylko się zaśmiał.
— Ciociu nie przesadzaj - do zawodnika podszedł młodszy chłopiec, któremu Sharp poczochrał dłonią włosy. Zaraz obok znalazła się jeszcze mniejsza dziewczynka, którą Jude wziął na chwilę na ręce. Wtedy przyjrzał się najstarszej z rodzeństwa, która od razu odwróciła wzrok.
— Mogę iść na górę? - nie czekała nawet na odpowiedź matki. Od razu ruszyła na górę, a za chwilę słychać było głośne trzaśnięcie drzwiami.
Kobiecie trudno było zrozumieć zachowanie córki. Widziała, że od dnia poprzedniego reagowała nieco gwałtowniej, jednak nie chciała pytać, o co chodziło, nie chcąc nasilać u niej negatywnych emocji.
— Jest zmęczona - stwierdził od razu Jude, swoim spokojem zadziwiając ciotkę. Gdzieś w środku chciał, by właśnie taki był powód zachowania dziewczyny, jednak gdzieś pojawiała się myśl, że tak chciała pokazać swoje niezadowolenie z tego, co stało się na meczu z Kirkwood. Podobno pokłóciła się o to z Davidem. Może i jego teraz o to osądzała.
Mimo wszystko usiadł przy stole z resztą rodziny, która cieszyła się na jego przybycie. Najlepiej słychać było Ethana, który co chwilę zasypywał napastnika pytaniami. W przyszłości chciał zostać tak samo sławny jak Jude.
— Zazdroszczę mojej siostrze, że jest w drużynie! - powiedział z entuzjazmem i wyskoczył lekko w górę, sprawiając, że krzesło się poruszyło. — Nie przypominam sobie jednak, by Ereina wspominała, że gra w piłkę.
Na słowa syna kobieta spojrzała na siostrzeńca, który wytarł usta chusteczką i odstawił sztućce, które przy zetknięciu z drewnianą powłoką stołu wydały z siebie brzęczący dźwięk.

— Ciociu za chwile wrócę - wstał z krzesła i skierował się na górę. Dobrze wiedział, gdzie Errie ma pokój. Zapukał trzy razy, po czym lekko złapał za klamkę i wszedł do środka.
Mógł od razu stwierdzić, że nic się nie zmieniło - te same pistacjowe ściany i wszędzie porozwieszane plakaty z wizerunkami sławnych osób ze świata tańca. Największą uwagę przykuło jednak zdjęcie, które wisiało gdzieś na boku. Chociaż nie było zbyt dobrej jakości, bez trudu rozpoznał, kto na nim był. On, jego siostra, Ereina, a także ich rodzice. Uśmiechnął się, mimo iż twarze jego rodziców były dość niewyraźne. To było chyba jedyne zdjęcie, na którym mógł jeszcze zobaczyć tę dwójkę ludzi, za którymi tak tęsknił.
— Po co przyszedłeś? - odezwała się leżąca na łóżku jasnowłosa, wyrywając bruneta z zamyślenia.
— Przyszedłem pogadać - podszedł do niej bliżej. — Mogę usiąść?
Errie podniosła się, przysuwając się do oparcia łóżka, robiąc kuzynowi miejsce. Ten usiadł na drugim krańcu, postanawiając zacząć rozmowę od czegoś przyjemniejszego.
— Jeszcze masz to zdjęcie — stwierdził, zwracając wzrok w stronę fotografii.
— Wiesz, dla mnie ważne są osoby, które się na niej znajdują — powiedziała to z lekkim wyrzutem.
— Przecież wiesz, że dla mnie też - od razu spojrzał na nią, widząc nieprzyjemny kaprys malujący się na jej twarzy.
— Zwłaszcza Celia, z którą chyba ani razu nie zamieniłeś słowa, od kiedy was rozdzielili - zauważyła, że spuścił głowę, gdy wypowiedziała imię jego siostry, dlatego postanowiła nie przerywać. — Do teraz myślałam, że jestem zła tylko za to, co stało się wczoraj, jednak przypomniałeś mi, że jest ktoś jeszcze, komu współczuć trzeba bardziej, niż temu chłopakowi z Kirkwood.
— To o to się gniewasz? - spytał jakby skruszony, słysząc jej ostatnie słowa.
— Jude, po co przyszedłeś? - zignorowała jego pytanie, obserwując, jak w szkiełkach gogli odbija się dziwne światełko, być może bijącego z jego oczu. Być może poruszyło go jej zachowanie i niezadowolenie, gdy zobaczyła go na dole witającego się z resztą rodziny. Nie potrafił w tym momencie znaleźć jakichś słów, dlatego podniósł się i uściskał młodszą dziewczynę, odpowiadając tylko.
— Ciocia chciała, żebyś zeszła na dół - gdy poczuł, że tancerka kładzie dłoń na jego ramieniu, chcąc go od siebie odsunąć, sam skierował się na dół, gdzie już czekali pozostali.

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz