57

732 89 29
                                    

- Skoro tak wcześnie wstałaś... to znak, że masz dzisiaj trening.
- Akurat dzisiaj nie... dzisiaj mam wolne. - nie tylko wolne od ćwiczeń, ale i od szkoły. Poprzednie dni znosiła wraz z kolegami z drużyny na boisku pod okiem trenera. Całe szczęście, że dziś pozwolił im odpocząć. Nie wydawał się jakiś zdenerwowany jutrzejszym meczem. Wręcz przeciwnie... był niebywale spokojny i gdyby zechciał, z pewnością odwołałby jeszcze jeden dzień ćwiczeń.

- To... gdzie się wybierasz?
- Victoria nalegała na spotkanie... dawno się nie widziałyśmy, więc nie mogłam odmówić.
- Może zaprosisz ją do nas? Dawno jej u nas nie było. - Errie odmówiła. Z Vanguard umówiła się na mieście... Wspólny spacer przez godzinę, a potem różowowłosa musiała iść na trening taneczny, a po nim od razu na ćwiczenia ze swoim zespołem SP Fixers. Zaskakujące, że jasnowłosa nawet nie dostrzegła, że jej przyjaciółka także będzie brać udział w mistrzostwach krajowych... Była nawet w tej samej grupie. Całe szczęście, że niższa nastolatka pochwaliła się tym wczoraj przez telefon, znajdując także okazję do zganienia szarookiej za jej brak uwagi. - no dobrze. Pozdrów ją ode mnie i uściskaj. - jak zwykle szybko wybiegła z domu. Miała szczęście, że Victoria czekała nie daleko. Szczery uścisk i radosne śmiechy.

Trzeba przyznać, że miały sobie wiele do opowiedzenia... Vanguard chyba najwięcej... W końcu trzeba było się pochwalić dojściem do krajowej strefy w footballu i tym, że już niebawem odbędą się zawody taneczne. Chociaż tu nie było się czym chwalić... Każdy trening wydawał się coraz bardziej napięty. Fakt... Iż robili wiele postępów, ale temperament nowego kapitana często dawał im w kość.
- Już kompletnie nie mogę zrozumieć tego gościa. - mruknęła pod nosem. - Może... Jakbyś z nim porozmawiała, to zmieniłby swoje nastawienie i przestałby się na wszystkich odgrywać? - pomysł był ciekawy... Może w końcu miałaby okazję żeby z nim porozmawiać. Nie odzywał się doniej tyle czasu. Przeżywał jej odejście? Z pewnością... Ale czemu nie mógł zachować się jak reszta, akceptując jej wybór?
- Chciałabym... Ale nie mam zamiaru zabierać wam czasu na ćwiczeniach. - na szczęście był inny sposób. Ówczesna tancerka wiedziała, że niebieskowłosy z pewnością zostanie na godzinę po ćwiczeniach i będzie ćwiczyć swoje solo...

Idealny moment...

Nie było nic do stracenia, a marnowanie takiej okazji nie wchodziło w grę.
- Dzięki Vic... - potem włóczyła się sama po mieście, by wrócić na chwilę do domu, a potem udać się do tanecznego studio. Nic się nie zmieniło. Te same kolory ścian i delikatny zapach lawendy... unoszący się w powietrzu. Miejsce wielu bólów i łez, ale i radości i wspaniałych doznań.

Dalej gdzieś w środku kochała taniec...

Jednak teraz jej pewność, co do podjętej wcześniej decyzji... była jeszcze większa. Piłka górowała na pierwszym miejscu i nic nie wskazywało na to, by miało się to zmienić. Zatrzymała się przy otwartej sali, jednak nikogo tam nie zobaczyła.
- Musiał na chwilę wyjść. - wywnioskowała, dostrzegając telefon, którego metaliczny kolor idelanie pasował do jego włosów. Wychodząc, nie wyłączył jeszcze muzyki... Zdziwiła się, że chciał tańczyć do kawałku, który akurat ona sama uwielbiała... a zwłaszcza te delikatne brzmienia, które w znaczących momentach zastępowały mocniejsze uderzenia w bębny i głośniejsze dźwięki gitary. Ta muzyka sama ciągnęła ją do tańca.

Zobaczymy, czy po takiej przerwie coś jeszcze potrafię.

Ostrożnie położyła dłonie na ziemi, a jej nogi jakby same zaczęły unosić się do góry, zatrzymując się, gdy ciało nastolatki było już proste. Wtedy powoli rozkroczyły się do szpagatu, a jedna ze stóp spoczęła na ziemi, ciągnąc wygiętą dziewcztne znów na nogi, by wtedy podkoczyć do góry i wykonać gwiazdę... nawet bez kładzenia rąk na ziemię... a wszystko zakończyła obrotem i schyleniem w dół. Była dobra...

Czy lepsza niż w piłce?

Nie mogła tego porównywać... Bo jak można porównywać rzeczy, które nie są ze sobą w żaden sposób połączone?
Musiała jednak przyznać, że nie zmieniła się w niej jedna rzecz... Nie ważne, jak długi był jej układ, zawsze traciła oddech i pojawiało się w jej głowie nieprzyjemne uczucie... Jakby zaraz miała stracić wszystkie siły i po prostu odsunąć się na ziemię. Coś ją tchnęło, by unieść głowę do góry.
Pięć... może dziesięć kroków przednia stał Matt... przebrany w sportowy strój, z czarną bluzą na plecach.
Powoli wyprostowała się, wciąż widząc, że się na nią patrzy. Oczy nie były złe... tylko jakby smutne i zadowolone jednocześnie. Dłonie mu drżały, a usta ostrożnie zaczęły się otwierać.
- Wróciłaś? - taka nadzieja w jego głosie. Ten ciepły ton lubił słyszeć każdy... Ereina zwłaszcza. Gdy ten chłopak się cieszył... na prawdę był wspaniałym człowiekiem, a gdy ogarniał go smutek, był cieniem samego siebie. Nie otrzymał odpowiedzi, ale już po samym jej spojrzeniu wiedział, co by mu powiedziała... więc wyszedł.
- Matt! - szybko ruszyła za nim, dziękując, że zatrzymał się, gdy złapała jego nadgarstek. - porozmawiaj ze mną!
- Nie mamy o czym. - odburknął.
- Twój zły nastrój odbija się na całej drużynie... Musisz przestać.
- Ty teraz będzie mi mówić, co mam robić?! - odwrócił się w jej stronę. Kącik ust bardzo szybko unosił się do góry, a potem opadał, a on sam nie wyglądał najlepiej. - Jesteś egoistką... Kompletnie nie pomyślałaś o nas... O zespole, tylko tak po prostu nas zostawiłaś. - miał trochę racji... I przyznałaby mu ją, ale było też drugie dno... że po prostu taniec zszedł na drugi plan.
- Piłka stała się dla mnie ważniejsza.
- Nie obchodzi mnie to, rozumiesz? Nie obchodzi. Ty powinnaś być tutaj i prowadzić nas do zwycięstwa. To był twój obowiązek, a nie mój! - dopiero teraz wszystko do niej dotarło. Jeszcze chwilę temu chciała walczyć o przyjaźń... walczyć o swoje uczucia... Ale jego słowa zmieniły wszystko.
- Wiesz, co?.. Kiedyś cię lubiłam... Może... Może nawet i więcej niż tylko lubiłam... Ale teraz uświadomiłeś mi, że jedynym egoistą w całej tej sprawie jesteś ty sam! Chcesz żebym wróciła, bo nie chcesz być kapitanem. Wiesz co... Nie chcę mieć takiego przyjaciela. - szybko skierowała się w stronę wyjścia.
- Ereina! - po dłuższej chwili zza drzwi słychać było jeszcze jego krótki krzyk, a potem jak uderza ręką w ścianę. Mogła zostać? Nie było... po co? Nie było już czego ratować, a wszystko ulotniło się z dziewczyny... Jak powietrze z dziurawego balonika.

Zauważyła już dawno, że powoli traci przyjaciół... Ale teraz

Straciła kogoś więcej...

***

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz