1*

5K 247 62
                                    

Słońce już powoli chyliło się ku zachodowi, swoje ostatnie promienie skupiając na siedzącej na ławce rezerwowych dziewczynie, która z uwagą przyglądała się treningowi drużyny piłkarskiej. Patrzyła, jak zawodnicy precyzyjnie oddawali podania i jak każdy z ich kolejnych, szybkich strzałów wędrował w stronę bramki, idealnie trafiając w sam środek siatki. Skupiała się na ich śmielszych, a także tych mniej widocznych ruchach, szukając w nich zaspokajającej odpowiedzi na nurtujące ją pytanie. Tak bardzo pochłonęły ją liczne myśli kumulujące się wokół footballu, że nie zdołała dostrzec piłki, która z zawrotną prędkością kierowała się w jej stronę. Uniosła rękę do góry, zakrywając łokciem część twarzy. Po nie długiej chwili odczuła na skórze delikatny i dość chłodny podmuch wiatru, a gdy otwarła oczy, dostrzegła, jak jeden z zawodników zgrabnie wykonał przyjęcie. Jego białe włosy nigdy nie umknęłyby jej oczom, a roześmiana twarz i radosne spojrzenie czerwonych oczu sprawiały, że kąciki jej ust same unosiły się do góry.
— Joe! - krzyknął na cały głos, nie spuszczając wzroku z obserwatorki. — Następnym razem uważaj, jak podajesz! - Uśmiechnął się do niej szeroko i rzucił szybkie.
— W samą porę.
Na koniec dane jej było usłyszeć jego krótki i perlisty śmiech, a skinienie głowy skierowane w stronę boiska dało jej znak, że wracał do reszty. Trening został wznowiony, a ona skupiała się tylko i wyłącznie na napastniku, który jeszcze parę sekund wcześniej znajdował się obok niej. Chociaż Davida Samforda nie znała aż tak długo, bez trudu mogła stwierdzić, iż posiadał w sobie coś, co zawsze na nowo wzbudzało w niej zaciekawienie. Od momentu, gdy pierwszy raz się spotkali, tryskał od niego niesamowity entuzjazm, a tajemniczość, którą owiana była jego osoba, sprawiała, że chciała poznać go bliżej. Może trzymiesięczna znajomość dla wielu wydawałaby się zbyt krótka, by dokładniej określić, na czym się stało, jednak mimo to blondynka uparcie trwała przy swoim przekonaniu, że chłopaka o jasnych włosach mogła spokojnie nazwać swoim przyjacielem. Kto wie, czy o takiej decyzji zadecydował jego charakter, czy może to, że on jako jedyny rozumiał to, co czuła.
Podkuliła jedną z nóg, obejmując ją rękami, a brodę podpierając na kolanie, zerkając w górę na obserwatorium znajdujące się nad murawą. Doskonale wiedziała, iż właśnie tam słynny trener drużyny Królewskich spędzał największą ilość czasu, a plotki o tym, że właśnie stamtąd dowiadywał się o wszystkich błędach popełnianych przez jego podopiecznych, budziły w niejednej osobie nieoczekiwany strach. Nigdy jednak, od kiedy dziewczyna przychodziła oglądać treningi zespołu, nie miała okazji, by choćby na chwilę zauważyć, jak wyglądał. Do tej pory widziała go tylko na okładkach gazet lub na różnorakich portalach. Wielu jednak mówiło, że w rzeczywistości był jeszcze straszniejszy, a każde spotkanie z nim wywoływało zimny dreszcz na ciele. Może to dobrze, że nie stanęła z nim twarzą w twarz. Gdyby tak się stało, z pewnością kazałby jej ćwiczyć razem z innymi, nie zważając na jej wewnętrzną niechęć. Teraz na szczęście mogła tylko obserwować poczynania zawodników, pozwalając swoim myślom na zupełne odcięcie się od świata wokoło.
Pokręciła głową, słysząc krzyk kapitana, który obwieścił reszcie, iż zakończyli ćwiczenia. Chłopcy powoli podchodzili do ławki rezerwowych, zabierając z niej ręczniki i butelki wody, z których niektórzy upijali łyka, inni zaś wylewali część zawartości na swoje głowy, by poczuć przyjemne orzeźwienie. Bidon, który znajdował się przy nodze dziewczyny, został podniesiony przez nią samą, po czym podała go napastnikowi, który starał się jakoś ogarnąć swoje długie białe włosy. Uśmiechnął się do niej, a gdy już chciał coś powiedzieć, obok niego stanął sam kapitan, który z nietęgim wyrazem twarzy spoglądał na siedzącą na ławce gimnazjalistkę. David jedynie skinął do niej głową na pożegnanie, zostawiając ją i Juda samych. Atmosfera w jednej chwili stała się okropnie napięta i dusząca, co wywoływało nieprzyjemny dreszcz na jej ciele, a umysł domyślał się, na jaki temat pomocnik miał zamiar z nią porozmawiać. Mogła jedynie unieść głowę, czekając, by usłyszeć jego głos.
— Wiesz, że nie możesz tak długo zwlekać? - zaczął, nie ukrywając powagi, z jaką wiązała się ich konwersacja. Znała go wystarczająco długo, by stwierdzić, iż od zawsze taki był. Miał ogromne ambicje i nienawidził zawodzić ludzi, którzy znajdowali się nad nim. Przez to jednak często zapominał, że nie każdy w stu procentach popierał jego zdanie, a to zdarzało mu się bardzo często w stosunku do niej.
— A czy ty spytałeś mnie choćby raz o zdanie? Może ja wcale nie chcę grać - jej spojrzenie przepełnił lód, a ona liczyła na to, że to choć trochę mogłoby poruszyć serce jej rozmówcy. On jednak wydawał się niewzruszony jej słowami, mówiąc dalej i zupełnie ignorując to, co powiedziała.
— Wiele osób oddałoby wszystko dla takiej szansy - wytłumaczył. — Ja ci ją zapewniłem, a ty ją marnujesz ot tak. Co się z tobą dzieje?
— Może to, że piłka jest twoją pasją nie moją - wstała z ławki, dalej uważnie przyglądając się chłopakowi. Jude Sharp wśród wielu budził respekt i niejedna osoba w przyszłości chciała osiągnąć tyle, co on. Nie chodziło jedynie o przynależność do bogatej rodziny, ale także o umiejętności i sławę, jaką szczycił się w całym kraju po ostatniej wygranej, w której to on dowodził drużyną Królewskich. Praktycznie każdy widział w nim jedynie niesamowitego stratega, mistrza boiska i perfekcyjnego lidera, nie zauważając, że to zmieniło w pewnym stopniu jego system wartości. Jakie miał powody, by tak uparcie trzymać się szczytu? Zapewne wiedział to jedynie on.
— Piłka nożna jest pasją, którą posiada każdy w naszej rodzinie, Ereina - wypowiedział tylko to, czekając na odpowiedź z jej strony. Ona myślała chwilę, po tym jednym zdaniu wiedząc, że mówił o wiele poważniej niż zwykle. Zawsze, gdy chciał zaznaczyć dużą powagę w danej sytuacji, zwracał się do niej jej pełnym imieniem, a nie tak, jak czynił to zwykle, zdrobnieniem.
— Ja widocznie jej nie posiadam - zabrała z ziemi swoją torbę, którą przewiesiła przez ramię, poprawiając pasek i zawieszki do niej przypięte, przechodząc obok Juda, który poraz kolejny odezwał się do niej.
— Skoro twój ojciec ją miał, ty też musisz - odparł, na co ona skwitowała.
— Mojego ojca w to nie mieszaj - spojrzała na niego przez ramię, zza jego gogli próbując dostrzec oczy, w których zawsze skrywało się najwięcej uczuć. Tego dnia nie mogła ich jednak ujrzeć, jakby to miał być znak, że nie odczuwał żadnych emocji.
— Chcę ci jeszcze przypomnieć, że za tydzień trener chciał sprawdzić twoje umiejętności. Nie zawiedź mnie - kolejny raz zignorował jej słowa, wymijając ją i kierując się na dół w stronę szatni. Ereina mogła jedynie zacisnąć pięści, czując zupełną bezsilność, która mówiła jej, iż jej zdanie zupełnie się tutaj nie liczyło. Pokiwała obojętnie głową, mówiąc do siebie.
— Przez takie zachowanie możesz jeszcze stracić kuzynkę - ruszyła przed siebie, kierując się w stronę wyjścia, a gdy opuściła budynek, na parę chwil skupiając się na pomarańczowym niebie, które wyglądało niebywale pięknie, jednak nawet ono nie było w stanie poprawić jej nastroju. Przeszła przez jezdnię, wsiadając do pierwszego autobusu. Usiadła przy oknie, opierając o nie głowę i wyciągając swój telefon, wysyłając komuś wiadomość o treści „wrócę później". Nie wiedziała, gdzie chciała się udać, ale z pewnością gdzieś daleko, by móc pozostać w samotności ze swoimi myślami. Te jednak nie pozwalały jej myśleć o czymś innym niż ostatnie sytuacje, a szczególnie ta dzisiejsza. Dzień, o którym jej kuzyn mówił od dłuższego czasu, zbliżał się wielkimi krokami, a ona czuła dziwną presję, która została na nią nałożona. Chociaż próbowała, nie potrafiła odciągnąć od Juda myśli o wcieleniu jej do Akademii Królewskiej. Nastolatka miała własne marzenia związane w głównej mierze z tańcem. Wiele razy w snach widziała siebie jako zawodową tancerkę, która stała wśród reszty zespołu, ciesząc się z osiągnięcia krajowego czy może wyższego mistrzostwa. Jej pragnienie nie było niemożliwe do spełnienia, jednak przez to, iż musiała pojawiać się na treningach drużyny piłkarskiej, nie miała czasu na dodatkowe ćwiczenia, przez co nie tylko czuła, iż powoli cofała się, a na dodatek jej najlepszy przyjaciel bardzo denerwował się całą sprawą, co dodatkowo ją przybijało.
Westchnęła cicho, wysiadając z autobusu na jednym z końcowych przystanków. Było jeszcze dość jasno, a ludzie, którzy spacerowali w koło, nie myśleli o tym, by wracać do domów. Ona przechodziła obok nich, nie zwracając większej uwagi na kogokolwiek. Czasami słyszała ich rozmowy, które w głównej mierze dotyczyły życia codziennego lub niedalekiej przyszłości, a te wywoływały u niej dziwny smutek. Przystanęła na chwilę, spoglądając na budynki znajdujące się po drugiej stronie ulicy i opierając się o metalową siatkę, którą otoczona została szkoła za nią. Wiatr delikatnie muskał jej skóra, a cisza, która nastała w tamtym momencie, zmusiła ją do ponownego myślenia. Zamknęła oczy, nie zwracając uwagi na włosy, które opadły na jej czoło.
— Co powinnam zrobić? - zapytała samą siebie, odwracając się, palce wkładając między drucianą siatkę i na zewnętrznej części dłoni opierając swoją głowę. — Jak mogę z tego wybrnąć? - kolejny raz westchnęła, spoglądając przed siebie, a coś niespodziewanie zwróciło jej uwagę. Nie wiedziała, kiedy jej torba zsunęła się z jej ramienia, a usta same otwarły się ze zdziwienia. Dostrzegła chłopaka o białych włosach w czerwonym, piłkarskim stroju, który wyskoczył w górę, a jego ciało momentalnie okryły płomienne wstęgi, które z każdym jego obrotem powiększały się, a gdy nastolatek znajdował się już w najwyższym punkcie, oddał strzał, posyłając ognistą kulę w stronę bramki, krzycząc.
— Ogniste tornado! - bramkarz próbował dobiec do piłki, jednak ta bez trudu trafiła do siatki, a napastnik spokojnie wylądował na ziemi. Poprawił opaskę, która zsunęła się z jego ramienia, zaraz czując uściski reszty członków zespołu, którzy tak samo jak on cieszyli się z udanego ataku. Ereina przyglądała się całemu zajściu przez dłuższy czas, nie rozumiejąc, dlaczego od momentu ujrzenia tego wszystkie jej oddech przyspieszył, a w sercu pojawiło się dziwne ciepło. Nigdy wcześniej nie miała okazji poczuć czegoś podobnego, przez co nie mogła stwierdzić, co było powodem jej dziwnej reakcji. Nie wiedziała, kiedy z zamyślenia wyrwał ją dziwny krzyk, który brzmiał dość podobnie do poprzedniego, który usłyszała wcześniej, gdy jeden z zawodników oddał strzał. Spojrzała w stronę grupki piłkarzy, z których każdy patrzył w jej stronę, zapewne zastanawiając się, kim była. Dreszcz przeszył jej ciało, a umysł kazał uciekać. Założyła na ramię torebkę, która wcześniej spadła z jej ramienia, ruszając biegiem na drugą stronę ulicy, odwracając się tylko raz, gdy usłyszała krzyki dobiegające z samochodu, który zatrzymał się w ostatniej chwili. W tamtej chwili nie przejmowała się tym, chcąc jedynie uniemożliwić chłopakom z tamtej szkoły znalezienie jej. Nie wiedziała, czy ktokolwiek pomyślał o ruszeniu za nią, jednak wolała być pewna, że rzeczywiście nie musiała się czegokolwiek obawiać. Na skrzyżowaniu skręciła w lewo, znów przebiegając przez pasy, a na sam koniec zakręcając obok niewielkiej cukierni. Zwolniła, zauważając zamurowany zaułek, w którym znajdowały się jedynie ogromne kontenery na śmieci. Położyła dłonie na kolanach, starając się złapać oddech i czując dziwne zawroty głowy. Podeszła do ściany, opierając się o nią plecami, a jej przyjemny chłód pozwolił na odzyskanie części sił, chociaż wciąż odczuwała ogromne zmęczenie. Uniosła głowę, patrząc przed siebie przez dłuższy czas, czując coraz większy spokój, gdy nie dostrzegła nikogo, kto by za nią poszedł. Odetchnęła z ulgą, wyciągając butelkę wody ze swojej torby, upijając dużego łyka, dopiero wtedy stwierdzając, iż zmęczenie ustąpiło. Spokojnym krokiem ruszyła w stronę rozwidlenia dróg, nie spodziewając się spotkania z chłopakiem w czerwonym stroju piłkarskim. Był to ten nastolatek, który wcześniej wykonywał atak na boisku. Nie wydawał się zmęczony nawet w najmniejszym stopniu, co dodatkowo stresowało Ereine, która jedynie liczyła na, że piłkarz jej rozpozna. On zmarszczył brwi, mierząc ją przez chwilę wzrokiem, a gdy zebrał myśli, odezwał się.
— Kim jesteś? - spytał, a tancerka już wiedziała, że nie miała możliwości, by gdziekolwiek uciec.

~~~

Inazuma Eleven I - Tango Lodu /korekta Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz