Rozdział 103. Już jutro

9.2K 734 20
                                    


Od rana nie schodziłam z toru, a był już późny wieczór. Robiąc kolejne okrążenie, zauważyłam że Krystian przygląda mi się. Zastanawiałam się jak długo tam stoi. Postanowiłam zakończyć ostatni trening. Już jutro decydujący wyścig. Albo okryję się hańbą, albo zostanę królową toru. 

-Nic nie jadłaś cały dzień. 

-Nie jestem głodna. - Skłamałam z uśmiechem na ustach. 

-Chciałbym zaprosić cię na randkę. 

-Z miłą chęcią. Muszę tylko iść się odświeżyć. 

Wbiegłam do pokoju. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Od razu po kąpieli wysuszyłam włosy i nawinęłam na termo wałki, żeby zaoszczędzić czas. Podczas wybierania stroju na wieczór, a za dużego wyboru nie miałam tu na bazie, poczułam na sobie czyiś wzrok. Szybko się odwróciłam i dziękowałam w duchu, że mam na sobie szlafrok. 

-Hej Stasiu, co ty tu robisz?

-Przyszedłem do ciebie, ale się kąpałaś więc czekam. Jesteś zła?

-Pewnie że nie głuptasie. - Podeszłam do niego i poczochrałam bujną czuprynkę. Chłopiec miał ciemne oczy i śniadą cerę. - A co chciałeś?

-Mama mówiła że wypadałoby podziękować. - Powiedział i przytulił mnie mocno. 

-Jejku kochanie naprawdę nie ma za co. A jak mama się czuję?

-Dobrze. Chciałem iść z nią na spacer, ale powiedziała że nie możemy wychodzić.- Zrobiło mi się strasznie przykro, patrząc w smutne oczka chłopca. 

-Powiedz mamie że możecie iść. Weźcie ze sobą Markusa. Lubisz motory i szybkie auta? Mamy ich tu dużo. - Jego smutne oczy zamieniły się w wielkie zaskoczone. 

-Dziękuję! - Krzyknął i już go nie było. 

Wybrałam zwykłą czarną sukienkę z nadzieją że nasza randka nie będzie w lesie. Włosy rozpuściłam, kaskadą fal spływały po ramionach. Lekki makijaż i jestem gotowa. 

Ja: Gdzie się spotykamy?

Książę: Na holu przy schodach ewakuacyjnych

Zdziwiło mnie to. Wzięłam kurtkę i wyszłam z pokoju. 

Czekał niechlujnie oparty o barierkę schodów. Miał koszulę i eleganckie spodnie. Spojrzał na mnie i zarzucił kurtkę na siebie. Uśmiechnął się szelmowsko, zlustrował mnie od stóp po czubek głowy, zatrzymując się chwilę dłużej na ustach. 

-Gdzie mnie zabierasz? - Przybliżył się, staliśmy od siebie zaledwie parę centymetrów. 

-Do gwiazd. - Szepnął do ucha i złoży delikatny pocałunek na usta. Zawiązał mi oczy. 

-Nie bój się. - Złapał mnie w talii i prowadził powoli schodami w górę. Po jakimś czasie poczułam podmuch lekkiego, wiosennego wiaterku. Zdjął mi opaskę z oczu, a ja przeżyłam szok. 

Na środku dachu stał mały stolik z dwoma krzesłami. W koło rosły tuje w donicach. Drogę do stolika oświetlały nam małe lampiony. 

-Oliwia mi pomogła. - Uśmiechnęłam się bo właśnie w tamtym momencie zastanawiałam się jak on mógł zorganizować coś tak zjawiskowego. Poszedł do mnie i chwycił mój podbródek unosząc go w górę. Wydałam z siebie dźwięk zachwytu. W mieście rzadko widać gwiazdy na niebie. Nawet na plaży nie zawsze można je dostrzec, a jak już są to pojedyncze, najmocniej świecące przypadki. Teraz przede mną była cała galaktyka! Nigdy jeszcze nie widziałam nic tak zjawiskowego. Nie dość że stałam na dachu i nic nie rozpraszało mojego wzroku, to czułam się jakbym była w samym sercu wszechświata.  Cudowne uczucie. 

-Najlepsza randka w moim życiu!- Krzyknęłam i ucałowałam chłopaka. 

Po zjedzonej kolacji, leżeliśmy na kocu i dalej patrzeliśmy w gwiazdy.

-Boisz się? - Zapytał.

-Bardzo. Ale przysięgałam coś sobie, a to dodaje mi odwagi. 

-Mogę wiedzieć co?

-Obiecałam sobie po śpiączce, że pomszczę Elizę. A wygrana w wyścigu będzie pierwszym punktem. 



Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now