Rozdział 75. Napad

10.7K 757 59
                                    

-Że co?!
Nie zdążył odpowiedzieć, zapaliło się zielone światło i z uśmieszkiem na twarzy odjechał.

Ruszyłam dopiero po chwili, gdy Oliwia jadąca za mną przygazowała tak, że aż tłumik zaczął strzelać.
Napad na jubilera? Przecież oni nie są źli. Nie mogę zrozumieć.

Miejscem docelowym jak się okazało były okolice centrum. Podjechaliśmy od tyłu budynku.

-Liw i Dawid idziecie do środka, tak jak to uzgodniliśmy wybieracie pierścionek zaręczynowy,
my wpadamy od tyłu. Markus zajmujesz się alarmem przy drzwiach, masz na to dziesięć
sekund. Alan idziesz ze mną na pierwszy ognień.

Mimo sytuacji uwielbiam jak jest taki władczy.

-Ty skarbie idziesz zaraz za mną.

Spojrzał mi głęboko w oczy i pokazał swoje białe zęby w szerokim uśmiechu. Wszystko
działo się szybko. Nie miałam czasu nawet z nim porozmawiać.

-Krystian! Ale jak to? Ja mam tam iść?

Odwrócił się i rozbawionym wzrokiem powalał mnie na kolana.

-Tak. Jesteś szefową gangu i idziesz ze mną.

Jego uśmiech jest zabójczy.
Podszedł do mnie Oskar i podał pistolet.

-Tylko nie zabij nikogo.

Puścił oczko do mnie i delikatnie pchnął w stronę drzwi, gdzie przed chwilą wszedł Krystian
z Alanem.

Jedyne światło dawała słaba lampka przemysłowa. Z wiadra do mopa parowała woda, czyli
ktoś chciał już sprzątać przed zamknięciem. Słyszałam jak Liw piszczy.

-Och misiaczku ten jest cudowny!

Niezła aktorka. Książę odwrócił się do mnie pocałował w czoło.

-Wszystko będzie dobrze.

Szepnął do ucha zaciągnął kominiarkę na twarz i wskoczył do mocno oświetlonego
pomieszczenia. Zrobiłam tak jak i on.

-Wszyscy na ziemię! Szybciej bo będę strzelać!

Byłam przerażona. Ręce trzęsły mi się jak nogi mokrej kury na mrozie. Wszyscy mieli
zakryte twarze więc nie za bardzo wiedziałam kto jest obok.

Zauważyłam że
kobieta-ekspedientka sięga do przycisku alarmującego.

-Rusz to szmato a rozwalę ci łeb!

Nie wierzę, ale te słowa wyszły z moich ust.
Oliwia podeszła do mnie i sprawnie związała
kobietę. Mimo że miała ubraną NASZĄ kominiarkę poznałam ją po oczach.

-No no szefowa, kto by się spodziewał.

Zwróciła się do mnie i wróciła do pakowania łupu do worków.
Nagle usłyszałam donośny krzyk Księcia.

-Kurwaa! Max!

Czas stanął w miejscu. Ludzie zaczęli wybiegać. Została nasza piątka. Oliwia coś do mnie
mówiła, chyba że mam uciekać. Już się odwróciłam i miałam biec ale zaraz…
Ja jestem szefową.
Jestem szefową gangu!
Nie mogę uciec!

Zapięłam czarną ramoneskę, aby mi nie przeszkadzała. Poprawiłam kominiarkę,
przeładowałam broń i stanęłam koło mojego Łobuza, przyjmując pozycję bojową.

Wszystko było w zwolnionym tempie. Przednia szybka rozpadła się na milion małych
kryształków pod wpływem kuli, wszyscy strzelali, biegali.

Ja stałam na środku i patrzyłam.
Scena rodem z filmu. Ktoś mnie szturchnął. Ocknęłam się z transu. Wycelowałam i
strzeliłam.

-Spadamy stąd.

Alan krzyknął i zaczęliśmy uciekać z budynku. Dalej nie wiedziałam co się dzieje, a w dłoni
ściskałam czarny metal, który po chwili ktoś zabrał mi z rąk. To był Dawid. Wsiadłam na
yamahe i odjechaliśmy.

Na bazie wszyscy bili brawo i podbiegali do naszej piątki. Ściągnęłam kask i kominiarkę.
Książę podszedł i pocałował mnie namiętnie.

-Wiesz co zrobiłaś, Ty moja wariatko?

Powiedział śmiejąc się. Wystraszyłam się że coś poszło nie tak.

-Co się stało?

-Postrzeliłaś Maksa...



Mam wrażenie że to wszystko staje się takie nudne. Brak jakiejś poważnej akcji. Piszę słuchając muzyki, nie wiem czy dobrze Wam przekazuję co mam na myśli. Czekam na opinię.
xxx

Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now