Rozdział 3 Kominiarki

24.1K 1.5K 81
                                    

Coś mnie tknęło i powoli, naturalnie rozłożyłam kawałek białego materiału. Było tam coś napisane i to na pewno nie był numer telefonu.

Dyskretnie schowałam serwetkę do kopertówki.

-Muszę do toalety. Chodź ze mną, a potem pójdziemy potańczyć.

-Pewnie. Dwuznacznie to zabrzmi ale nosi mnie jak diabli. Najchętniej to bym kogoś zdzieliła w pysk.

Zaśmiałam się cicho pod nosem.

-Dobra chodź mój ty wojowniku.

Zostawiłyśmy szampana na stoliku, praktycznie nieruszonego. Nalałyśmy sobie po lampce i upiłyśmy zaledwie po łyku. To wystarczyło żeby stwierdzić że nie jest zbyt dobry.

Żeby dostać się do toalet musiałyśmy przejść obok baru. Ci dwaj mężczyźni dalej tam siedzieli i dosłownie pożerali nas wzrokiem. Cały czas miałam dziwne przeczucie. Za barem skręciłyśmy w lewo. W wąskim korytarzu znajdowały się dwie pary drzwi. Na jednej wisiał w ramce obrazek banana i dwóch śliwek, na drugich brzoskwinia.

-Ja tam bardziej wolę banany niż brzoskwinie.

Wika jak zwykle musiała zabłysnąć.

-Domyśliłam się. Sądzę jednak że jak wejdziesz do pomieszczenia gdzie jest wiele pijanych i napalonych bananków to nawet największy goryl Ci nie pomoże.

Jednocześnie wybuchnęłyśmy śmiechem.

-Dobra. Chodźmy do brzoskwinki.

Załatwiłam co musiałam, podeszłam do umywalek, szybki rzut okiem na makijaż i włosy. Jest dobrze.

-Wiesz co może ja też od razu pójdę, żeby potem nie latać.

Przytaknęłam i umyłam ręce. Wyciągnęłam serwetkę z torebki. Szczerze mówiąc bałam się przeczytać treść jaką zawierała. Postanowiłam jednak nie zwlekać już dłużej. Usłyszałam jak Wika spuszcza wodę, wyszła z kabiny, podeszła do mnie, umyła ręce.

-Idziemy?

-Poczekaj. Pamiętasz jak przed akcją z Kubą, Alan upierał się o serwetki? Na tej którą dał mi jest coś napisane.

-Co?

-Nie wiem nie patrzyłam. Czekałam na Ciebie.

-Boże! Dziewczyno otwieraj to szybko, bo zaraz ciekawość zeżre mnie od środka.

Wyrwała mi ją z rąk i przeczytała w myślach. Odłożyła na blat. Zaśmiała się, tylko że to nie był zwykły śmiech.

-Co jest ?

-Sama zobacz.

Odpowiedziała i podała mi kawałek materiału.

Jak najszybciej uciekajcie z klubu.

Czytam i nie wierzę własnym oczom. Dlaczego nie powiedział nam tego prosto w twarz? Dlaczego mamy uciekać? Co nam grozi? Nabrałam ochoty żeby z Nim pogadać ale skojarzyłam fakty. Szampan od nieznajomych potem serwetka.

-Co robimy ?

Zapytałam Wiktorię .

-Nie mamy nawet po kogo zadzwonić. Jest sobota, wszyscy znajomi są na imprezach i pewnie już po paru głębszych. Na Kubę też nie ma co liczyć.

Ostatnie słowa wypowiedziała ze śmiechem.

-Wyjdźmy tak po prostu jakby nic się nie stało.

-Myślisz że nie pójdą za nami ?

-Masz lepszy pomysł? Zadzwoń po taxi, wyjdziemy jak będzie przed klubem. Teraz wracamy na lożę, żeby nie wzbudzać podejrzeń.

Jak powiedziałam tak zrobiliśmy. Z racji weekendu na taxi trzeba było czekać 25 minut. Wróciłyśmy na swoje miejsca obmyślałyśmy plan awaryjny w razie co.

Zauważyłam że zbliżają się do nas panowie tajemniczy z baru.

-Idą tu.

Powiedziałam i wstrzymałam oddech.

W tym momencie usłyszałam huk. To klubu wpadło około 15 ludzi w kominiarkach. W pierwszym momencie myślałam że to sen, jednak nie. Wiki pociągnęła mnie za sobą w dół pod mały stolik gdy usłyszałam pierwszy wystrzał z pistoletu. Paniczny strach sparalizowal moje ciało.

-Kurwa co się dzieje.

Moja przyjaciółka krzyknęła i wtuliła się we mnie.

-Nie wiem. Ale jak nie umrę na zawał to będzie cud.

Zamknęłam oczy. Nie miałam pomysłu co dalej. Stwierdziłam że co ma być to będzie.

Jeden wystrzał był niebezpiecznie blisko Nas. Ludzie panikowali. Nagle poczułam czyjeś ręce na biodrach. Ktoś podniósł mnie, przerzucił przez ramię. Usłyszałam krzyk Wiktorii obok siebie i już wiedziałam że niestety ona też nie zdążyła uciec.



Jeżeli treść się podoba proszę o gwiazdki bądź komentarze. W ten sposób będę miała pewność że moja praca nie idzie na marne. :)

Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now