Rozdział 5. Plaża

27K 1.4K 178
                                    


-Nie martw się jeszcze go spotkasz. Obiecuję Ci to.

Powiedział Alan.

Nocowałyśmy u mnie w domu. Dziękuję rodzicą, że zgodzili się kupić mi do pokoju sypialniane małżeńskie łóżko. Dzięki temu spokojnie możemy spać razem z Wiką, bez pchania się na siebie.

Wczorajszy wieczór był okropny. Ciekawa jestem czy spotkam kiedyś jeszcze mojego księcia. Alan powiedział tak, jakby doskonale wiedział kim jest. Po za tym ostrzegł Nas. A może to właśnie on zadzwonił po kominiarkowy gang? Bo jak ich inaczej nazwać. Wiktoria jeszcze śpi. Coś mi się wydaje że wpadła w miłosne sidła barmana. Oby tylko nie okazał się kolejnym dupkiem. Ktoś puka do drzwi.

-Proszę!

-Witaj skarbie! Szybko wczoraj wróciłyście. Nie chciałam Wam już zawracać głowy. Wyjeżdżamy z tatą w delegacje będziemy w piątek. Mam zadzwonić do babci żebyś nie siedziała sama?

Zapytała mama. Za często wyjeżdżają. No ale co poradzić taka praca jak ma się własny interes. Rodzice mają firmę transportową między narodową, więc często nie ma ich w domu. Zawsze babcia wpada, ale są wakacje nie ma szkoły.

-Myślę że Wiktoria chętnie u mnie zamieszka na te parę dni.

Oznajmiłam z uśmiechem.

-Rewelacyjny pomysł! Śniadanie w pakiecie?

Wiktoria zachwycona usiadła przecierając oczy.

-Jak najbardziej kochanie. Nasza lodówka jest twoją lodówką.

Uśmiechnęła się mama, podeszła i ucałowała mnie w głowę. Wika też oczywiście została uraczona buziakiem. Moi rodzice traktują ją jak drugą córkę. Mama niestety po porodzie musiała mieć operację i nie może mieć więcej dzieci. Dlatego nadwyżkę miłości do mnie przelewa na nią. Do pokoju wpadł tata, jak zwykle z uśmiechem na twarzy.

-Cześć dziewczynki. Żadnych imprez mi tu proszę nie robić bo babcia wpadnie na kontrol.

Puścił nam oczko.

-Dobra zbieramy się bo samolot nam ucieknie jeszcze.

Tata z natury jest bardzo niecierpliwy.

-Papa bawicie się dobrze!

Rodzice się pożegnali i wyszli.

-Masz w lodówce konia z kopytami?

Zapytała Wika.

-Że co?!

-No tak bardzo głodna jestem. Hahaha.

No tak Wiktoria i jej pomysły.

-Chodź usmażymy naleśniki. Rodzice ostatnio przywieźli syrop klonowy z Kanady.

-O tak tak tak ! I bita śmietana. i jeszcze truskawki!

-Okej spokojnie. Zobaczymy co jest w lodówce.

Standardowo większość naleśników trafiła do śmieci. Nigdy mi się nie udają, a tak bardzo je lubię.

Po zjedzonym już śniadaniu, posprzątałyśmy.

-Chodź trzeba wyjść z Daisy.

Daisy to dziewięcio-letnia suczka york. Dostałam ją na 10te urodziny .

-Jasne. Możemy pójść do parku.

Wyszłyśmy z klatki. Po drugiej stronie ulicy siedział facet na jasnym motorze. To był ON. Nim zdążyłam wykonać jakiś ruch, odjechał.

Łobuz Kocha KsiężniczkęWhere stories live. Discover now